Byłemu wiele razy tłumaczyłam, żeby robił swoje i nie zadawał głupich pytań.... w końcu zaczęłam na nie odpowiadać w równie mądry sposób

- było ci dobrze? - tak średnio, albo - bywało lepiej
- miałaś orgazm? (kiedy dosłownie chwilę wcześniej moje ciało wyginało się w przeszywających je skurczach, wbijałam mu paznokcie w plecy i ledwo łapałam oddech po czym opadłam bez sił) - tak miałam, wczoraj jak cię nie było....
Pomogło, nauczył się, żeby nie pytać tylko po seksie przytulić, pogłaskać, pocałować

Albo kiedy musiałam go instruować jak ślepca w ciemności... wolałam zawsze żeby po prostu sam wiedział jak dotykać, jak lizać...
Pamiętam też sytuację, kiedy narobił mi ochoty wsadzając łapki pod spódniczkę, leżałam sobie na kanapie, on siedział ba brzegu, oboje ubrani tylko majtki mi zdjął i masował cipkę.... nabrałam ochoty... w pewnym momencie sięgnęłam ręką do szafki przy łóżku, wyjęłam wibrator, podałam mu a on zamiast użyć zaczął pytać, czy ma mi go wsadzić, czy pomasować nim... pomasuj.... włączył i masuje łechtaczkę, jest miło, fale ciepła... mówię żeby mi go wsadził... a on - a czy użyć lubrykantu.... mokro w środku jak diabli, ale skinęłam głową, nawilża, wsadza, cudownie porusza nim, włącza wibrację a ja zaciskam palce na kanapie tak, że mało paznokciami nie zrobię dziur w tapicerce a on zaczyna pytać -tak dobrze, - bardzo dobrze, ruchaj mnie nim... - a nie za mocno, - nie za szybko, - podoba ci się, - długo jeszcze? No i nie doszłam a bardzo chciałam.
Durne pytania, albo bezsensowne gadanie, chyba już wolę ciszę!