• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

*Zdrada* Potęga terapii

Shamsiel

Cichy Podglądacz
Potęga terapii



Rozdział I

Znakiem czasów jest zastąpienie powszechnej ‘wiedzy’ tą medyczną. Osądy znachorów, szeptuch, ba, nawet mądrości bez zapowiedzi rozrzucane przez co drugą starszą osobę, odchodzą do lamusa. Na każdą przypadłość dział medycyny ma już zarezerwowane miejsce w podręcznikach.


Nie inaczej jest z nauką o umyśle ludzkim. Psychologia coraz śmielej sięga do zakamarków umysłu ludzkiego, starając się poprzestawiać klepki tak, aby człowiek funkcjonował, według nich, lepiej.


Niektórzy mówią jednak, że ‘lepsze jest wrogiem dobrego’. Na koniec wydarzeń przedstawionej historii, do tych niektórych z całą pewnością dołączy Marcin.


Drobny, ciemnowłosy chłopak, stawiający pracę umysłu ponad wszelkie wysiłki ciała. Marcin jest osobą o szczerym sercu, mającym za swój pierwszy obowiązek pomaganie ludziom. Jego altruizm jest jego największą wadą jak i największą zaletą. Jest to w końcu element ducha, na który szczególną uwagę zwróciła jego – obecnie już – dziewczyna, Marysia.


Marysia należy do ludzi, w pełnym tego słowa znaczeniu, nieświadomych. Jest nieświadoma swojej inteligencji, przez co nieczęsto się odzywa. Nie zdaje sobie sprawy z własnej wartości, przez co jej ulubionym miejscem na imprezach jest najdalszy kąt. Jest również nieświadoma swojego potencjału fizycznego, przez co zamiast chodzić w kusych spódniczkach, wędruje dziarsko w niemalże męskich ubraniach.


Nade wszystko jednak Marysia nie należy do ludzi zdecydowanych. Będąc całe życie popychadłem, postanowiła zmienić wszystko stawiając swoją dumę na szali. Udała się do psychoterapeuty, celem poprawy swojej swojej samoświadomości. Stało się to co prawda za wyraźnymi sugestiami Marcina ale przecież koniec końców, jej chłopak nie mógł pójść tam zamiast niej, prawda?


*****


- Jak rozumiem to oznacza kfc?


Dobiegający jakby zza ściany głos Marcina przebił się wreszcie przez rozmyślenia Marysi.


- Jasne, czemu nie.


Momentalnie czując na siebie złość za niewypełnienie zadania domowego, Marysia z westchnieniem opadła na fotel. Kolejny raz zamawiają jedzenie na wynos, zamiast zrobić coś smakowitego w domu. A ona kolejny raz na to pozwoliła, zamiast – zgodnie z poleceniami Pani Beaty – postawić się i zaproponować alternatywę.


„Dwa miesiące terapii, jak psu w..” - pomyślała z poirytowaniem.


Marysia wydawała tygodniowo 200 złotych w tym jednym, jedynym celu. Aby poprawić swoją samoocenę i nauczyć się stawiać na swoim.


Brak pewności siebie wynika raczej z trudnych relacji z rodzicami niż problemów natury fizycznej. Bo natura z pewnością nie poskąpiła Marysi. Niska, ciemnowłosa dziewczyna z wąskimi ustami, próbująca niezgrabnie ukrywać swoje masywne piersi, zupełnie nie pasujące do jej sylwetki. Szczupła talia współgrała ze zgrabnym tyłkiem, który również nie jest w centrum uwag, przez preferowaną garderobę. Jej śliczna buźka nieczęsto rozjaśniała się uśmiechem. Nie dlatego, że nie było do tego okazji. Raczej we znaki dawał się niepokój, który nie odstępował jej na krok.


Marcin często i ochoczo kibicował swojej Marysi, próbując podnieść jej samoocenę. W końcu zaproponował (i bardzo uparcie się tego trzymał) wizytę u psychoterapeuty. Wybór padł na Panią Beatę.


Marysia w zamyśleniu spojrzała w okno, przypominając sobie ostatnią wizytę.


*****


- Pamiętaj Marysiu, to jest bezpieczna oaza. Możesz śmiało podnieść wzrok i kontynuować opowieść patrząc mi w oczy.


Marysia z trudem wykonała polecenie. Jej wzrok padł na piwnooką, dojrzałą kobietę, siedzącą z założonymi nogami w krótkiej czarnej spódniczce i białej koszuli. Jej ubranie opasało bogate ciało, którego zazdrościć jej mogła niejedna nastolatka. Pani Beata w pełni zdawała sobie sprawę ze swoich atutów, podkreślając je wyraziście.


"Też bym chciała mieć w sobie tyle odwagi" Pomyślała Marysia zanim wróciła do swojej opowieści.


- Zatrzymajmy się tu na chwilkę. - Pewny głos terapeutki przerwał Marysi w połowie zdania.

- Jeśli dobrze rozumiem, choć nie pomagasz mi swoją ogólnikowością i omijaniem kluczowych elementów. - Pani Beata zgromiła wzrokiem swoją podopieczną – To właściwie Twój pierwszy związek rozpadł się ze względu na szczenięce podejście Pani pierwszego partnera do miłości fizycznej – a konkretnie do Pani odmowy na jej uprawianie?


- W zasadzie…. To tak.


Terapeutka zanotowała kilka uwag w ciszy. Przeklęta kobieta, wyciągnie wszystko co chce. Po chwili, cisza została przerwana przez Panią Beatę.


- Wspaniale.

- … poważnie?

- Zgadza się.

- A czy mogłabym się dowiedzieć co jest w tym wspaniałego?

- Otóż to, Marysiu – Mówiąc to Pani Beata pochyliła się do przodu, i złożyła ręce opierając je na kolanach. Jej dekolt wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. - Że mamy wspaniały materiał do przepracowania i doskonałą okazję na odzyskanie Twojej władzy.


*****


Kino było przepełnione jak w każdy czwartek. Coś związanego ze studenckimi zniżkami, cholera wie. Marcin z westchnieniem rozpoczął mozolne przepychanie się przez falujący tłum ludzi, niejednokrotnie poprzebieranych w różne kostiumy. Być może wybranie się na premierę nowego filmu ze stajni Marvela nie było najlepszym pomysłem, ale Marcin nie chciał czekać.


Sala 4 znajdowała się na samym końcu wąskiego, przyciemnionego korytarza. Czerwona dywanopodobna wykładzina zawsze wprawiała Marcina w specjalny nastrój. Połączenie tego z charakterystycznym acz niewytłumaczalnym zapachem kina wciskało chłopakowi uśmiech w usta.


Skręciwszy w swoje wejście, zwrócił uwagę, że rozpoczęły się już reklamy. Gapiąc się na zwiastun nowego filmu, Marcin potykając się wdrapał się na swój rząd. Spojrzał się na - jeszcze przed wyjściem do łazienki swoje – miejsce i zobaczył siedzącą tam, speszoną Marysię. A obok niej siedział chłopak, obok grupy swoich kumpli, rozprawiając głośno o oczekiwanym spektaklu.


- Co się dzieje? - Zapytał głupkowato.

- No bo.. Oni mieli bilety z internetu i chyba na to samo miejsce co ja miałam. Więc się przesiadłam.

- No kurde, ale co ja mam teraz zrobić? Przecież to jakiś scam jest. - Marcin zerknął niepewnie na niezwracającego na niego uwagi chłopaka. Był dużo większy od niego, poza tym obok miał kumpli. Kiepska sprawa.

- A zwróciłaś uwagę obsłudze? Przecież to jakaś pomyłka musi być.


Marysia siedziała w ciszy, w przyciemnionej sali widać było rumieniec wypływający na jej policzki.


Z cichym westchnięciem, Marcin usiadł obok swojej wybranki, czując jak dobry humor wypływa z niego jak z przebitego balona.


*****


Gniewne buczenie Marcina ustało w końcu. Marysia siedziała speszona i wpatrywała się we wściekłą twarz swojego chłopaka.


Tej sceny nie zobaczył, tamtego nie widział. Tragedia normalnie.


Ale ma jednak dużo racji. Nie powinna była do tego dopuścić.


Marysia przygryzła wargę, zbierając się na odwagę.


- Marcin..

- No co.

- Bo jak byłam ostatnio na terapii…

- Oj warto było, efekty widać jak na tacy.


Marysia przerwała z kwaśną miną.


- Przepraszam no. Słucham.

- Pani Beata zaproponowała pewien eksperyment..


*****


- Ale jak.. zdominować?

- Tak, Marysiu. Zdominować.

- Ale… ale jak?


Pani Beata zdjęła okulary i zaczęła przecierać je ściereczką wystudiowanym ruchem. Starannie założyła z powrotem i rozpoczęła wykład.


- Widzisz, musimy wykorzystać możliwość bezpieczeństwa Twojej relacji, w której przejmiesz kontrolę aby ją eskalować na zewnątrz relacji. Włączysz ją do codzienności swojego życia. Ale aby tego dokonać, musisz się przyzwyczaić do tego uczucia. Niech ono Cię wypełni. Niech Tobą pokieruje. Masz je w sobie, tylko nie zdajesz sobie z jego istnienia sprawy. Trzeba ją wyciągnąć z odmętów Twojego ‘Ja’ na wierzch. I wierzę, że seks jest najszybszą i najpotężniejszą drogą do tego.


Pusty wyraz twarzy Marysi wywołał westchnięcie Pani Beaty.


- Słuchaj uważnie…


***


Ciszę w mieszkaniu Marysi i Marcina przerywało ciche posapywanie kochanków. Przykryta kołdrą Marysia podskakiwała łagodnie po swoim chłopaku.


- Muszę pamiętać, żeby wysłać Twojej terapeutce kwiaty. - Wysapał Marcin.


Marysia uśmiechnęła się półgębkiem i kontynuowała jazdę. Jej wielkie piersi były uwolnione z okowów biustonosza. Podskakiwały bezwiednie razem z ruchem, nadawanym przez ich właścicielkę. Marcin nie mógł nacieszyć się widokiem swojej ukochanej, będącej na górze – gdzie jeszcze jej nie było.


Widząc wyraz coraz większego zadowolenia, Marcin poczuł wzbierające napięcie.


"Cholera, jeszcze nie, jeszcze chwilkę" Pomyślał w desperacji.


Nigdy nie był długodystansowcem, preferował ‘szybkie numerki’. Nigdy nie słyszał od swojej dziewczyny słowa sprzeciwu na taki stan, więc się tym specjalnie nie przejmował. Tym razem po prostu chciał nacieszyć się cudowną zmianą.


Kiedy już nie mógł dłużej kłócić się z przeznaczeniem, wysapał – Dochodzę.


Przygotował się w oczekiwaniu na nirwanę. Poczuł jednak, że zamiast przyspieszyć, Marysia zwolniła. Spojrzał na nią, i zdał sobie sprawę, że jest niezwykle czerwona na całej twarzy.


- Nie.. - Cichy szept wydobył się z ust Marysi.

- Co? - Zapytał się w porywie błyskotliwości Marcin.


Marysia przełknęła ślinę i zatrzymała się.


- Dojdziesz wtedy, kiedy Ci na to pozwolę.


Tym razem głos dziewczyny zabrzmiał głośniej, pewniej.


Zmieszany Marcin zaryzykował. - A czy.. mogę dojść?


Lekki uśmiech pojawił się na twarzy Marysi. - Jeszcze nie.. jeszcze chwilę.


Po czym rozpoczęła z powrotem ujeżdżać chłopaka.


Klask. Klask. Klask.


- Marysiu.. ja naprawdę zaraz dojdę!

- Jeszcze nie...


Klask. Klask. Klask.


- Maryśka, dojdę!

- Powiedziałam, jeszcze nie!


KLASK. KLASK. KLASK.


Zgrabny tyłek Marysi coraz mocniej podskakiwał i opadał na umęczonego Marcina. Wyraz ekstazy wykręcił twarz dziewczyny w dzikim grymasie. Zaczęła coraz głośniej oddychać. Spojrzała na biednego chłopaka, i widząc walkę na jego twarzy, jeszcze mocniej zaczęła się nabijać na jego pałę. Kilka chwil dzieliło ją od orgazmu.


KLASK. KLASK. KLASK.


- OOOCH TAAK. - Powietrze rozdarł przenikliwy krzyk Marcina, który w konwulsjach pompował swoja spermę w swoją dziewczynę.


Marysia opadła ostatni raz, z rozczarowaniem widocznym na twarzy.


- To było.. bardzo ciekawe. - Wykrztusił Marcin. - Przepraszam?

- Nic się nie stało. Następnym razem sobie dasz radę.


Marysia zsiadła ze swojego ukochanego, czując irracjonalny przypływ głębokiego podniecenia. Co prawda nie udało jej się osiągnąć orgazmu… Ale chyba osiągnęła coś innego.
 
Ostatnia edycja:

Shamsiel

Cichy Podglądacz
Rozdział II​



Ostatnie, leniwe promienie zachodzącego słońca opromieniały skąpą roślinność rozsiana w nieładzie po rynku. Miejsce to stało się kolejną ofiarą planowania przestrzennego, które nade wszystko ukochało sobie beton. Ponoć w przyszłości ma się to zmienić i są już plany na posadzenie drzew i krzewów, ale Marysia nie wierzyła w rychłe podjęcie działań.

Siedziała wspólne z koleżankami, słuchając ich wesołego paplania, nie włączając się zbytnio w rozmowę. Z delikatnym uśmiechem popijała swojego drinka. Zwiewna sukienka w kwieciste wzory układała się wdzięcznie na jej ciele, ukazując ukrywana jeszcze niedawno sylwetkę. Przyjaciółki raz po raz zerkały w niemym podziwie na Marysię, zachodząc w głowę, co się mogło stać, że ich kumpela tak odmieniła swoją garderobę.

- Basiu, zrobisz coś dla mnie? - zapytała Marysia, odwracając znienacka głowę w stronę siedzącej naprzeciwko dziewczyny.
- Słucham Kochana.
- Przestań proszę gapić się na mój dekolt.

Głośne odgłosy rozochoconych dziewczyn wybiły się ponad kakofonię ulubionej miejscówki młodzieży. Marysia z uśmiechem uniosła drinka i przyjacielsko kiwnęła głową w kierunku Basi.

- Nie wiem, czemu się czepiasz, tyle lat jesteśmy przyjaciółkami, a chyba pierwszy raz widzę u Ciebie coś takiego jak dekolt!
- Dobrze dobrze, tylko pilnuj, żeby Ci oczy nie wyskoczyły.
- Ha! Nie wyobrażaj sobie, to i tak nic w porównaniu do tej laski ze studiów z Erasmusa, z Portugalii! Pamiętacie??

Rozmowa grupy przeniosła się na wspominanie dawnych czasów. Marysia również sięgnęła myślą w tym samym kierunku, jednak z innym zwrotem. Jeszcze dwa miesiące temu była szarą myszką. Potem przyszedł moment przełamania. Jest inną osobą niż wtedy, nie boi się tego przyznać. A wszystko dzięki doskonale wybranej terapeutce oraz drobnemu wkładowi Marcina.

*****

Marysia nerwowo wpatrywała się w wyglądającą przez okno panią Beatę. Długonoga blondynka ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się w ulicę, nie widząc jej jednak.

Pokój w którym przyjmowała, przypomniał gabinet dyrektora wielkiej spółki. Szerokie, grube, dębowe biurko stało w rogu. Panował na nim skrupulatny porządek, tak bardzo przypominający właścicielkę. Wysokie szafy uginały się pod ciężarem ksiąg. Pomieszczenie było jasne, z wielkimi oknami wychodzącymi na ruchliwą ulicę. Poza wejściem były obecne jeszcze jedne drzwi. Bogato zdobione, zawierały wzory kojarzące się z Indiami, choć było w nich coś... drapieżnego. Innego. Marysia nigdy nie dowiedziała się, co się za nimi kryje, lecz przysięgała, że kiedy w gabinecie zapadała głęboka cisza, potrafiła usłyszeć dochodzące zza nich delikatne dźwięki...

Mimo intrygujących drzwi głównym bohaterem tego miejsca jest bezapelacyjnie sam środek – zawierający dwie sofy, skierowane na siebie. Wygodne meble, zachęcające do zapadnięcia się w nie i rozluźnienia. Przynajmniej w założeniu. Marysia nie zdobyła się nigdy na jakiekolwiek rozluźnienie. Bardziej przypominało jej to przesłuchanie na komisariacie.

- Postępy są zadowalające. Nawet bardzo. Nie chciałabym zaprzepaścić naszej pracy, lecz pozwolę sobie na niezbyt delikatne spostrzeżenie – nie spodziewałam się tego po Tobie, Marysiu.

„Intrygujący sposób na pochwałę” pomyślała Marysia.

Pani terapeuta zajęła swoje standardowe miejsce na sofie i kontynuowała, przygryzając końcówkę zausznika swoich okularów.

- Sądzę... Cóż, Marysiu powiedz mi, czy jesteś zadowolona ze swojego stanu?

Dziewczyna w zamyśleniu zwiesiła głowę. Czy była zadowolona?

Ostatnie dwa miesiące wprowadzała w życie polecenia pani Beaty i była świadkiem niezwykłej przemiany. Nie myślała nawet o łóżku, w którym w ciągu kilku dni zupełnie przejęła kontrolę. Zaskoczeniem było, jak bardzo dało jej to poczucie siły poza alkową.

Pewniejszy krok, odważniejsze ubieranie, przekonanie, że być może jej decyzje są jednak wartościowe? Tak, to było niesamowite uczucie.

- Jestem. - Odparła w końcu Marysia.

- Nie wątpię, nie wątpię… - Zamyślenie pani Beaty było wyraziście odbite w jej oczach. Badały teraz przenikliwie swoją podopieczną. Wyglądała, jakby podejmowała jakąś decyzję.

- Marysiu, jesteś interesującą osobą. Zaskoczyłaś mnie ostatnimi tygodniami. I nie ukrywam, zauważam w Tobie teraz wielki potencjał.

Niewielki uśmiech ozdobił piękną twarz terapeutki. Jej oczy smagały teraz Marysię jak biczem, przeskakując od jej piwnych oczu, przez wąskie, zaciśnięte w niejakim stresie usta aż po odsłonięty i imponujący dekolt.

Niski, zwierzęcy warkot wydobył się zza zamkniętych, pokrytych ornamentami drzwi. Marysia szybko odwróciła się i z niepokojem popatrzyła w tamtą stronę.

- Słyszała to pani?
- Nie przejmuj się.
- Ale... To brzmiało jak jakieś zwierzę? Trzyma pani tam... Psa?

Uśmiech terapeutki poszerzył się i nadał jej nieco drapieżny wyraz. W oczach pani Beaty błysnął głód. Atmosfera zgęstniała.

- Powiedziałam nie przejmuj się. Wracając do naszej rozmowy.

Nastrój momentalnie wrócił do swojego normalnego tonu.

- Marysiu, chciałabym, abyś poszła o krok dalej. Widzisz, pełna kontrola nad sobą wymaga zrozumienia równie pełnej kontroli nad innymi. Taka kontrola może przybierać różne formy. Ludzie… o niezbyt imponującej wrażliwości intelektualnej mogliby uznać je za manipulacje. Nie mają racji. Przekonasz się sama o potędze subtelności umysłu, którą sama masz nadal ukrytą. Nie martw się – uśmiechnęła się przebiegle – wydobędziemy to.

*****

„Czy ten dzień może być jeszcze gorszy, niż jest?” pomyślał Marcin.

Idea igrania z losem była mu obca.

- Kowalik, do mnie.

Z biura przełożonego rozległ się nieprzyjemny, sepleniący głos, którego obawiał się każdy o zdrowych zmysłach. Kieras był człowiekiem równie niewielkiej postury co życzliwości. Jego ulubioną formą zabawy było sprawianie tortur swoim podopiecznym.

Marcin do tej pory prześlizgiwał się, lawirując zgrabnie pomiędzy niezbędnymi komplementami i zwyczajnym unikaniem Gawła, jednak ostatnio popełnił najgorszy błąd w swojej karierze. Oblał swojego przełożonego gorącą kawą.

Od tamtej chwili pan kierownik postawił uprzykrzenie życia Marcinowi za swój życiowy cel.

- Długo mam czekać?!?

Z cichym westchnieniem Marcin wstał i powlókł się w kierunku gabinetu kierasa.

Gabinet to raczej przesadne określenie. Kilka metrów kwadratowych wydzielonego skleconymi naprędce ściankami pomieszczenia, stworzonego z myślą o nadmuchaniu ego Gawła. Marcin nigdy nie zrozumiał, czemu kierownictwo trzyma tego pyszałka.

- Gdzie są lapolty o któle wczolaj plosiłem? - Ton głosu kierownika wskazywał na ledwie skrywaną furię.
- Szefie no co Pan, przecież nie miałem szansy skończyć ich do dzisiaj...
- Ach lozumiem. Czyli wypłata się podoba, ale placować to się już nie chce co?
- Nie o to chodzi, siedzę nad nimi od wczoraj...
- I po plostu klólewiczowi kolona by spadła jakby poświęcił na to swój wieczól? To już placa u mnie wydaje się pewna tak?
- Szefie...
- Milcz. Lapolty mają być gotowe do końca dnia. A jutlo przyjrzymy się Twojej ploduktywności. Odmaszelować.

Dławiąc siarczyste odpysknięcia, Marcin wrócił do swojego biurka i rzucił się w wir roboty. Nie dość, że Marysia nie pozwoliła mu dojść już od dobrego tygodnia, to jeszcze wisi nad nim widmo zwolnienia. Świetnie.

*****

- Ten kutas mnie jeszcze na końcu zwyzywał, że powinienem do szkoły wrócić. Dasz wiarę?
- Nie, no zawsze mówiłam, że ten Twój kierownik to dupek jest.
- No. Cały wydział o tym wie. Zarząd też. A jednak kutas wciąż tu jest. Musi mieć jakiegoś haka, jak nic.

Marcin szedł, trzymając swoją wybrankę za rękę. Jego głowę wypełniały czarne scenariusze. Nie mógł sobie pozwolić na stratę pracy, pomimo częstych zapewnień o rychłym złożeniu wypowiedzenia. Pieniądze są zbyt dobre, żeby unieść się honorem.

Przyjemny wiatr opływał zmęczone oblicza spacerującej pary. Mieli za sobą ciekawy wieczór w teatrze, niemniej spektakl trwał strasznie długo. A o siedzeniach można było powiedzieć wiele – niestety nic pozytywnego.

Promyki słońca żegnały już mijający dzień, chowając się za pomarańczowym horyzontem. Drzewa szumiały leniwie, targane lekkim wietrzykiem. Rozkoszny wieczór powinien skończyć się równie rozkosznie, na co liczy Marcin. Jego męskość często podryguje na samą ideę erotyki. Dzisiaj postawi na swoim, niezależnie od Marysi i jej przeklętych eksperymentów psychologicznych.

Chcą przyspieszyć chwilę uniesienia, Marcin zaproponował:

- Może przejdziemy blokowiskami? Szybciej dotrzemy do chaty.
- No nie wiem, zaraz zacznie się ściemniać, może lepiej wrócić tradycyjnie?
- Daj spokój, będzie dobrze, szybko śmigniemy i jesteśmy.

Na spokojnej twarzy Marysi widać było wyraz zastanowienia. Po chwili rzuciła swobodnie:

- No dobrze, prowadź więc rycerzu!

Marcin zaśmiał się i spojrzał z uczuciem na swoją dziewczynę. Ciekawa przemiana, jakiś czas temu ta opcja nie miałaby szans na przejście. Marysia była zbyt ostrożna, żeby iść przez – o zgrozo – blokowiska!

Para skręciła i ruszyła szybkim krokiem przed siebie, w coraz ciemniejsze terytoria budynków mieszkalnych.

****

Ciemność zapadła dużo szybciej, niż Marcin zakładał. Klucząc nieco, kochankowie mieli nadzieję na szybkie odnalezienie najlepszej drogi. Nie było im to jednak dane. Krążąc po wąskich ścieżkach, próbowali znaleźć tę prawidłową.

- Kurka, zgubiliśmy się chyba.
- No pięknie rycerzu i co teraz?
- Zaraz ogarnę, daj mi chwilkę.

Marcin wyciągnął telefon i w półmroku rozbłysły mapy. Skupiony na odnalezieniu swojej lokalizacji, nie zauważył podchodzących cicho mężczyzn.

- Nooo, a cóż taka piękna kobieta robi o tej porze w takiej okolicy?

Lodowaty pot zaczął spływać po plecach Marcina.

Dookoła pary zebrało się trzech, ubranych w ortalion miejscowych. Przed nimi stanęło dwóch, jeden z nich był chudy, pomarszczony i wyraźnie niedzisiejszy. Obok niego był lider grupy, niski i barczysty facet, który z pewnością niejedną ustawkę w życiu widział. Grupę zamykał największy facet, jakiego Marcin w życiu widział, z potężnymi, naprężonymi muskułami. Wpatrywał się bez oporów w opięty kusą sukienką tyłek Marysi.

- Zgubiliście się, gołąbeczki? - Zagaił lider grupy.
- Chyba skręciliśmy w zła uliczkę. - Marysia odparła, dzielnie utrzymując spokojny głos.
- Chłopaki, chyba trzeba by pomóc koledze i koleżance w potrzebie, prawda? - Niski mężczyzna powiedział z błyskiem w oku. - Musimy tylko ustalić sobie cenę tej pomocy.
- Nie mam żadnych pieniędzy. - Wykrztusił z siebie w końcu Marcin. Nie mijał się zbytnio z prawdą, gdyż portfel nie pękał w szwach.
- Nie przejmuj się, przyjacielu. - Dres uśmiechnął się szeroko. - Możemy przecież ustalić inny sposób odwdzięczenia się.

Grupa zarechotała. Marcin zaczął zbierać się w sobie na jakąś odpowiedź, kiedy chudzielec podszedł do Marysi i objął ją w pasie.

- Kochanie – zaczął pijackim bełkotem. - my Was podprowadzimy – bezpiecznie – w wybraną miejscówkę a Ty nam w zamian wszystkim obciągniesz. Co Ty na to?

Zanim spąsowiała Marysia zdążyła wycedzić jakąkolwiek odpowiedź na bezczelne zachowanie dresiarza, Marcin poczuł jak zalewa go krew. Miarka się przebrała. Najpierw Marysia pogrywa sobie z nim, potem jego szef niemal grozi mu zwolnieniem, a teraz jakieś dresy będą sobie z nimi jaja robić? Tego już za wiele.

- Słuchaj no kurwa – Zaczął Marcin, podchodząc do chudzielca i napinając się groźnie.

Przed oczami chłopaka zrobiło się momentalnie ciemno. Powietrze uszło z niego jak z przebitego balonu. Poczuł, jak bezwiednie opada na kolana, łapiąc się za brzuch. Nad nim stał szef grupy, trzymając wciąż uniesioną pięść.

- Gdzie do mojego kumpla startujesz, frajerze?

Kolejna ciemność, połączona z bólem nosa. Uderzenie niskiego dresa trafiło go w oko, rozcinając łuk brwiowy. Marcin upadł na ziemię, trzymając się za twarz.

- Zostaw go! - Marysia krzyknęła, po części przestraszona a po części wściekła. Stanęła na szeroko rozstawionych nogach, podparła się pod boki i zgromiła dresiarza wzrokiem. Chudzielec, zdziwiony reakcją dziewczyny, odskoczył od niej jak oparzony. Wielkolud za nimi zaniósł się śmiechem.

- Najmocniej przepraszam panienkę – zaczął niski mężczyzna – ale panienki chłopaczek rzucał się do mojego kumpla. Kumpel sobie już dzisiaj popił, więc nie miał szans na obronę. Musiałem, kurwa, działać, nie?

- Wystarczy tego. Jak się nie odpierdolicie, to zacznę krzyczeć. - Marysia zagroziła. Czuła strach, oczywiście, ale jednocześnie czuła, że ma w sobie dużo siły. I że nie da się tym ciołkom.

- Kiedy my przecież chcemy, żebyś krzyczała laleczko. - Chudzielec wybąkał. Grupa roześmiała się.

- Ten krzyk Ci się nie spodoba, buraku.

- Uuuu! Kotka ma pazurki. Podoba mi się – Lider uśmiechnął się szeroko.

- I potrafi nimi drapnąć. - Dodała Marysia, z ledwo widocznym uśmiechem.

Marcin wciąż leżał na ziemi, patrząc na scenę przez przyciśnięte do twarzy palce. Ledwo wstrzymywał się z łkaniem.

Marysia zerknęła na niego. Czuła dziwną mieszaninę lęku, smutku, rozczarowania i podniecenia, widząc swojego upokorzonego chłopaka.

W lokalnych blokach widać było wychylające się głowy, próbujące ocenić co się dzieje. Grupa, widząc to, zaczęła się powoli rozluźniać i wycofywać.

- Nie gniewaj się kocico, my jesteśmy proste chłopy. Widząc taką dupeczkę, jedyne czego pragnę to, żebyś usiadła mi na twarzy! - Ponownie rozległ się rechot.

Olbrzym podszedł powolnym krokiem do Marysi i nachylił się do niej. Dziewczyna z trudem opanowała odruch ucieczki.

- Ja to bym żem Cię podniósł jak laleczkę i tak bym żem Cię wyruchał, że nie mogłabyś chodzić potem. - Powiedział z szerokim uśmiechem, prezentując szczerbatą gębę.

Marysia poczuła, że nogi jej miękną. Mężczyźni odeszli śmiejąc się głośno i naigrywając ze zgubionej parki.

Pomagając Marcinowi wstać, Marysia wciąż zastanawiała się, czy nogi jej zmiękły ze strachu – czy z podniecenia.
 

Shamsiel

Cichy Podglądacz
Rozdział III​

- Auu!
- Nie wierć się tak, ciamajdo – Rzuciła z uczuciem Marysia.
- Jak mam się nie wiercić jak... AUUU!
- Już spokojnie, już dobrze. Jakbyś się nie rzucał jak cymbał, to bym Cię teraz nie musiała sklejać.
- Musiałem bronić Twojego honoru.
- Tak. Świetna robota. - Lekki uśmiech Marysi był zabarwiony niewielką domieszką kpiny.

Marcin miał podbite oko i rozcięty łuk brwiowy. Brzuch ciągle go bolał, jednak nie tak mocno, jak duma. Koniec końców, finał ich przygody i tak był przyzwoity. W porównaniu do tego, co mogło się stać…

Marysia zakończyła opiekę nad swoim chłopakiem i zaprowadziła go do salonu.

Pokój był urządzony skromnie. Na środku stały dwa wygodne fotele, skierowane na niewielki telewizor stojący na środku meblościanki. Mebel wyglądał niczym z czasów PRL-u, jednak para nigdy nie zdecydowała się go pozbyć. Resztę pomieszczenia wypełniało kilka regałów i starych, niedomykających się szaf.

Usadziwszy Marcina na fotelu, Marysia usiadła mu na kolanach i zaczęła gładzić go po policzku.

- Wiesz...
- No co tam?
- Myślę, że zasłużyłeś na nagrodę, mój bohaterze.

Marcin poczuł momentalnie rosnący wzwód.

- Widzisz, na tak obolałą twarz, znajdzie się wyjątkowy lek. Poczekaj chwilę.

Z tymi słowami dziewczyna wyszła z pokoju i skierowała do łazienki. Jej partner – tym razem już z szerokim uśmiechem na twarzy – niemal nucił z zadowolenia. Może jednak warto było dostać łomot!

Marysia wróciła do pokoju ubrana jedynie w koronkową, rozkosznie prześwitującą sukienkę. Jej piersi nie tylko wypełniały całe dostępne miejsce, ale rozpychały się, napinając cały strój na seksownym ciele. Pewnym krokiem podeszła do swojego chłopaka i ponownie usiadła na kolanach.

Marcin z trudem przełknął ślinę.

- Wyglądasz świetnie!
- Dziękuję. - Marysia nachyliła się do ucha – Jak zwiedzisz swoją dłonią mój strój, to odkryjesz, że brakuje mi w nim majteczek...

Dziewczyna momentalnie poczuła, jak jej chłopak zaczyna wędrować dłońmi po jej pięknym ciele. Z uśmiechem zadowolenia pocałowała dyszącego ciężko Marcina.

Namiętne pocałunki rozgrzewały już i tak gorącą atmosferę. W końcu błądząca dziko ręka Marcina dotarła do zgrabnego tyłeczka. Z zadowoleniem odkrył, że Marysia nie kłamała.

- Bingo... - Powiedziała zadowolona. - Ale zanim się rozkręcisz... - Jej słowom zawtórowała ułożona pewnie na klacie dłoń, przytrzymująca zapędy chłopaka.

- Obiecałam Ci w końcu wyjątkowy lek.

Marysia chwyciła go za dłoń i ruszyła w kierunku sypialni, kręcąc zachęcająco biodrami. Niemal śliniąc się z radości, uścisnął pewnie dłoń i ruszył za nią, gapiąc się na eksponowany tyłeczek.

Niewielka sypialnia w ich mieszkaniu służyła do jednego celu – spania. Dlatego też była niewielkim pomieszczeniem, którego niemal całą przestrzeń zajmowało duże, wygodne łóżko.

Gestem głowy, Marysia kazała położyć się na nim.

Nie minęła minuta, a chłopak leżał na łóżku, nagi i z prężącym się kutasem, gotowym do działania.

Marysia uśmiechnęła się lekko i mruknęła pod nosem.

- Tak... Cóż, na razie to nie będzie potrzebne...
- Słucham?
- Nic, nic. Obiecałam Ci wyjątkowy lek i to zamierzam Ci zaaplikować.

Dziewczyna powoli, seksownie, niemal drapieżnie wdrapała się na łóżko i zaczęła powoli przesuwać się po ciele swojego partnera. Każdy moment zetknięcia jej ciała z wygłodniałym ciałem Marcina przecinał chłopaka prądem podniecenia. W końcu, po niemożliwie długiej chwili Marysia dotarła do twarzy i zaczęła obdarowywać chłopaka delikatnymi pocałunkami. Drżąc z niecierpliwości, Marcin czekał, aż jego kochana wsunie jego twardego fiuta w swoją mokrą dziurkę.

Nie doczekał się jednak tego.

Marysia wznowiła swoją wędrówkę. Po chwili oczom rozanielonego chłopaka ukazały się olbrzymie wzgórza, ciasno opięte zmysłową sukienką. Przymierzył się do ich wyłuskania, rozerwania sukienki i w końcu ujęcia każdego sutka z osobna w usta. Marysia jednak nie miała takich planów, bo przesunęła się dalej. Nie zważając na zabiegi swojego chłopaka, wiła się coraz wyżej i wyżej. W końcu uniosła się na kolana, obróciła i ustawiła tuż nad głową.

- Czas na przyjęcie Twojej medycyny...

Z tymi słowami Marysia podciągnęła lekko swoją sukienkę, uwalniając uda. Swoją wilgotną od soków cipkę opuściła na twarz Marcina.

Nigdy wcześniej dziewczyna nie wspominała o takich fantazjach, więc Marcin zaczął niepewnie zastanawiać się, skąd się to wzięło. Jednak intensywność doznań, jakie w tym momencie odczuł, skutecznie wyrzuciła z jego głowy wszelkie myśli poza jedną – lizać.

Ciężar kobiety siedzącej na twarzy był niczym w porównaniu z radością wyzwalaną przez słodycz soków zalewających Marcina. Starał się pieścić, lizać, ssać, rozkoszować się każdym delikatnym ruchem miednicy na jego twarzy. Jego penis był w tym momencie twardszy niż kiedykolwiek.
Rękoma sięgnął do pośladków i ugniatał je najmocniej jak tylko potrafił.

Przyjemność rozlewała się po ciele Marysi. Przymknęła oczy i coraz intensywniej wierciła się na swoim kochanku. Raz po raz unosiła się nieco, dając mu odetchnąć, tylko po to, żeby z powrotem opuścić swoje biodra w dół.

Nie przejmowała się w tym momencie zbytnio obolałą twarzą swojego chłopaka. To była jej chwila.

Gdy poczuła, że jest gotowa, wstała i pociągnęła Marcina za rękę.

- Podnieś mnie.
- Tak Kocha... Co?
- Weź mnie na ręce!

Marcin kiwnął niepewnie głową. Chwycił Marysię i używając całej dostępnej siły, uniósł ją. Marysia oplotła go nogami i sięgnęła po jego męskość.

Niezgrabnymi ruchami zaczęła naprowadzać kutasa na wejście w swoją jaskinię rozkoszy. Gdy w końcu się udało, westchnęła, nadziewając się głęboko.

Marcin czuł olbrzymią przyjemność, której przeszkadzało jednak wyczerpanie. Nie należał do silnych osób i nigdy nie próbował sił w takiej pozycji. Starał się nieporadnie, a to ruszać biodrami, a to unosić i opuszczać swoją kobietę.

Marysia po niedługiej chwili zmarszczyła brwi z niezadowoleniem. Spod półprzymkniętych powiek zerkała na swojego kochanka.

W końcu wypaliła:

- Wyruchasz mnie w końcu?
- Przecież się staram...
- Starasz się kurwa! Zacznij mnie w końcu ruchać! Co, nie masz sił po wpierdolu?

Marcin niemal zatrzymał się w swoich staraniach, słysząc tę niecharakterystyczną agresję. Twarz Marysi zdobił nieprzyjemny grymas, coraz lepiej znany Marcinowi w ostatnich tygodniach. Oznaczał tę przeklętą przemianę, kiedy jego delikatna ukochana stawała się pieprzoną dominą.

- Mocniej! - Krzyknęła w końcu. - Mocniej! Może jak Ci sama przypierdolę, to zaczniesz wreszcie zachowywać się jak mężczyzna!

Marcin zdusił jęk i przyspieszył tempo. Nie było to jednak zbyt udane, gdyż Marysia, już wyraźnie zirytowana szepnęła cicho:

- Ciekawe czy ten dresiarz dałby sobie ze mną radę...

Konwulsje przebiegły całe ciało jej partnera. Momentalnie zgiął się wpół, ledwo utrzymując w rękach swoją kochankę i tryskał salwami nasienia prosto do mokrego wnętrza Marysi. Po długiej chwili wypełnionej nieziemskim orgazmem otworzył oczy i spojrzał na swoją ukochaną. Dziewczyna patrzyła na niego z mieszaniną wstydu i fascynacji.

Po chwili runął na łóżko, z Marysią wciąż obejmującą go w pasie.

- Przepraszam...
- Nie, to ja przepraszam. Poniosło mnie straszliwie. Wybacz, nie powinnam była tego mówić. - W przeprosinach Marysi nie słychać było jednak zupełnej szczerości. - Chociaż w sumie to wygląda na to, że powinieneś mi dziękować...

Marcin wybuchnął śmiechem. Ze zmieszaną miną mruknął coś o „nie spodziewałem się” i „to było coś zupełnie nowego”.

Marysia jednak nie słuchała go. Leżała na klacie z przymkniętymi oczami i skupieniem na twarzy. Po chwili Marcin chciał wznowić rozmowę, wytłumaczyć się, lecz nie zdążył.

Jego dziewczyna oparła czoło o klatę Marcina i ze wciąż zamkniętymi oczami sięgnęła powoli ku swojej kobiecości. Chwilę potem zaczęła intensywnie ruszać palcami, sprawiając sobie brakującą jej rozkosz.

Głośny oddech zmienił się w dyszenie. Dziewczyna uniosła się delikatnie i odrzuciła głowę do sufitu. Marcin miał cudowny widok na pieszczącą się kobietę. Jej piękne piersi falowały wraz z każdym, coraz gwałtowniej branym oddechem. Dłoń z furią pracowała nad doprowadzeniem się do orgazmu.

Z jej ust dobiegało mruczenie. Marcin wychwycił słowa brzmiące jak „Tak byś to zrobił?”, w momencie, kiedy Marysia zaczęła podskakiwać i ocierać swoją cipkę o sflaczałego kutasa jej kochanka. Głośne westchnienia towarzyszyły kolejnym podskokom, dając niesamowity pokaz seksapilu.

„Nie mogłabym chodzić... tak skurwielu?”

„Jak wielki możesz być...”

„ACH... Nie dałabym sobie rady, tak...?”

Marcin nie miał pojęcia, o czym mamrocze jego kobieta, niemniej jednak nie mógł odmówić tego, jak seksownie wyglądała. Słuchając jej, Marcinowi ponownie stanął. Pragnął poinformować o tym fakcie Marysię, dać znać, że wystarczy, że postawi fiuta w pionie i dziewczyna będzie miała coś ciekawszego do skakania, lecz ona nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi.

Kilka chwil później Marcin przysiągłby, że usłyszał „Chcielibyście, żebym krzyczała..?”, po czym Marysia otworzyła usta i wydobył się przeciągły krzyk ekstazy, połączony z drgawkami orgazmu.
 

Shamsiel

Cichy Podglądacz
Rozdział IV​

- Nie nazwałabym tego okrutną satysfakcją. W tym układzie nie jestem sama, obydwoje zdajemy sobie z tego sprawę. Po prostu uważam, że jesteśmy w przeznaczonych nam pozycjach. W końcu.
- Doskonale. Dokładnie na to czekałam. To jest arcyważny element naszej terapii.

Pani Beata z szerokim uśmiechem wysączyła kolejny łyk kawy. Jej przenikliwe oczy szukały u Marysi oznak niepożądanych emocji, jak wstyd czy niepewność, jednak niczego nie znalazły.

Od spotkania w blokowisku minął ponad miesiąc. Siedząc przez swoją terapeutką, Marysia sięgała pamięcią do wspólnych chwil spędzonych ze swoim chłopakiem. Ich seks całkowicie przeszedł pod jej batutę.

Marysia całkowicie wierzyła w swoje słowa, o odpowiedniej pozycji w związku. Z zadowoleniem odkryła, że Pani Beata dokładnie tego szukała.

- Co czujesz do Marcina?
- Miłość, bez wątpienia.
- Dobry wybór. Co poza tym jednak?

Chwila milczenia. Siedząca w białej, obcisłej koszuli Marysia zastanowiła się chwilkę.

- Frustrację. Szacunek wymieszany z pogardą. Jego postawa sprawia mi dużo satysfakcji, jednak to nie jest to, czego szukam. Potrzebuję więcej Pani Beato.

- Tak. Ludzie na naszym padole łez są naturalnie podzieleni w kasty, Marysiu. Ty należysz do wyższej kasty. Żebyś w pełni zyskała kontrolę nad sobą, musisz to nie tylko zrozumieć. Musisz to przeżyć.

Marysia z pełnym skupieniem spojrzała na swoją mentorkę, która zaczęła tłumaczyć swoją opinię. Fascynująca kobieta.

***

- Baśka, wytłumacz mi. Czemu jesteś taką upierdliwą osobą?

Marysia stała z Basią w przymierzalni. Czekała na swoją przyjaciółkę, aż zdecyduje którą z sukienek wybierze.

- Przecież to nie ma znaczenia. - Kontynuowała wywód znudzona Marysia – I tak po pół godziny ta sukienka z Ciebie spadnie.
- Patrzcie no, jaka wyrocznia tu stoi. - Zakpiła sobie Basia.
- A co, nie mam racji?
- No masz, masz. - Zachichotała przyjaciółka.

Spacery po galeriach handlowych nie należały do ulubionych czynności Marysi, jednak praca nad przyjaźnią oznaczała od czasu do czasu pewne poświęcenia.

- A jak Ci z Marcinem co? Ostatnio jak Was przyuważyłam na Zwierzyńca, tam koło kina, to nieco przygaszony się wydawał. Wszystko gra?

Marysia przemierzała nudnym spojrzeniem po całej plejadzie ubrań wybranych przez Basię.

- Wszystko gra. Powiedzmy, że jest dobrze poukładane.
- Haha, ułożyłaś go sobie, co?
- Wiadomo.

Marysia uśmiechnęła się szeroko.

- Nie musisz się o nas martwić, ale dziękuję.
- Nie o zmartwienie mi chodzi... Wiesz, podobno Kamil zerwał z tą swoją Łucją...

Informacja o jej byłym zamurowała dziewczynę. Jeszcze chwilę temu była silna, pewna siebie, kontrolująca. Jedna wzmianka o nim… i znowu jest cichą myszką.

- Tak? Ciekawe. - Marysia próbowała udawać, że jej to nie rusza. Jest jednak kiepskim kłamcą – albo Basia zna ją zbyt dobrze.
- Ciekawe, ciekawe. - Basia spojrzała na przyjaciółkę z sympatią. - Jeszcze ciekawsze jest to, że wrócił do miasta. Rozmawialiśmy nawet. Podpytywał o Ciebie.

Serce Marysi zaczęło intensywnie bić.

- Nie martw się Maryśka. Dałam mu Twój numer.

***

- To jest sedno Marysiu. - Pani Beata patrzyła z delikatnością na swoją podopieczną. - To jest klucz. Nie możesz się bać po niego sięgnąć.

- Sama nie wiem. Nie wiem, czy potrafię.

- Koniec końców to jest Twoja decyzja. Znasz moją opinię. Zarówno profesjonalną, jak i prywatną. I wierzę, że masz do tego siłę.

Marysia spojrzała tylko zmęczonym wzrokiem na mentorkę.

***

Długa, zielona sukienka z głębokim wycięciem na nodze doskonale oplatała zgrabną sylwetkę Marysi. Stała, przyglądając się w lustrze. Zastanawiała się, czy nowy nabytek wytrzyma napór piersi i nie rozerwie się. Cóż, w razie czego będzie przynajmniej ciekawie.

Przechodząc przez pokój w długich szpilkach, mimochodem zaprezentowała piękne nogi swojemu gapiącemu się chłopakowi.

- Wyglądasz nieziemsko Kochanie! Przypomnij mi, dlaczego właściwie wyglądasz nieziemsko?
- Bo jestem...
- Tylko nie mów proszę, że nie z tej ziemi!
- …nie z tej ziemi.
- Bez komentarza. - Marcin udał, że jego zainteresowanie wraca na książkę, którą miał na kolanach.
- Eh. Idę na bankiet, zostałam zaproszona.
- Przez kogo? - dociekał Marcin.
- A co ty taki ciekawski jesteś? - mruknęła poirytowana. - Trzymaj nos w książce.

Marcin nie ciągnął tematu. Nie podobało mu się to, że jego kobieta wychodzi tak ubrana na jakieś bankiety, ale co mógł zrobić? Przecież jej nie zabroni.

- Baw się dobrze! - Krzyknął na pożegnanie.
- Taki jest plan. - Odparła uśmiechnięta wesoło Marysia.

***

- Jeszcze raz dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś. - Niski, basowy ton Kamila rozbrzmiewał przyjemnie w uszach.
- W imię starej znajomości. Też byś to dla mnie zrobił.
- Prawda. Niejedno bym dla Ciebie zrobił.
- Czaruś.

Ukontentowana, Marysia usiadła na ławeczce, zakładając nogę na nogę. Jej suknia odsłoniła kusząco zgrabną nogę. Nie umknęło to uwadze jej dawnego chłopaka. Kamil pochłaniał wzrokiem każdy centymetr widocznego ciała. Sprawiało jej to olbrzymią satysfakcję.

- Więc. Nie powiedziałeś mi, czarusiu, jak to się stało, że nie miałeś kogo zabrać na ten piękny bankiet.
- Nie mam dużo do opowiedzenia. Łucja była wymagającą kobietą. Okazało się po prostu, że nie aż tak jak ja. Chciałem eksplorować. Chciałem pływać po oceanie, latać w przestworzach. Łucja nie była do tego stworzona.
- Wiem coś o tym.
- Naprawdę? - Niedowierzający ton Kamila wzbudził w niej śpiącą złość.
- Tak, naprawdę. Wiem, że ciężko Ci sięgnąć wzrokiem poza koniec swojego imponująco dużego noska, ale czasem się postaraj, dobrze?

Mężczyzna zaśmiał się wraz z Marysią. Następnie spojrzał na nią płomienistym wzrokiem.

- Wiesz co się mówi o mężczyznach z dużymi nosami, co?

- Że kłamią, kręcą i uwodzą!

Zaśmiewając się, Marysia wstała z ławki i pobiegła z powrotem do środka. Wepchnęła się na środek roztańczonego tłumu i zrzuciła gwałtownym ruchem nóg szpilki. Kręciła się boso w rytm muzyki, aż przy którymś obrocie uderzyła w potężnie umięśniony tors. Uniosła wzrok, natrafiając na zielone oczy, spoglądające na nią z rozbawieniem.

Prosty nos, pełne, jak na mężczyznę usta, krótkie, ciemne włosy. Nic specjalnego. Jednak w połączeniu z wyborną symetrią twarzy i wydatnymi kośćmi policzkowymi, tworzyły niezwykle przystojną twarz.

- Co się z Tobą stało?

Marysia bardziej wyczytała z ust niż usłyszała pytanie swojego eks. Z delikatnym uśmiechem wzruszyła ramionami. W końcu sama nie była pewna odpowiedzi na jego pytanie.

Kamil nachylił się delikatnie.

Wiedziała co się za chwilę stanie.

Decyzję podjęła już dużo wcześniej niż była tego świadoma.

Pocałunek sprawił, że aż zadrżała.

Po cudownej chwili oderwali się od siebie. Muzyka ponownie porwała Marysię do tańca, tym razem z partnerem. Każdy ruch przypominał jej o dawnej miłości, jaką do siebie czuli. Radość, śmiech, smutek. Pożądanie, nigdy niespełnione. Nawał emocji wybijał oddech z jej piersi, lecz taniec nie wymagał oddechu. Wymagał serca.

Po niezliczonej ilości przetańczonych piosenek, gdy wieczór zmienił się w noc, dawna para kroczyła obok siebie, niewiele mówiąc. Kamil tulił mocno partnerkę do siebie, chroniąc przed chłodem nocy.

- Dawno się tak nie czułem, wiesz?
- Oczywiście, że wiem. Musiałeś cierpieć, odkąd mnie zostawiłeś. - Tak skrzętnie ukrywana gorycz w końcu wylała się z Marysi.
- Nigdy Cię za to nie przeprosiłem. Przepraszam. Mam wrażenie, jakbym popełnił najgorszy błąd swojego życia, jakbym...
- Daruj sobie, proszę. Nie chciałam wyciągać od Ciebie przeprosin, nie o to mi chodziło. Chciałam Ci po prostu dosrać. - parsknęła.
- Dosranie zaliczone! - odpowiedział Kamil, wracając do swojej wesołości.
- Szkoda, że tylko dosranie...
- Noc jeszcze młoda. Muszę Cię w końcu odwieźć. Kto wie, co się stanie po drodze?
- Ja wiem.

Ociekające pożądaniem słowa Marysi zatkały jej byłego. Patrzył na nią i nie mógł jej poznać. Czy ta stojąca w obcisłej, wiele odsłaniającej sukni dziewczyna to ta sama, stłamszona Marysia?

- Nic się nie stanie. Cóż, jak będziesz się tak przypatrywał moim piersiom to z pewnością Tobie stanie, ale nic poza tym.

Twardy, zdecydowany ton odebrał Kamilowi nadzieję.

- Bo to musi być odpowiednia pora i odpowiednie miejsce. Dlatego przyjdziesz w przyszłą sobotę do nas na kolację. Zjemy, napijemy się. Poznasz mojego chłopaka. A potem mnie zerżniesz.

Po tych słowach Marysia odwróciła się i odeszła, kręcąc kusząco biodrami.
 

Shamsiel

Cichy Podglądacz
Rozdział V​

Ciemny pokój nagle rozbłysł jaskrawym, agresywnym światłem. Marysia zmrużyła oczy, starając się przyzwyczaić do jasności.

- Miałaś wrócić przed północą.

Niezadowolony ton Marcina z trudem przebił się przez warstwę tłumiącą alkoholu i dotarł do mózgu Marysi.

- Technicznie rzecz biorąc, zawsze jest przed północą.
- Bardzo, kurwa Twoja mać, zabawne.

Marysia przez chwilę w milczeniu wpatrywała się w Marcina.

- Co Ty do mnie powiedziałeś?
- Eh. Przepraszam, poniosło mnie. Martwiłem się o Ciebie. Nie dawałaś znaku życia, telefon milczał.
- Byłam na bankiecie, co miałam robić, w telefonie siedzieć? I to chyba normalne, że impreza kończy się w nocy, prawda? Byłeś przecież na paru.
- Więcej niż paru, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Słuchaj...
- Nie, to Ty słuchaj. - Rozkazujący ton Marysi przerwał mu w pół słowa. - Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie. Przestań mnie napastować.

Kończąc rozmowę, udała się do łazienki. Marcin wytrwale czekał, aż jego ukochana skończy się myć. W trakcie czego układał w głowie niemożliwe do zrealizowania wersje rozmowy, z licznymi ciętymi ripostami i argumentami nie do odbicia. W jego głowie Marysia na kolanach przepraszała.

Zaatakował ją, jak tylko wyszła.

- Dobrze się bawiłaś z tym swoim kolegą?
- Oj tak, dziękuję. - Odpowiedź Marysi zbiła go z tropu. Miała się bronić, wycofywać. A ta po prostu mówi, że ‘tak’?
- Musi być świeeetnym facetem, że tak po prostu się zgodziłaś z nim wyjść. - Spróbował z innego kąta.
- Jest świetny, sam się przekonasz. Przyjdzie w sobotę na kolację.

Bez kolejnego słowa, Marysia weszła do łóżka i szybko zasnęła, zostawiając wbitego w ziemię Marcina za sobą.

***

Marcin siedział z książką w ręku, wciąż nie mogąc uwierzyć, że niedługo przyjdzie tu jakiś palant na kolację. Rzucał co i rusz wściekłe spojrzenia w kierunku Marysi, która z uwagą dobierała kolczyki. Miała na sobie dzisiaj eleganckie, czarne spodnie garniturowe połączone z białą, koronkową bluzką. Jej wielkie piersi ponownie próbowały wydostać się z okowów bluzki. Musiał przyznać, że wyglądała fantastycznie. Mimo wściekłości miał ochotę zerwać z niej ciuchy i wziąć ją na stole.

Może... Może powinien tak zrobić? Może ta cała gra dominacji miała go do tego sprowokować?

W sumie to po co miałaby zapraszać kogoś na obiad. Fala podniecenia przebiegła Marcina. To jest takie oczywiste, takie proste. Tak zmyślne. Ona to wszystko robi dla niego. Po to, żeby go rozbudzić!

Marcin wstał i pewnym krokiem podszedł do przeglądającej się w lustrze Marysi.

- Cudownie wyglądasz kotku.
- Dzięki. - Mruknęła bez zainteresowania.

KLASK.

Nagłe uderzenie w nieznacznie wypięty tyłek Marysi zaskoczyło równie mocno ją co i sprawcę klaśnięcia. Po chwili dziewczyna się otrząsnęła.

KLASK.

Tym razem uderzenie padło na głupkowato uśmiechniętą twarz Marcina.

- Nigdy więcej tak nie rób.

Rozgrzany policzek palił żywym ogniem. Marcin nie mógł nic wykrztusić.

- Zrozum wreszcie jedno. Nie dla psa kiełbasa. Moje ciało jest tylko i wyłącznie moje. Nie masz do niego żadnych praw, chyba że Ci je udzielę. Jasne? A teraz idź na zewnątrz i poczekaj na Kamila.
- ...Co? - wykrztusił wreszcie Marcin.
- No chyba ładnie by było go podprowadzić do mieszkania? W końcu nigdy tu nie był. No już, na co czekasz?

Zrezygnowany Marcin powlókł się do drzwi, włożył buty i kurtkę i wyszedł w piękny wieczór, czekać na gościa.

***

- Świetnie gotujesz, już zapomniałem o tym!
- Ja również o wielu rzeczach zapomniałam. Fantastycznie, że mamy okazję odkryć je na nowo, prawda?

Marcin w skupieniu dłubał w talerzu. Szok tego, jak potraktowała go jego kobieta, wciąż nie mógł zejść. Z pewnością nie po tym, jak poza liściem, dostał na twarz informację o tym, że Kamil to jest pierwsza miłość jego ukochanej. Wyjaśniałoby to, dlaczego Marysia robiła wciąż maślane oczy do siedzącego tuż obok niej Kamila.

Dodatkowo, czego bał się przyznać przed sobą samym, nie mógł zwalczyć wzwodu, który towarzyszył mu od jego konfrontacji z Marysią. Z pewnością każdy wybaczyłby mu brak zainteresowania kolacją.

Nie żeby jego kobieta go potrzebowała. Wpatrzeni w siebie, Kamil z Marysią rozprawiali o przeszłości. Niejednokrotnie, Marcin widział dłoń swojej dziewczyny, lądującą na udzie rozmówcy. Uśmiech nie schodził z jej ust.

- Serio mówię, tak fenomenalne jedzenie, że wybaczcie mi, ale chyba wypoleruję talerz do czysta.
- Haha, taak, ja też mam dzisiaj w planach polerowanie.

Mówiąc to, jej dłoń poruszyła się na udzie Kamila. Marcin zobaczył, jak ich gość wyprostował się delikatnie i szeroko uśmiechnął.

- Zapowiada się wspaniały wieczór. - Basowy głos Kamila wibrował z zadowoleniem.

Marcin miał po dziurki w nosie ich gościa. I jego fenomenalnego głosu.

- Może pozbieram naczynia, chętnie się odwdzięczę za tak wspaniałą kolację i towarzystwo...
- Odwdzięczysz się, nie martw się, ale nie w taki sposób, przestań! Marcin, pozbieraj proszę naczynia. - Marysia rzuciła w jego stronę, zerkając na niego. - Kamil jest z pewnością bardzo spięty Twoją obecnością. A to przecież nasz gość, musimy o niego... Zadbać.

Marcinowi przywidziało się, że Marysia przesunęła rękę jeszcze dalej. Niestety, nic nie widział, bo dawna parka siedziała naprzeciw niego i obrus mu zasłaniał. Z westchnieniem wstał, zebrał naczynia i ruszył do kuchni.

- Umyj je od razu, proszę!

Marcinowi nie spieszyło się specjalnie, więc powoli zaczął ogarniać brudy. I dobrze. Niech dziewczyna wie, że się stara. Niech trochę zatęskni. Po kilku minutach usłyszał krzyk Kamila:

- Marysia prosi, żebyś jeszcze przygotował torcik!

Jaki, kurwa, torcik?

Szukanie deseru pochłonęło go na kolejne kilka minut. W końcu poirytowany skierował się do pokoju, krzycząc po drodze:

- Jaki ty torcik chciałaś?

Marcin zatrzymał się w drzwiach do salonu i spojrzał na siedzących przy stole. Marysia łapała oddech, wyraźnie zaczerwieniona.

- Wszystko ok? - Zapytał niepewnie.
- Tak, tak, wszystko gra. - Marysia odparła ciężko. - Nie znalazłeś? Był w lodówce.
- Nie, niczego nie znalazłem. - Marcin przeniósł wzrok na uśmiechniętego Kamila. Wyglądał na zadowolonego z życia.
- Kuurka, może nie przywieźli? A to miała być niespodzianka. - Marysia brzmiała na zawiedzioną. - Wiem! - Krzyknęła radośnie. - A może pojedziesz do cukierni i się dopytasz? Proooszę.

Marysia zrobiła maślane oczy.

- No ok, ale o tej porze cukiernia miałaby być otwarta?
- Tak, ta będzie. To Marcepan, na Konarskiej 12.
- Przecież to na drugim końcu miasta...
- Proszę?

Z głębokim, teatralnym westchnięciem, Marcin pokiwał głową, ubrał się i wyszedł z mieszkania.

Jadąc samochodem, zdał sobie sprawę, co w tej scenie było nie na miejscu. Marysia rozmawiając z nim, wyglądała jakby intensywnie ruszała pod stołem ręką.

***

Marcin nie był idiotą. Wiedział, co jest grane, wiedział, że jego dziewczyna... Coś kombinowała. Zaśmiał się z samego siebie. Coś kombinowała.

Ciekawe, czy jeszcze ma na sobie ubranie.

Jazda o 23:00 do piekarni oddalonej o kilometry nie pozostawiała mu złudzeń. Marysia miała w planach rozłożenie nóg dla swojego byłego.

Mimo wszystko Marcin przez cały wieczór, aż dotąd nie mógł pozbyć się uporczywego wzwodu. Jak jego dziewczyna wysłała go poza mieszkanie, żeby mieć przestrzeń i czas dla swojego byłego, jego kutas zrobił się twardszy od stali.

Marcin nie był idiotą. Miał jedna do podjęcia ważną decyzję. Musiał zdecydować, kim tak naprawdę był.

Z piskiem opon zawrócił i ruszył z powrotem do mieszkania.

***

W domu panował mrok. Wchodząc do salonu, Marcin zapalił światło. Stół nadal był zastawiony jedzeniem i piciem, jednak po Marysi i Kamilu nie było śladu. Krzesło ich gościa leżało na podłodze.

Z bijącym sercem Marcin zastanowił się co zrobić. Przez głowę przebiegało mu tysiąc myśli na sekundę. Czy są gdzieś w mieszkaniu? Czy wyszli gdzieś razem? Czy może Kamil sobie poszedł, a jego ukochana już śpi?

Złudna nadzieja, że ta ostatnia opcja jest prawidłowa, nadal tliła się w jego sercu. Nawet pomimo potężnego wzwodu na myśl o... Innych opcjach, Marcina nie opuściła nadzieja.

Wyszedł z pokoju i stanął na korytarzu. Może wszystko wróci do normy? Będzie jak kiedyś, kiedy Marysia była szarą myszką, a przy niej on wydawał się silnym, zdecydowanym mężczyzną.

Wiedziony intuicją, Marcin zrobił kilka kroków w kierunku schodów, prowadzących na górę. Do sypialni.

Albo niech nawet będzie po nowemu, z silną i zdecydowaną Marysią. Tylko bez innych mężczyzn.

Znalazłszy się na szczycie schodów, Marcin dostrzegł światło wypływające spod drzwi sypialni. Cóż, o niczym to nie świadczy, prawda? Może czeka na niego. Zła, że zbyt długo kazał na siebie czekać i jej były wyszedł.

A delikatne, stłumione, rytmiczne łupanie dochodzące zza drzwi? Może to leci muzyka. Jakiś dubstep czy inne techno.

Nic jeszcze nieprzesądzone.

Marcin nie wiedział, która opcja przemawiała do niego bardziej. Nie był już w stanie się dłużej zastanawiać, więc pewnym krokiem podszedł do drzwi. Westchnął głęboko i otworzył je szeroko.

Szeroko otwarte usta Marysi nie wydawały żadnego dźwięku. Jej wywrócone do sufity oczy nie zobaczyły stojącego w progu chłopaka. A trzymający Marysię na rękach Kamil był zbyt zajęty metodycznym wsuwaniem i wysuwaniem swojego olbrzymiego członka z mokrej dziurki swojej kochanki, żeby zwrócić uwagę na cokolwiek innego.

Potężne uderzenia współgrały z opadającym ruchem trzymających Marysię rąk, potęgujących wbijanie się w dziewczynę. Kamil walił dziewczynę Marcina bez opamiętania, dając jej tak nieziemską dawkę rozkoszy, że nie była w stanie wydobyć z siebie dźwięku. Dziewczyna była w rękach swojego kochanka jak marionetka, bezwładna, poddana woli swojego pana.

Po dłuższej chwili Marysia wydała z siebie gardłowy, przeciągły jęk i wpadła w konwulsje. Zaczęła mocno klepać Kamila po klacie. Kiedy z niej wyszedł, na ziemię trysnął strumień soków Marysi. Jej głowa opadła na ramię kochanka. Ten delikatnie odstawił ją na ziemię. Nogi dziewczyny trzęsły się niekontrolowanie, jakby nie dawały sobie rady z utrzymaniem ciężaru ciała właścicielki.

Stali tak przez chwilę, obejmując się. Marcin usłyszał, jak Marysia szeptem mówi:

- Więcej…

Oderwawszy głowę, Marysia ujrzała wreszcie swojego chłopaka stojącego w drzwiach sypialni. Bez słowa kiwnęła głową w kierunku fotela stojącego obok łóżka. Sama chwyciła Kamila za rękę i poprowadziła go w kierunku wyścielonego wspaniałą pościelą łoża.

Reakcja jego dziewczyny wbiła Marcina w ziemię. Niby zdawał sobie sprawę z tego, jak wygląda teraz ich relacja, jednak taki brak - śladu choćby - poczucia winy był... Dziwny. Intensywny. Podniecający.

Podszedł do fotela i opadł na niego, nie mając chęci do żadnej walki. Nie, w tej chwili miał jedynie nadzieję, że Marysia pozwoli mu sobie zwalić.

Tymczasem Kamil – zerknąwszy z ledwo skrywanym rozbawieniem na obecnego chłopaka jego byłej – usadowił się za wypiętą Marysią.

„Co za dupeczka”. Pomyślał z zadowoleniem. „Że też ten koleś tak po prostu ją oddał”.

Widok był zaiste niesamowity. Pozycja na pieska nie była często wykorzystywana przez Marysię w jej przeszłości. Jednak przemiana, jaką przeszła ma swoje odzwierciedlenie w absolutnym mistrzostwie pozycji, jaką przyjęła.

Jej wielkie piersi były oparte o wygodne łóżko a ręce wyciągnięte przed siebie. Twarz miała opartą czołem o poduszkę. Jej plecy przybrały wspaniałą parabolę, prezentując zgrabny tyłeczek, którym teraz kręciła zachęcająco.

Kamil był dżentelmenem i nie pozwolił na siebie czekać. Z pełnym satysfakcji chrząknięciem wszedł głęboko w swoją byłą. Była już świetnie przygotowana, dlatego też nie miał litości. Zaczął intensywnie ruszać biodrami, wprawiając całą Marysię w kołysanie.

Każde wejście było okraszone głośnym klaśnięciem i jękiem jego kochanki. Marysia niemal od razu chwyciła pościel w dłonie i ścisnęła mocno. Z jej gardła dobiegały odgłosy, których jej chłopak nigdy wcześniej nie słyszał. Odgłosy, które były wcieleniem seksu.

Podobnie jak Kamil, co zauważył z nieskrywaną zazdrością Marcin. Mężczyzna był wyraźnie umięśniony i wysportowany. Miał również czym pracować. Duży, nieco wygięty, żylasty penis sprawiał właśnie jego dziewczynie niewysłowioną ekstazę.

Kiedy Marcin podziwiał spocone ciało Kamila, które wyglądało jakby wykute przez starożytnego mistrza dłuta, Marysia obróciła głowę w kierunku swojego chłopaka.

Z szerokim uśmiechem zaczęła go podburzać:

- Jak Ci się tak podoba, możesz być drugi w kolejce.

Spalony krwistą czerwienią Marcin oderwał – z niejakim trudem – wzrok od kochanka jego kobiety. Spojrzał jej prosto w oczy, szukając słów, które mógłby wypowiedzieć. Nie znalazł żadnych.

- Wiem, że jesteś hetero... OOCH TAK, TUTAJ... - Wypowiedź Marysi została przerwana lekką zmianą przybranej postawy Marcina. - Jesteś hetero... - Wznowiła Marysia, kiedy już się uspokoiła – Ale i tak byś doszedł jak pojebany, jakby Kamil się za Ciebie wziął. Jak będziesz grzeczny, to może Ci na to pozwolę…

Głośne klaskanie ciał było jedynym, co wypełniało uszy Marcina przez następnych kilka chwil.

„Jak ona daje sobie z tym radę tyle czasu?” Pomyślał mimowolnie Marcin.

- Będziesz mnie musiał nosić na rękach. - Marysia ponownie zaczęła okrutne uwagi. - Po takim ruchaniu nie będę mogła chodzić..AAH

Kamil w tej samej chwili chwycił Marysię za włosy i szarpnął mocno.

Dziewczyna zareagowała natychmiast, unosząc się i opierając na dłoniach. Każde wbicie się tłustego fiuta Kamila wywoływało jęk rozkoszy Marysi. Niedługo potem Najdroższa Marcina zaczęła ponownie swoje gardłowe jęki. Orgazm przeszył ją na wskroś, powodując konwulsje całego ciała. Tym razem jednak jej kochanek nie był wspaniałomyślny. Wprost przeciwnie, przyspieszył ruchy i samemu zaczął warczeć. Ładował Marysię z prędkością, której Marcin nie wyobraziłby sobie przez dzisiejszym wieczorem. Jego dziewczyna w reakcji zaczęła wyć wniebogłosy, nie dając sobie dłużej rady z kochankiem.

Do wycia Marysi dołączył w końcu ryk samca alfa, który doczekał się wreszcie momentu pompowania nasienia w swoją wybrankę.

Para, zdyszana i zmęczona jakby przebiegli maraton, opadła na łóżko.

Równie zdyszany był Marcin, trzymający swojego sflaczałego członka w rękach, oblepionych jego własną spermą.



Epilog​


Pani Beata patrzyła z nieskrywanym zadowoleniem na młodą i seksowną dziewczynę, idącą wąską ulicą. Miarowym ruchem zataczała koła łyżeczką w filiżance.

Końcowa terapia, jaką dzisiaj przeprowadziła, była dokładnie tym, czego potrzebowała po ciężkim tygodniu. Wydobycie tego diamentu na wolność było okupione dużym wysiłkiem, lecz satysfakcja z wygranej była tego warta.

Po krótkiej chwili upojenia kolejnym zwycięstwem, Pani Beata podeszła do swojego biurka. Zebrawszy wszystkie informacje i notatki dotyczące Marysi, wyjęła wyjątkową teczkę, opatrzoną skomplikowanymi wzorami. Starannie uzupełniła dokumentację. Nie ma miejsca na pomyłkę. Skończywszy pracę, zamknęła teczkę i spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na znajdujące się na drugim końcu gabinetu drzwi. Odkładanie tej chwili nie ma sensu.

Do dzieła.
 
Podobne tematy
Rozpoczęty przez Tytuł Forum Odp Data
A Zdrada (nie)kontrolowana Seks 2
Michal29 Zdrada Seks 18
P Zdrada kontrolowana Fantazje erotyczne 4
Michal29 Zdrada Seks 41
M Zwiazek a zdrada. Wasz punkt widzenia Związki 65

Podobne tematy

Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry