Jak poznaliście partnerkę / partnera?

Witam.

Dokładnie, jak w temacie.

Śmiało, pochwalcie się !

pozdrawiam

Pierwszą w lózku drugą w szkole.

przez internet.. a dokładnie gg.. rozmawialismy przez 2 miesiące i w końcu sie spotkaliśmy.. po dwóch dniach byliśmy już parą a jutro mija 14 miesięcy <buja w obłokach>

O, a to zadko się zdarza... a jednak wszytkiego naj w dalszej drodze

Wydaje mi się, że już taki temat był :roll: .

Ja poznałem Rusałeczkę na imprezie urodzinowej mojego znajomego wyprawianej u mojego znajomego (a ona była z jego klasy). Zakochałem się od pierwszego wejrzenia a gdy wychodziła z imprezy to poczułem, jakbym coś stracił. Więc czym prędzej od tegoż znajomego wyciągnąłem numer Gadu-Gadu do niej i rozmawiałem a także spotykałem się lub wychodziłem do pubu. Noi tak po ponad miesiącu z wielkimi oporami języka porozmawialiśmy o "nas" i "naszej" przyszłości .

Koszałek Opałek napisał:

Wydaje mi się, że już taki temat był :roll:.

Kliknij aby rozwinąć...

Nie było takiego tematu :roll:

a ja przyszłam na 'krzywy ryj' na urodziny mojego mężczyzny. tzn było tak ze moja przyjaciółka koniecznie chciala się ze mną spotkać i umówiła sie ze mną w takiej knajpie gdzie sie wszyscy znajomi spotykali i znajomi znajomych itd i okazało się że sie przy okazji na urodzinki załapałam, a dwadzieścia dni później byliśmy parą.

a aj od pierwszergo wejrzenia 'wpadłam' drugiego dnia w nowym liceum. Po dwóch tygodniach- razem. 16 września minie rok

Ja mojego męża poznałam na weselu mojej koleżanki na który oboje przyjechaliśmy z zagranicy :wink: . Chyba wyczuliśmy, że tam coś się wydarzy :roll: No i teraz jesteśmy 7 lat razem.

A ja poznalem przychodzac na sylwestra do kolezanki zniesc Toat o 0:00 2 lata z rzedu.Miedzy czasie wogole sie niewidywalismy. Pozniej moja kolezanka zapytala sie czy z nia nie pojde na studniowke bo niema z kim isc a potem dostalem od niej na walentynki kartke i juz tak jest 3,6 roku a od 6 miechow jestesmy Narzeczenstwie

Miala wtedy moze 6 lat, a moze mniej. Przyjechala tutaj na wakacje, ale nikogo nie znala - nie miala ani kolezanek, ani kolegow. Rodzice dali Jej wielka reklamowke slodyczy i przyprowadzili Ja na podworko. Chodzila od jednego dziecka, do drugiego i czestowala tymi slodyczami, przy okazji poznajac nowych kolegow i kolezanki.

Podszedlem i spytalem sie, czy moge sie poczestowac. Odpowiedziala "nie" i poszla czestowac inne dzieci.

Kocham Ja.

Wyszedłem na dwór, by wyżucić śmieci, byłem nowy na tym podwórku. Ze stada dziewcząt dobiegło mnie "cześć" - biedne nie spodziewały się, że zawrócę i zagadam(nie wiedziały z kim mają do czynienia). Po wakacjach (ok 3 miesiące)byłem już z tą, szesnastolatką która założyła się z koleżankami, że odważy się powiedzieć "cześć". Brzmi dziecinnie zwłaszcza, że nigdy nie przyszło mi do głowy poznać dziewczynę w ten sposób(zawsze to ja zagaduję).

a ja mam przyjaciolke...totalne przeciwnienstwo mnie(ale kocham Cie, Olu). Przyjechala do mnie "na wies" i zekla, calkiem powaznie: "Mam dla Ciebie faceta, ty wredna, odpychajaca, zimna suko!"
- Pierdoly cizniesz. Nie ma bata, zeby ktos mnie zniosl!
Potem dostalam krotki opis z ktorego wyniklo, ze juz mi sie rzeczony osobnik spodobal. Najbardziej sie chyba wzruszylam opowiescia o jego maturze z polskiego - napisal 3strony (tyle co ja) i po godzinie opuscil sale...po prostu wyczerpal temat. Zdal calkiem niezle i okazal sie o rok mlodszy, choc mature robilismy w tym samym roku (Nie, nie powtrzalam zadnej klasy), a ,musiscie wiedziec jezeli juz na cos lecialam, to tylko na inteligencje. Potem zostalismy sobie przedstawieni (oczywscie bylam odpychajaca jak zawsze, choc naprawde sie staralam byc urocza ). Potem poplynelismy razem na rejs, on byl kapitanem . I tam ocipialam ze szczescia. Zglupialam na tyle,ze zaczelam go podrywac (mam na swoje usprawiedliwenie, ze wypilam tego wieczora cala butle wina), potem , w czasie tego rejsu, robilam tysiace rzeczy, za ktore do dzis mi wstyd ale ktorych nie zaluje. Np: wzalam mu do koi , pierwsza go pacalowalam (on tak twierdzi, ja ledwo pamietam ten wieczor, wiec mu ufam w tej kwestii), usmiechalam sie do niego (ochyda!!) i generlanie zachowywalam sie jak siksa. To byly najwspanialsze chwile mojego zycia.
Jestesmy razem juz ponad rok i myslimy o sobie zupelnie powaznie...

Przepraszam...trochu sie rozgadalam

Skoro myślicie o sobie poważnie, skąd te przypuszczenia, że Cię zdradzi? (w temacie 'Jeszcze raz o zdradzie') ?

Nie mowie, ze mnie zdradzi. Mowie tylko, ze jakby zdradzil to nie robilabym z tego wielkiego hallo....bo to by byla moja wina .

Moglbys cos na temat napisac, cwaniaczku :evil:

Ja poznzlam mojego ukochanego w tramwaju nr.5

a ja poznalam przez neta, ze trzy lata temu, jednak odleglosc robila swoje i zylismy jakies 1,5 roku wylacznie na telefonach, ani razu sie nie widzac ... pozniej przerwa, kontakt urwany, a pozniej przypadkowe spotkanie na feriach w gorach .. no i stare emocje odzyly ... :roll:

mój partner pracował w firmie ojca. kiedyś poszłam coś z ojcem załatwiać i tak się poznaliśmy... na początku na kilometr od siebie, bo jest między nami 9 lat różnicy. ale później cięzko było wytrzymać, strasznie nas do siebie ciągnęło. mieliśmy się ukrywać z tym uczuciem, bo stwierdziliśmy, że tak będzie bezpieczniej...
nie wyszło. myśleliśmy, że jak ojciec się dowie to odseparuje mnie od świata. ale okazało się, że on ma w dupie moje życie i nawet się nie zainteresował tym, z kim się spotykam.
i od ponad dwóch lat tworzymy szczęsliwy związek.

Na sciance wspinaczkowej podczas asekuracji odpadła tak że wisiała do góry nogami
no to ja najpierw opierd... tego co ja asekurował a potem sciągnołem ja z tamtąd.... a potem za jakieś 6 miechów spotkaliśmy sie w szkole.... a potem po jakiś 7 byliśmy razem....