Mam straszny problem, nie wiem co robić. Mój chłopak wpadł w dołek i to niestety przeze mnie. Jesteśmy razem 3 lata. Od roku nie działo się za dobrze. Mieliśmy parę sytuacji konfliktowych. Mój chłopak ma problemy z komunikacją, nasze rozmowy, kłótnie są straszne, prawie nic nigdy nie chce mi powiedzieć i wyciągam z niego cokolwiek niemal siłą. Nasze problemy i kłótnie spowodowały, że nie czuję się już tak "bajecznie" jak przed nimi, chłopak trochę osiadł na laurach w porównaniu z tym jak zdobywał mnie na początku. Możliwe, że zaślepiona własną frustracją z tego powodu za dużo od niego wymagałam. Nieraz mu narzekałam, że te kłótnie coś we mnie zabiły, że nie potrafię być taka szczęśliwa jak dawniej. Po ostatniej takiej rozmowie mój chłopak wpadł w dołek i przygnębienie. Nie chce rozmawiać, gdy pytam czy mogę coś dla niego zrobić, czy mam go zostawić, czy być przy nim, czy mu coś ugotować, czy zrobić coś, cokolwiek żeby się otrząsnął, odpowiada "nie wiem", "rób co chcesz". Gdy pytam czy chce się rozstać, milczy albo mówi "nie podoba mi się to pytanie", "o nic mnie już dzisiaj nie pytaj" i leży, ignoruje wszystko co mówię. Trwa to już kilka dni. Teraz trwa sesja, on ma zaliczenia i się nie uczy. Próbuję go zmobilizować, przez cały semestr uczył się z zapałem, pozdawał najgorsze rzeczy, jest jednym z najlepszych w swojej grupie, teraz zostały mu do przygotowania dwie prezentacje na zaliczenie przedmiotu, a on nic nie robi. Miał dzisiaj się zabrać, pokiwał głową, że to zrobi, a gdy wróciłam okazało się, że nic nie robił. Gdy zapytałam czym się zajmował cały dzień, powiedział, że oglądał porno i grał w gry (porno to jego sposób na radzenie sobie ze stresem, który go przytłacza). Odkąd wróciłam do domu leży na łóżku i nie da się z nim porozumieć. Co zrobić? Pomocy!