Opowiadanko zainspirowane fotomontażem znalezionym w sieci.
Bez obaw, Hermiona nie padła ofiarą sadystycznego zwyrodnialca, o nie! To najzupełniej niewinna sesja cosplayu...
Otóż Hermiona, umówiwszy się z niegdyś z kilkoma przyjaciółkami na zakupy, przypadkowo zaszła do nowo otwartego sklepu z kostiumami przy ulicy Pokątnej 257.
Przyjaciółki były wniebowzięte, zachichotały unisono i od razu zanurkowały między regały. Po kilku minutach śmiechów, ochów, achów i wybuchów złości przy wyrywaniu sobie co lepszych ciuchów, panienki zgodnie postanowiły urządzić sobie wieczorem odjazdowy bal przebierańców.
Przejrzawszy wystawiony towar, Hermiona nieco pomarkotniała. Doszła do wniosku, że jest za duża by przebierać się za pikaczkę, smerfetkę, czy innego dzięcielinka. Odłączyła się od grupy by na własną rękę poszukać sklepu z odpowiedniejszym asortymentem.
Długo błąkała się po wąskich uliczkach, aż wreszcie, gdzieś na zupełnym odludziu, uwagę jej przykuła dziwna wystawa sklepowa.
Za szybą nie było nic oprócz dwóch manekinów ubranych w kostiumy z czarnego lateksu. Kostiumy lśniły kusząco i miały mnóstwo gustownych dodatków - jakichś nitów, sprzączek, rzemieni i metalowych kółek. Zdaniem Hermiony, wyglądało to fascynująco. Przy wejściu wisiał napis „TYLKO DLA DOROSŁYCH”.
- Oho - pomyślała młoda czarodziejka kładąc rękę na klamce - tu na pewno nie będzie strojów dla dzieci!
We wnętrzu panował mrok, ale gdy oczy przyzwyczaiły się jej do ciemności, zauważyła łysawego jegomościa stojącego za ladą. Przywitała się grzecznie, ale zaraz zadarła brodę i spojrzała wyzywająco, by nawet nie śmiał uznawać jej za osobę niewystarczająco dorosłą. Powiedziała, że kupuje czarny kostium, taki jak na wystawie, a gdy dziwnie skrępowany sprzedawca zapytał czy zdaje sobie sprawę do czego on służy, bez wahania odpowiedziała że oczywiście, niech sobie nie myśli, a w ogóle to niech jej zapakuje torbę jakichś dodatkowych akcesoriów. Nie widziała wyraźnie co leży na półkach, ale czuła się ciut niepewnie i chciała jak najszybciej załatwić sprawę. Westchnęła głośno gdy usłyszała cenę, ale zapłaciła, złapała za pakunki i czmychnęła za drzwi.
Dopiero po powrocie do domu dotarło do niej, że coś tu nie gra. Ale nic. Rozebrała się do rosołu, bo obcisły kostium niezbyt pasował do bielizny i sprawnie naciągnęła lateks na nagie ciało. Przeżyła niemiłe zaskoczenie gdy okazało się, że gumowe wdzianko miało braki w najmniej odpowiednich miejscach. Jej piersi i spory obszar między nogami były kompletnie odsłonięte!
Macała się szukając jakichś suwaczków, zapinek, czegokolwiek, by ukryć intymne części ciała, ale bez rezultatu. Niech to szlag! przecież to całkiem inny kostium niż na wystawie.
Przejrzała zakupy i oprócz gorsetu nie znalazła nic co wyglądałoby na części garderoby. Zerknęła żałośnie na pustą portmonetkę i postanowiła kontynuować. Zasznurowała gorset, co jeszcze bardziej wyeksponowało jej piersi, na szyi zapięła skórzaną obrożę, a na przegubach rąk i nóg cztery opaski z metalowymi kółkami. Stopy wsunęła w czarne szpilki.
Przyduże - pomyślała. - Wydałam majątek, a nawet pantofle mi nie zostaną.
Torba była prawie pusta, na dnie zostało już tylko kilka zagadkowych gadżetów. Sięgnęła po czerwoną, plastikową kulkę na rzemiennym pasku. Co to może być? Kulka miała wielkość dorodnej mandarynki, była lekka i pusta w środku, a jej powierzchnię pokrywały drobne otworki.
Na szczęście do zakupów były dołączone ulotki instruktażowe, więc Hermiona wybrała tę od kulki, a ujrzawszy rysunki pokręciła z niedowierzaniem głową. Toż to taki fikuśny knebel. Powariowali ci ludzie!
Na policzki wystąpił jej nagły rumieniec gdy przypomniała sobie sprzedawcę, jak pytał czy wie co kupuje, a ona: oczywiście że wie, wie wszystko, wszystkiego będzie używać. Auu! spalę się ze wstydu.
Chwilę trwało zanim się opanowała. Cóż, niech będzie, trudno, skoro się powiedziało A, to... Wcisnęła sobie kulkę do ust i dopięła skórzany pasek. Knebel był zaskakująco wygodny, nie uwierał, nie drażnił, miał gładką powierzchnię, którą przez jakiś czas badała językiem.
Dobra, co tam jeszcze zostało? Jakieś trzy szklane, kopulaste pojemniczki z wmontowanymi zaworkami. Ciekawe. Rozłożyła instrukcję, ale zanim zabrała się do czytania, zauważyła, że coś kapie jej na kartkę. No jasne, kiedy nie można zamknąć ust, gruczoły ślinowe wzmagają produkcję, a otworki w kneblu nie służą do oddychania, tylko do odprowadzania nadmiaru śliny.
To może być nieco kłopotliwe, pomyślała.
Wróciła do instrukcji i zamurowało ją. Co to jest? przyssawki do piersi?!
Opadła na łóżko śmiejąc się histerycznie, a raczej gulgocąc przez knebel. Kupiła sobie przyssawki do cycków, hyhyhy, sklep dla zboczeńców, hyhy.
Kiedy jej przeszło, otarła sobie brodę ze śliny i zabrała do szklanych przyssawek. W skład zestawu wchodziła mała pompka którą należało podłączyć do zaworka w przyssawce.
Przystawiła ampułkę do lewego sutka i uruchomiła pompkę. Poczuła delikatne łaskotanie gdy sutek nabrzmiewał, wolno wciągany do wnętrza. Po chwili, nienaturalnie rozdęty, wypełniał już prawie całe naczynie. To jak stawianie baniek, skonstatowała Hermiona, podciśnienie zasysa ciało do karykaturalnych rozmiarów. Zabawne uczucie. Zakręciła zaworek, odłączyła pompkę, i powtórzyła operację na prawej piersi.
Przez szkło obserwowała jak sutki czerwienieją od nabiegłej krwi. Próbowała na siłę oderwać jedną z ampułek ale ta trzymała solidnie. Rozbolało ją tylko nadwerężone w tym miejscu ciało. Po chwili wstała i podskoczyła parę razy. Ampułki klapały sztywno, ani myśląc się odrywać. Ale zabawa! Zaraz, moment, ale po co ta trzecia? zapasowa? W ulotce nie ma o tym mowy.
Siadła ponownie na łóżku, wahała się kilka sekund, wreszcie chwyciła wolną przyssawkę, rozłożyła uda, przeciągnęła dłonią po kroczu i zdecydowanym ruchem wsunęła sobie ampułkę między nogi Zabrzęczała uruchomiona pompka i Hermiona odczuła jakąś mdlącą, pulsującą słabość. Było to dla niej zupełnie nowe doznanie, ale bardzo, bardzo przyjemne.
Mimowolnie jęknęła z rozkoszy, a niekontrolowana ślina obficie pociekła jej z ust.
Dziewczyna pochyliła się by ocenić wynik swego eksperymentu. Okazało się, że bez lusterka mogła oglądać własną błonę dziewiczą! Zassana błona rozciągnęła się i wydęła jak balonik, co zafascynowanej Hermionie wydało się bardzo śmieszne.
Nagle zerwała się jak oparzona, bo usłyszała kroki w przyległym pokoju. Gwałtownie chwyciła za różdżkę by magicznie unieruchomić drzwi.
- Agygygy guuu! - krzyknęła.
Zapomniało biedactwo, że knebel uniemożliwi jej wymówienie zaklęcia.
Jednym susem, niczym dzika kotka, rzuciła się w róg pokoju. Całym ciężarem runęła na uchylające się drzwi, a rękami zablokowała klamkę.
- To ty, Hermiono? Stało się coś? - usłyszała głos Harrego.
Na wszelkie świętości, tylko nie on!
Chłopak szarpał za klamkę, ale Hermiona nie popuszczała, rozpacz dodawała jej sił.
- Co robić? - desperowała w duchu - Przez ten cholerny knebel nie mogę ani prosić ani grozić.
Harry mówił coś, czego nie rozumiała, koncentrując się wyłącznie na jednym - byle wytrzymać! Lateks kleił się do drzwi; Hermiona pociła się dysząc ciężko. Między jej drżącymi z wysiłku udami majtała się warcząca pompka. Już od jakiegoś czasu czuła tam tępy, narastający ból, ale cóż mogła poradzić? Obie ręce miała zajęte. Rozległo się ciche pyknięcie i Hermiona krzyknęła rozdzierająco. Szklana ssawka wypełniała się krwią, bo brzęcząca pompka dopięła swego, pozbawiając Hermionę dziewictwa!
Jeszcze kwadrans, póki Harry nie zrezygnował i nie odszedł, Hermiona trwała przy drzwiach łkając cicho z żalu i upokorzenia. Potem padła bez sił na łóżko.
Oczywiście nie poszła na bal przebierańców, co tylko utwierdziło przyjaciółki w opinii, że jest niekoleżeńska i wynosi się nad innych.