• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Sukub u wrót potępienia.

M

Morfeusz

Guest
Dziewczyna płynęła w szarość ulicy! Szla bez celu i bez radości życia! Pragnęła śmierci i wcale ją to nie przerażało. Odczuwała raczej spokój z tym związany, przecież potem nic, nigdy w nic nie wierzyła, oprócz, oprócz.. swojej miłości do Krzyśka! Dom z kart padł jej w momencie do stóp!
-Jebaniec, pierdolony sukinsyn!
Wykrzyczała swoją mantrę, wyrzuciła ją z siebie. Po jej policzkach płynęły łzy w wolnym rytmie jesiennego dżdżu. Ciągle myślała jak to zrobić, jak się zabić! Kaskada pomysłów płynęła w jej głowie rzeką rozpalonej lawy, nawzajem ze słowami :
-Ten sukinsyn miał się uczyć do egzaminu prawniczego. Pięć lat utrzymywałam sukinsyna, dawałam się macać po tyłkach oblechom w barach i co, i co z tego masz głupia dziwko!
Gdyby ktoś usłyszał jej myśli, pewnie współczucie wypełniło by jego serce, tylko ona już nie chciała współczucia. Chciała, pragnęła, a właściwie pożądała śmierci. Myślała o swoim nagim ciele w prosektorium, o zimnym świetle jarzeniówek i skalpelu rozcinającym jej ciało. Powinna czuć dreszcz obrzydzenia, a nie czułą nic! Pustka, czuła tylko pustkę!
Nawet nie wiedziała, jak weszła na grzbiet mostu, wyprężony niczym grzbiet kochanki, ujarzmionej w paroksyzmach grzesznej miłości. Jak w malignie wspięła się na reling mostu, ktoś krzyknął za jej plecami.
-Dziecko, co robisz! Stój!
Było już za późno, rozwinęła skrzydła jak ptak i poleciała w ostatni lot na tym świecie! Tafla wody zbliżała się jak kres i początek, rozstanie i powrót, żal i radość!
Uderzenie, siłą z jaką ją przyjęła woda obudziła w niej wolę walki, jednak było już za późno. Kolejne hausty wody wypełniały jej płuca! Mokre ubranie ciągnęło w głębinę.
-Umieram, pomyślała! Czy tak wygląda śmierć?
Chciała krzyczeć, że to pomyłka, ale jej gasnący umysł powoli zatracał się w falach niebytu!
Zdumienie, zdumienie to zbyt mało , aby opisać jej stan, gdy otworzyła oczy. Stała nad nią postać, dziwna, mroczna, jakby otulona w mgiełce niebytu, za nią druga, świetlista. Coś mówiła postać w blasku aureoli, coś, powoli przypominała sobie znaczenie słów!
-Dziecko, żal wypełnia nasze serca, ale my Aniołowie nie możemy nic zrobić!
Gdy dotarło do niej znaczenie słów, świetlista postać zniknęła. Pozostała tylko czarna, milcząca zjawa, zjawa którą wypełniała jakby ciemność absolutna. Powoli do niej podeszła, pochyliła się i wyszeptała:
-Wstań dziecię Lilith, będziesz nam służyć po kres czasów! Twoje piękno i rządzę będą pieśnią dla Naszego Pana!
Co mi się pieprzy w głowie, przecież nic nie brałam, coś takiego nie istnieje- kaskada myśli spływała do głowy dziewczyny! Sylwia, bo tak miało na imię to piękne dziewczę, nie wierzyła w nic przez całe swoje, jakże krótki, dwudziestoczteroletnie życie.
-Mylisz się Dziecię Nocy, ten świat istnieje, to że ty w niego nie wierzysz, nie znaczy, że On nie wierzył w ciebie!
Uśmiechnął się zjadliwie, jakby wszystkie hucie zagościły na jego obliczu, całe moralne zepsucie i zgnilizna z nim związana. A jednak, jednak był dla Sylwii atrakcyjny. Budził pożądanie!
Anioł Chwały Blasku Nocy dotknął jej ręki. Poczuła paroksyzm bólu, piorun wypełnił jej ciało. Przypomniała sobie wszystkie niegrzeczne zabawy. To, jak ściągnęła majtki przed chłopakami w piaskownicy, to jak dawała się macać swojemu kuzynowi, to, jak pierwszy raz wzięła kutasa do buzi swojemu Krzyśkowi!
Z bólu rodziło się pożądanie, impulsy synaps mózgowych przesyłały kolejne myśli.
Klęczała wypięta, a Krzysiek rżnął ją w obie dziurki, to jakie miała wtedy grzeszne myśli, to z jaką chęcią oddawała się cała, zatracała w grzesznej, niemoralnej i pozbawionej wyższego celu miłości ciała! Przypomniała sobie jak brał ją w przebieralni w supermarkecie, jak zatracając się w cielesnych przyjemnościach krzyczała.
Ból skończył się w jednym momencie, ciało wypełniła dziwna, erotyczna energia! Czułą pulsowanie w okolicy Wzgórza Wenery , pulsowanie to właściwie za mało, żeby opisać co czuła. Czuła żar i pożądanie wszystkich kutasów na świecie, chciała, pragnęła ich wszystkich i chciała to robić!
Asmodeusz, bo tak miał na imię Anioł Ciemności wyszeptał w jej umyśle:
-Wstań dziecię, mój Sukubie, będziesz nam służyć swym ciałem i żądzą, myślą i pragnieniem, ciałem i duszą! Będziesz mamić mężczyzn i doprowadzać do upadku, prosto w objęcia piekielnych czeluści!
Sylwia wstała, czuła potęgę blasku, który wypełnił jej ciało. Już nie czuła rozpaczy, już nie kochała Krzyśka, pragnęła jego zguby!
Demon odrzekł, jakby czytając jej myśli:
-Tak, niech on będzie pierwszy w daninie dla piekła. Rób to dla Pana Ciemności, a obdarzy cię nieposkromioną żądzą i pięknem ciała, aż po kres czasu!
 
Ostatnia edycja:
M

Morfeusz

Guest
Jeżeli Wam się podoba, to napiszę dalsze przygody Sylwii. Jeżeli nie, proszę o konstruktywną krytykę. W tej tematyce, to mój debiut, nawet nie sądziłem, że coś takiego będę pisał:), ale, życie zaskakuję!
 
N

notaga100

Guest
Super!. Już sobie wyobrażam Sylwię - Tajnego Agenta Piekieł wracającą na Ziemię . W tym interwale czasu kiedy wizytowała Piekło ten człowiek który usiłował ją powstrzymać skoczył za nią do rzeki i po kilku próbach odzyskał ją dla świata . Tak mu się wydawało. Bohaterski człowiek nie przypuszczał ,że po Krzysztofie - sukinsynie który zasłużył na najgorsze będzie następną ofiarą, tym razem wyłącznie dla uciechy piekieł.
 
M

Morfeusz

Guest
Ostre światło jarzeniówki migało w rytm nocnego chóru świerszczy. Sylwia otworzyła oczy, oczy zaropiałe i jakby zaprószone odłamkami zimnego szkła! Bolał ją brzuch, płuca, ręce. Całe ciało pulsowało w rytm uderzeń serca.
- Nie umarłam, ja kurwa nie umarłam, to był pieprzony senny zwid z majakiem śmierci w tle- pomyślała zrozpaczona. Znów żyję i czuję, że nie mam już serca...... To był tylko sen.....!
Myśli cisnęły się kalejdoskopem zdarzeń w głowie . Czuła już tylko gniew. Uczucie miłości do swego wybranka wyparowało. Wiedziała, była przekonana, że nic więcej nie poczuje! Jej oczy podążyły w kierunku sylwetki, posapującej na krześle przy jej szpitalnym łóżku.
-Co robi ten około 40 letni facet tutaj? Czego tu chce?
Pytania kotłowały się na granicy odrętwienia i jaźni.
-Obudziłaś się dziecko! To fantastyczne, że Bóg mnie zesłał w to miejsce! Cieszę się, że żyjesz!
Sylwia dostrzegła błysk koloratki pod szyją człowieka. Mimo zmęczenia jej ciało wypełniła energia. Pomyślała, poczuła, poczuł........ Podniecenie! Do cholery, ja prawie umarłam i czuję podniecenie. Wyszeptała:
-Uratowałeś mnie, nie prosiłam o to! Jednak to zrobiłeś, trudno. Pamiętaj, każdy dobry uczynek w życiu zasługuje na karę.....
Z jej krtani wydarł się mrożący krew w żyłach..... Śmiech! Tak ,Sylwia się śmiała. Spazmy nieposkromionej radości przebiegały paroksyzmem drgań ciała! Ucięła radość szybko, jak skalpel w rękach sadysty przecina torturowane zwierzę!
-Jak brzmi Twoje imię klecho!
Szok jaki wywołały te słowa w kapłanie był zaskakujący. Nie spodziewał się takich słów, nie spodziewał się pogardy! Może nie liczył na wiele, ale...... Czemu Boże mnie doświadczasz, kolejny raz..... Przypomniał sobie narkomankę, którą ..... którą leczył, a potem nie mógł powstrzymać swoich żądzy! Obrazy spojonych ciał, zatraconych w grzechu, pełnych płomieni.... Wiedział, czuł, pragnął..... Znów wróciło to jak wczoraj... Czemu teraz do tego wracam! Myśli świdrowały czaszkę księdza! Przecież dostałem dyspensę od biskupa, przecież odprawiłem pokutę!
-Zbyszek, mam na imię Zbyszek!
Wyjęczał z na wpół zaciśniętych szokiem wspomnień i dramatyzmu zaistniałej sytuacji ust.
Sylwia spojrzała na księdza. Nie przeszkadzało jej, że nie jest w jej typie. Blask rozświetlał jej młode ciało. Wstała z łóżka. Zsunęła ze swoich drobnych ramionek szpitalną koszulinę!
Stała naga przed zaskoczonym księdzem. Oblizała drapieżnie usta, rozpalone zaskakującą energią. Sięgnęła pomiędzy uda, zanurzyła palce w swym sromie.
Palce zwilgotniały od "€žolejku pożądania"€. Powoli podeszła do sparaliżowanego podnieceniem księdza.
Złożyła pocałunek na jego spierzchniętych ustach i rozsmarowała swoje soki po jego ustach.
Rozsiadła się na jego udach. Oplotła swoimi drobnymi ramionkami, naga, zmysłowa, kusząca i grzeszna! Ujęła płatek ucha w swoje drapieżne ząbki, lekko kąsała i szepnęła:
-Teraz, teraz będę Ci dziękować całą sobą, najlepiej jak potrafię!
Przyłożyła usta do jego marmurowych warg, jej drapieżny język zdobywał wnętrze ust kochanka, centymetr po centymetrze. Mimowolnie, bez udziału świadomości, Zbyszek począł oddawać pocałunek. Jego męskie ego budziło się znów do życia, pęczniejące uosobienie dawało o sobie znać! Zaczęło uwierać i epatować obrazami diabelskiej rozpusty na siatkówce oczu. Dotknął naprężoną skórę pleców Sylwii, poczuł pot, seksownie spływający po łuku pleców ślicznego Sukuba! Jeszcze walczył, wyuczona nabożność chciała dostać swego! Chciał ją nawet odepchnąć, już myślał, że mu się uda. Ręce dziewczyny oplotły silniej jego ciało, a usta wykazały się seksowną drapieżnością, potrafiącą rozgrzać posąg. Grzązł, zapadał się w niemoralnym seksie. On, ksiądz, siedlisko moralności...,a teraz.... Moralnego rozkładu.... Chciał, pragnął, pożądał całym swym ego, przegrał i chciał płonąć!
Sylwia spłynęła lawiną swojego ciała. Jej ręce rozpinały pasek spodni. Zamek błyskawiczny pękł pod naporem gwałtowności kocicy. Drapieżne dłonie wysupłały z bielizny stojącego kutasa. Drapieżne ząbki małej pumy zatopiły się w korzeniu fallusa, kąsała i ssała na zmianę. Jęzorek szybki jak błyskawica oplatał główkę i tańczył pożądaniem wokół ujścia fontanny spełnienia.
Oddech Zbyszka przyspieszał, był przerażony, był.... stracony...szedł w stronę piekła i wiedział, że się nie zatrzyma, że już jest za późno! Patrzył na usta czarnowłosej piękności, które jak tłok ferrari w czerwonym demonie, prężyła się na jego tłoku, zapadał w ciemność zatracenia seksualnego.
Jestem straszną, rozpuszczoną, spragnioną doznań suką. Myśli rzeźbiły nowe reliefy na kamiennej tafli jej mózgu. Patrzyła zdziwiona na to co robi, jak rozpalony członek wnika w czeluść jej gardła, nigdy nie robiła głębokiego gardła, ale teraz, teraz pokochała ten sport. Tak, będę się bawić, aż ciało uwiędnie pod ciężarem starości, a wtedy, a wtedy będę rozpustną staruchą. Uśmiech zagościł w oczach Sylwii, bo usta wypełniał ogrom członka. Uderzenie było dla niej zaskoczeniem, sperma waliła strumieniem w grotę jej gardła, chciała w pierwszej chwili się wycofać, ale, ale zrezygnowała. Chłeptała łapczywie spermę, bez krztuszenia, bez oporów.
-Pomyśleć, że nigdy tak nie robiłam.
Przebrzmiało w myślach Sylwii.
Nagle Zbyszek zerwał się na równe nogi. Prawie wyszarpnął członka z ust swojej kochanki. Ząbki Sylwii przejechały ostro po jego żołędziu. Słowa wyrzutu padły prawie natychmiast!
-Uratowałem Cię, a ty mi się tak odwdzięczasz, idź precz demonie!
Sylwia uśmiechnęła się lubieżnie.
-Co , nie podobało Ci się! Teraz udajesz aniołka!
Śmiech zadźwięczał czysta oktawą!
Zbyszek wybiegł z Sali. Myśli, natłok myśli biegł po czaszce! Mogłem pozwolić aby utonęła, powinienem na to pozwolić! Boże czemu mnie tak doświadczyłeś. Biegnąc usłyszał głos za swoimi plecami, drwiący, ale i kipiący pożądaniem.
-Wrócisz, na pewno wrócisz! Chcesz mojej pizdeczki, wiem to!
Siostra i lekarz patrzyli z dezaprobatą na zaistniałą scenę. Zbyszek myślał tylko o jednym. Musze się napić, kurwa jak bardzo muszę się napić. Ręce drżały na myśl o żrącym i cudownym smaku wódki, wyżerającej przełyk!
 
Ostatnia edycja:
P

Princessa

Guest
Doskonałe opowiadanie, świetny warsztat literacki, zaskakujące porównania. Czytałam z zapartym tchem. Dziękuje i czekam na następną część.
 
M

Morfeusz

Guest
-Czas zamykać kolego!
Do Zbyszka podszedł barman z "€žPękniętego Kufla"€. Potrzasnął za ramię. Ciężka, przepocona i zszarzała twarz Zbyszka, nie oddawała już cienia inteligencji, drzemiącego w tym facecie!
-Jak ona mog..y..ła..... tak mn..ie zeszmacić!
Barman zrozumiał fonetyczne słowa bełkotu, ale nie znał kontekstu i nie wykazał się żadnym zrozumieniem!
-Zwijaj się, bo będę musiał cię wyrzucić!
Błysnęła koloratka spod głowy Zbyszka. Zaskoczenie barmana było nieocenione. Odmalowało się całe spektrum niesmaku i pogardy. Odwrócił głowę i odchodząc przez zaciśnięte zęby wysyczał:
-Zbieraj dupę, czarna kanalio!
Zbyszek podniósł się z nieukrywaną trudnością, wyjął z kieszeni zmięty banknot stuzłotowy, rzucił niedbale na stół. Sięgnął do swej szyi. Czuł, że koloratka paliła go żywym ogniem. Wyszarpnął ją szybkim ruchem i cisnął w kąt! Poczuł ulgę, wyraźną ulgę. Jakby jego życie zaczęło się od początku. Omiótł wzrokiem ciasną klitkę speluny, półwidzącymi oczyma ujrzał siedzącą przy kontuarze kurwę. Niedbały uśmiech przebiegł po jego twarzy. Córa Koryntu nie potrzebowała lepszego zaproszenia.
Podeszła niespiesznym krokiem, kołysząc biodrami w rytm smętnej muzyki, sączącej się z barowego radia. Uśmiechała się lubieżnie. Język lubieżnie omiótł jej wargi, czerwone wargi, wargi które robiły więcej, niż normalna kobieta mogłaby znieść!
-Zaprosiłeś mnie, jestem! Nie przeszkadza mi kim, jesteś, kim byłeś, ani kim możesz być!
Uchyliła linie kusej spódniczki, spod której wyglądała wygolona cipka.
Zbyszek przełknął ślinę, przypomniał sobie rozpustne wargi Sylwii! Tęsknota za nią uderzyła w niego z całą mocą. Przez synapsy mózgu przebiegł lubieżny obraz członka w jej ustach. Chciał to przeżyć znów,.................., chciał przeżyć więcej,......................, chciał ją poniżyć, chciał ją ciągle tak poniżać, chciał, pragnął , pożądał jej mokrej pizdeczki! Wrócił wzrokiem do stosunkowo młodej, zelżonej życiem kurtyzany! Wiedział, że ona na długo mu nie starczy!
-Ile bierzesz i co masz w ramach usługi!
Mówił te słowa, jakby pluł jej w twarz. Dziwka znała swoje miejsce, nie zarysował się na jej ładnej buzi nawet cień zażenowania! Pomyślała, zrobiła kalkulacje, przełknęła ślinę!
-Pięć stówek i możesz robić ze mną wszystko, nawet bić! Wyglądasz na podłego i wygłodniałego sukinsyna!
Zbyszek zgodził się bez wahania! Kurwie zaloty i myśli o Sylwii podziałały jak kąpiel w lodowatej wodzie. Prze trzeźwiał i czuł spektrum potrzeb , budzących się w jego ciele. Po jego czerepie tłukła się nieznośna myśl :
-Jak mogłem być taki podły względem siebie, zawsze byłem bandziorem i kurwiarzem, tylko jakim cudem zostałem księdzem!
Przypomniał sobie czasy dzieciństwa. To jak rodził się w nim gniew nie do ogarnięcia. Patologiczna rodzina, matka pomywaczka, ojciec robotnik budowlany. Ciągle żyli w wielkim amoku morza alkoholu. Ojciec bił go dla zasady, bił go bo lubił, bił bo chciał go wychować, tak przynajmniej mówił; matka, znęcała się nad nim psychicznie, nie raz, nie dwa wypluła jadem w twarz, że trzeba go było wyskrobać! Wolał, jak go policzkowała, niż jak tak mówiła! Wybaczył im..........Śmiech rozbrzmiał w niskim, zakopconym, obskurnym pomieszczeniu!
-Jak cię zwą, Córo Lilith!
-Roxana. Ale możesz mnie nazywać jak chcesz!
Zbliżyła się, bez zachowania zasad przestrzeni prywatnej. Wyciągnęła dłoń i złapała Zbyszka za kutasa. Fallus odpowiedział instynktownie na zaloty dziwki. Jeansy nabrzmiały nieznośnym ciśnieniem. Dziwka wyraziła zdziwienie, nieme zdziwienia, zaskoczona prawdopodobną wielkością członka!
-Mam lokal w kamienicy obok.
Poprowadziła Zbyszka za sobą. Otworzyli drzwi speluny. Poranne powietrze omiotło ich niespodziewanym orzeźwieniem. Miasto budziło się do życia. Auto śmieciarzy płynęło powoli, zatrzymując się na przystankach koszy. Pijana para szła całą szerokością chodnika. Kobieta wyglądała jak apoteoza zachęty do seksu. Potargane rajstopy, rozmazany makijaż i potargane włosy. Na twarzy bezrozumny grymas widu pijackiego.
-To tu!
Słowa Roxi wystrzeliły do jaźni Zbyszka.
-Jak jedna Ci nie wystarczę, mogę zadzwonić po koleżankę!
Zbyszek odprowadzał wzrokiem zszarganą bezsensem parę. Patrzył na odsłonięty pośladek kobiety, wyglądający spod zawiniętej kiecki i na wpół zdjętych majtek. Musieli się pieprzyć na środku rynsztoka, pomyślał.
-Nie, nie ma takiej potrzeby, może innym razem!
Wymówił odpowiedz na pytanie Roxany.
Roxana prowadziła go po zszarzałej klatce rozpadającej się kamienicy. Było brudno i obskurnie, ale Zbyszkowi to nie przeszkadzało. Wspinał się po spirali schodów za nią.
Chwilę po tym Roxana leżała na wygodnym, ale starym łóżku. Rozwarła nogi w niemym akcie zaproszenia. Jej cipka, mimo, że dziwki przywykłej do każdego kutasa, świeciła zachęcającą wilgocią!
Intrygowała ją fujara Zbyszka, zastanawiała się czy się myli, czy uległa tylko omamom, czy on jest naprawdę taki wielki. Jeśli jest, to będzie mega pierdolenie.
-Masz pieniądze! Tyle, ile ustaliliśmy!
Zbyszek wyciągnął z kurtki, paczkę banknotów opiętą banderolą. Odliczył pięć banknotów i położył na szafce nocnej łóżka! Sprzeniewierzyłem pieniądze parafii, pomyślał. Już teraz bez cienia wyrzutów sumienia. To moje pieniądze tak naprawdę! Należą mi się, za wysłuchiwanie skarg głupich pizd, kur domowych, czy facetów zdominowanych chęcią zaspokojenia innego faceta!
-Co oni kurwa wiedzą o grzechu!
Powiedział na głos.
Dziwka patrzyła na niego zdziwiona. Nie potrafiła odnaleźć sensu jego słów. Myślała o pieniądzach które on miał i o jego kutasie.
-Patrzysz, czy bierzesz się za rżnięcie.
Oczy dziwki świeciły magią zepsutego i niemoralnego seksu.
Zbyszek rozebrał się jak karny żołnierz. Jego kutas prężył się i świecił blaskiem nabrzmiałego podniecenia. Żyły wyciskały na członku siatkę napięcia. Na czubku główki zalśniła kropla ejakulatu.
Roxana podpełzła do członka, zlizała nagrodę. Wsunęła berło w czeluść gardła, była niezła w tym co robi, co stanowi jej pracę i sens życia, ale wciskając Zbyszkową faję w gardło, nie dała rady schować dwóch trzecich członka. Była lubieżnie zaskoczona. Czuła jak niespokojnie drży jej cipka. Dawno nie miała takiego klienta. Wyciągnęła go z gardła.
- Jest niesamowity, wsadzisz mi, proszę!
Zbyszek popatrzył w jej oczy, szukał tam diabelskiego ognia Sylwii...... nie znalazł......
-Tak, będę Cię pieprzył!
Jednym szybkim ruchem przewrócił dziwkę na łóżko. Leżała na brzuchu. Wpakował poduszkę pod jej wypracowany seksem brzuszek. Członek zbliżył się do pośladków. Krople śliny Roxi, pozostałe na członku służyły za seksowne smarowidło. Dziwka zadrżała, gdy stanął u jej groty. Poczuła lekki ból, oszołomiona jego średnicą. Była dziwką, a on rozrywał ją jak dziewicę. Jak znalazł się w środku, poczuła wypełnienie........spełnienie..... i ....żal, tak żal! Żal za tym, że wiedziała, czuła to, że więcej takiego kutasa mieć nie będzie! Zbyszek pracował w niej, jak rasowy ogier podczas inseminacji. Stalowy kutas prężył się w tubie pizdeczki. Słychać było rytmiczne odgłosy mlaskania. Raz zarazem, wkładał i wyciągał, taniec i magia, ring i nokaut! Dziwka jęczała, tak jak potrafi jęczeć dziwka, całą siłą niezaspokojonej żądzy! Nie wierzyła, że jeszcze ktoś może ją tak wypierdolić! Czuła każdy centymetr rozpalonej cipeczki, czuła się jak mała dziewczynka, jaką była, gdy zgwałcił ją kolega, a jej było dobrze, choć wstydziła się do tego przyznać. Zbyszek wygiął jej ramiona do tyłu. Roxi zajęczała z bólu i podniecenia. Trzymał jej ręce z tyłu i rżnął ją rytmicznie.
-Pierdol mnie, mocniej, szybciej...........aaaaaaa,tak...........głębiej.................
Jęk orgazmu wydarł się z ust dziwki, całe ciało drżało, a Zbyszek zacisnął jeszcze mocniej rękę na jej dłoniach splecionych na plecach! Walił swoim kutasem jak oszalały, jądra obijały się o pośladki Roxany, uderzały jak kamienie, wrzucane w tafle rzeki z mostu. Zbyszek wyprężył się, puścił ręce i złapał Roxanę za włosy. Pompował w nią nasienie, wiedział, że ona to czuje i chce tego...........
Akt zakończył się nagle, dziwka westchnęła. Zbyszek ubrał się wziął pieniądze i wyszedł!
Dziwka wykonała telefon. Chłopaki czekali na niego, przy wyjściu z bramy kamienicy. Jeden trzymał łom, drugi kastet miał na dłoni.
-Oddasz kasę dobrowolnie cwelu, czy musimy ci wpierdolić.
Wyseplenił jeden z bandziorów.
Zbyszek popatrzył beznamiętnie na zbira ze złamanym nosem. Złapał klapy kurtki bandziora, czoło uderzyło o nos....... poczuł znajome chrupnięcie, znajome z czasów dzieciństwa i uczucie........przyjemności przy zadawaniu bólu........ Zbir upadł trzymając się za zmasakrowaną twarz, krew ściekała mu po policzku.
-Zginiesz , skurwysynu!
Wyszeptana przepowiednia nie mogła się spełnić tej nocy. Zobaczył nóż, a właściwie poczuł jego pęd. To drugi z bandziorów próbował mu wbić kosę między żebra.
Popłynął jak w tańcu, długie godziny bijatyk powróciły w momencie. Przy obrocie ręka złapała za gardło. Ręce wiedziały co zrobić, druga poszybowała instynktownie. W cichej szarości ulicy rozległ się trzask, trzask pękającego kręgosłupa. Zwłoki bandziora spłynęły w rozbrajającej lekkości śmierci na asfalt.
-Nie zginę skurwysynu..
Bandzior popatrzył przerażony na ciało kumpla.
-Proszę nie !! Błagam!!
Bandzior pełzł po ziemi, Zbyszek powoli podniósł łom i rozpoczął ostatnią lekcję w życiu zbira. Łom rytmicznie odbijał się od czaszki zbira, canto butów Zbyszka zwiastowało kolejne, pęknięte żebra zbira. On wiedział, że umiera, zobaczył najpierw krew spływającą z rozbitej głowy, słyszał trzask pękających żeber i widział furię diabła, zamkniętą w ciele człowieka!
Zbyszek się zmęczył, wiedział, że obaj adwersarze nie żyją! Kopnął jeszcze raz od niechcenia i .............odszedł w nowe życie, wiedział, że jest po stronie mocy, złej mocy.........
 
Ostatnia edycja:
M

Morfeusz

Guest
cd. Brama nowego życia.
Dziecię innego Boga. Tak Sylwia zaczęła myśleć o sobie!
Nie rozumiała nowych potrzeb, ciągot, pragnień, które płomieniem żądzy przeszywały jej ciało.
Na myśl o każdej formie seksu, dostawała fizycznych skurczy!
Mnogość perwersji i jej akceptacja, paliła ją jak lawa, rozlewająca się po meandrach jej ciała i umysłu!
Była grzeczną dziewczynką, spokojną, z podejściem do życia i seksu nader benedyktyńską!
Postrzegała swoją próbę samobójczą jako przejście do innego świata.
Mrocznego, ale wyrazistego. Ciemnego, ale pełnego płomienia!
Wypis ze szpitala przyjęła ze stoickim spokojem. Konsultacje psychiatryczne zmęczyły ją!
Gdy zaczęła pieścić się na oczach psychiatry i zachęcać go do skorzystania z okazji,
umysł podsuwał jej dziwne myśli! Jakby ktoś jej podpowiadał, prowadził!
Słyszała w myślach podszepty:
-On lubi bardzo młode dziewczyny!
-Lubi je bić i pozniżać!
-Został zgwałcony przez nauczyciela, podobało mu się!
Nie zdawała sobie sprawy, że wykorzysta w trakcie rozmowy z psychologiem wszystkie te informacje!
Gdy powiedziała, błądząc po szparce palcami:
-Lubisz młodziutkie suczki, co za stara dla ciebie jestem!
Lekarz poczerwieniał, nie zadawał już pytań z taka nachalnością.
Oblizał zaschnięte w momencie wargi!
Na słowa Sylwii:
-Biłbyś mnie, poniżał i katował, ale tu ci nie wolno!
-Chciała bym bardzo, by ci było wolno, pozwoliła bym!
Doktorek spurpurowiał, żyłka na jego skroni pulsowała niebezpiecznie. Skąd ona o tym wie, przecież tylko pomyślałem, co zrobiłbym z tą suką! Taka myśl przeskoczyła w myśli doktorka pomiędzy synapsami!
-Podobało Ci się, jak wypierdolił Cię ten stary belfer! Lubisz w dupcie pieseczku!
Tego było już za wiele dla młodego narybku przysięgi Hipokratesa!
Podniósł się szybko z krzesła, za szybko, przewróciło się! Prawie wybiegł z pokoju!
W swoich notatkach zapisał:
Dziewczyna przejawia silne zaburzenia na tle seksualnym, jednak nie stanowią one zagrożenia dla życia, ani zdrowia. Brak powodów do dalszej obserwacji klinicznej.
Słowa te uwolniły Sylwię z dziwnego szpitala, teraz odbierała wypis i krzyczała całą sobą:
-Witaj świecie! Oczywiście w myślach.
Kartka papieru została wręczona Sylwii. Przebiegła szybko po dokumencie. Podziękowała i odwróciła się, podążając do wyjścia ze szpitala!
Naprzeciw niej szedł młody psychiatra. Zagadnęła.
-Przepraszam doktorze, można zająć chwilkę!
Doktor stanął jak sparaliżowany.
-Tak, proszę, tylko szybko bo pacjent na mnie czeka!
Sylwia podeszła do niebo. Złapała jego głowę w dłonie.
Podniosła się na palcach i zespoliła swoje wargi z jego wargami.
Opór był daremny! Rozpustny język Sylwii burzył kolejne bastiony woli!
Chłopak, bo teraz już nie mężczyzna w rękach Sylwii, czuł podniecenie pierwszego stosunku w tym pocałunku.
Czuł magię wymiany płynów i słodki smak śliny.
Dziewczyna całowała tak, jakby pieprzyła go w milionie sposobów!
Poczuł wzwód! Wiedział, że ona o tym wie!
Nie przestawała tańczyć z jego językiem.
Tak, doktorek oddawał teraz pocałunek, był jak szmaciana lalka w rękach cudu, jaki stanowi kobieta! Leciał w przepaść!
Za nim pomyślał, spuścił się w spodnie, jak mały chłopiec na widok nagiej sąsiadki, podglądanej ukradkiem.
Ilość spermy go przeraziła. Oderwał się od Sylwii.
Pozwoliła!
Popatrzyła na niego i mokrą plamę, kalającą nogawkę.
-To dla mnie się spuściłeś, to czarujące, dziękuję!
Odwróciła się i odeszła.
Doktor stał sparaliżowany, cały personel przyglądał się zdarzeniu!
Sylwia wybuchła śmiechem, podążała z nim do wyjścia.
Myślała, witaj pierdolony świecie, królowa nadchodzi, czekaj Krzysiu, mój niegdysiejszy kochanku, teraz się zabawimy, będziesz cierpiał!
Drzwi szpitalne zamknęły się za nią, jak rozdział w życiu!
Czuła, radość życia i czuła władzę!



Ps. Co do imienia Zbyszek, odpowiadając na post Intymnego. Tak miało być, miało nie pasować!
Postać księdza, miała być zbiorem sprzeczności, począwszy od imienia, a skończywszy na jego historii!
Do tej pory pisałem opowiadania w konwencji SF, ale tutaj też chciałbym, jeżeli będziecie chcieli czytać, pisać w miarę pomysłów na rozwój akcji, a nie usilnego "€žnatrzepania stron chłamu"€!
Zachęcam oczywiście każdego do pisania, uwielbiam czytać to, co nie jest sztampowe, napisane nie dla komercji i nie pozbawione Waszej Wyjątkowości.
 
Ostatnia edycja:
M

Morfeusz

Guest
Prolog. Dzień który stał się nocą.
Dzwon kościelny rozbrzmiewał radosnym dudnieniem, wierni podążali w rytm hipnotycznego dźwięku, szli do tego co znane, co stanowiło ich codzienność.
Spokojni, pewni swojej wiary.
Łucja płynęła z gracją przez puzzle chodnika, ona również, jak i inni wierni, czuła potrzebę dziękczynienia Bogu.
Jej śliczne, niewysokie ciało miało w sobie jakąś eteryczną magię, jak by była widoczna jej czysta dusza.
Wzbudzała w mężczyznach zachwyt i podziw.
Zachwyt i podziw nie tylko dla jej pięknej duszy, ale i grzesznego ciała!
Nie jeden chłopak został skarcony przez wybrankę, gdy jego wzrok zbyt długo spoczywał na cudzie jej formy i blasku uśmiechu, a stan jego fascynacji ujawniaj nie tylko rumieniec na twarzy.
W promieniach jesiennego słońca, jej długie włosy mieniły się blond złotem. Usta, które przez resztę życia miały tylko Chwalić Pana, błyszczały nabrzmiałą czerwienią ekscytacji.
Łucja czułą podniecenie, choć nie wiedziała jak to nazwać!
W ruchach jej smukłych nóg ujawniała się płochość łani, bo mimo, że piękna i zjawiskowa, onieśmielona była uwagą, jaką wzbudzała u płci odmiennej i nie tylko odmiennej.
Faktem było, że niektóre dziewczątka patrzyły na nią równie lubieżnym wzrokiem.
Chciała podziękować Bogu, że dał jej znak i nie chcę jej w szeregach Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej!
Kiedyś to było jej pragnienie i marzenie. Minął bez mała rok, od momentu gdy została kandydatką na Jedną z Nich.
W czasie kandydatury kwestią podstawową było rozpoznanie przydatności młodej osoby do franciszkańskiego życia zakonnego.
Życia w zjednoczonej wspólnocie, stanowiące test dojrzałej wiary, miłości i poświęcenia akolitki. Znakiem od Boga był Krzysztof.
Miły, przystojny, uczynny, oddany człowiek , mężczyzna z którym chciała spędzić resztę życia i Chwalić Pana płodnością swego łona.
Oczarował ją, gdy będąc z pielgrzymką na Jasnej Górze spotkała go, zaczytanego w Biblii w Alejach Najświętszej Marii Panny.
Usiadła przy nim na ławce i spoglądała z jaką fascynacją poznaje Boski Świat. Nie mogła nie spytać, jaki fragment Pisma Świętego go najbardziej urzeka.
Krzysztof spojrzał na nią, ciemnymi oczami mrocznego blasku. Uśmiech rozlał się po jego twarzy.
-Jaki fragment? Odpowiedział pytaniem, na pytanie.
Zaduma zarysowała się w jego rysach. Troszkę orlich, rysach w których chciałoby się zakochać!
Wyszeptał:
-„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.”
Łucja zamrugała ślicznymi oczętami, oblizała mimowolnie usta, przełknęła ciężko ślinę.
-Łucja jestem. A ty, jesteś z pielgrzymką? Co tu robisz?
Zdumiała ją śmiałość z jaką zagadnęła do obcego przecież mężczyzny!
-Czekam na cud, który przydarzył mi się właśnie. Krzysztof, dla przyjaciół Kristof, tak wolę jak się do mnie mówi!
Uchwycił jej dłoń i pocałował smukłe palce!
Łucja wyszarpnęła dłoń z ręki mężczyzny.
Tak się to wszystko zaczęło, trzy tygodnie temu. Teraz, oczekiwała z niepokojem na jego przybycie. Miał z nią przystąpić do komunii.
Zobaczyła jego czuprynę i ostrość rysów, szedł do wejścia świątyni jak i ona. Spłynęli do siebie i dłonie mimowolnie złączyły się w splocie nadziei.
Łucja jeszcze nigdy nie była tak rozproszona w trakcie mszy, z niepokojem spoglądała na Krzysztofa, miał ją dziś zaprowadzić do swojego mieszkania. Na myśl o tym, że będzie sama w mieszkaniu z mężczyzny czuła dreszcz! Myślała, że może ją pocałuję!
Gdy ze złożonymi rękami przystępowała do sakramentu, nie myślała o zjednoczeniu z Chrystusem, myślała o ustach Kristofa, przyjmującego w soje serce Pana!
Zatrwożyła się, Panie Wybacz mnie grzesznej!
Msza dobiegała końca. Krzysztof ujął jej dłoń i poprowadził do swojego audi cabrio.
Otworzył jej drzwi samochodu, jak ona go kochała, za to, że traktuję ją jak damę!
Weszli szybko na trzecie piętro, Krzysztof nerwowo otwierał drzwi. Myślał, czy wystarczająco ukrył wszystkie ślady bytności Sylwii. W końcu miało jej nie być cały tydzień. W końcu zerznie tą modlącą suczkę.
Gdy zapytała o fragment Biblii , był zaskoczony, ale też oczarowany jej urokiem! Zapragnął jej od pierwszej chwili, chciał rozpychać jej usta, swoim lubieżnym językiem, gładzić jej skórę, dotykać jej piersi.
Nie mógł jej powiedzieć, że piszę dysertacje na temat wielkich ksiąg i religii oraz jej wpływu na historię życia ludzi. Gdy analizował Talmud, udał się do bóżnicy ze swoim kolegą, zaprzyjaźnionym żydem, analizę biblii robił w cieniu historycznego sanktuarium. Nie wierzył w nic, każdego traktował jak środek, do własnych pragnień, rządzy!
-Ślicznie mieszkasz, prawie jakby królowała tu kobieta!
Słowa Łucji wypłynęły z jej ust. Krzysztof zmartwiał. Po cholerę ją tu przyprowadziłem, mogłem zabrać do hotelu.
-No chciałam powiedzieć, że jesteś wrażliwy! Łucja widząc reakcję Krzysztofa, chciała zburzyć złe wrażenie poprzednich słów!
Uśmiechnął się, przeciągnął, jak kocur, prezentujący swoje ciało!
-Tak jakoś, nie wiedziałem co masz na myśli.
Kawa, lody, lampka wina, jedna, potem druga!
Łucja czuła przyjemność procentów, nie znała tego, było jej dobrze!
Pocałunek Krzysztofa rozpalił jej usta. Rozchyliła je naturalnie.
Język wpłynął do jej ust, zaczął taniec po czerwieni policzków.
Pocałunek nabierał tempa, namiętności, oddechy przyspieszały!
Krzysztof dyszał w rytm oddechu Łucji!
Ręka Krzysztofa powędrowała do wzniesienia pomiędzy udami!
Złapał jej kobiecość, odskoczyła od niego jak oparzona!
-Tak nie można, ja nie jestem gotowa, to grzech! Patrzyła na niego oburzona!
Krzysztof zdał sobie sprawę, że albo teraz albo nigdy!
-Milcz głupia dewotko! Słowa wystrzeliły z jego ust, jak seria z karabinu!
Przewrócił ją na łóżko. Ręką ściągał jej majtki pod sukienką.
Łucja wyrywała się, chciała krzyczeć, zatkał jej usta ręką!
-Zamknij tą ładną buźkę, jeżeli chcesz, żeby była nadal taka ładna!
Co ja zrobiłam, on jest potworem, dla takiego człowieka zrezygnowałam z Boga….
Fala buntu i przerażenia zaczęła odstępować miejsca nieznanemu uczuciu.
Majtki ściągnięte do kolan, ręka przebiegająca niespokojnie po zakamarkach jej łona!
Krzysztof całował jej usta, szyję, rozdarł górę sukienki, by całować jej piersi!
Znów chciała krzyknąć, bo czuła jak pada w niej kolejny, ostatni bastion woli!
Ręka była szybsza niż krzyk, który nie ujrzał światła dnia!
Dłoń zakryła usta, groźny wzrok Krzysztofa spiorunował ją ! Zamarła!
-Uspokój się śliczna kurewko, będzie ci dobrze!
Słowa nie zdążyły przebrzmieć w jej głowie, gdy kolejne uderzenia spłynęły na jej buzie.
Tak, Krzysztof spoliczkował Łucję, chciał ją posiąść i skrzywdzić!
-To ostrzeżenie, żebyś zacisnęła ząbki i nie krzyczała więcej! Mam sąsiadów, a nie chcę żeby gadali!
-Będziesz cicho!
Łucja spojrzała oczyma zagubionej dziewczynki! Łzy płynęły po twarzy, tylko skinęła głową!
Wiedziała, że musi być uległa!
-Teraz cię rozbiorę, chcę nacieszyć się twoją nagością! Skinęła znów głową, wiedziała o daremności swoich protestów!
Teraz Krzysztof był prawie delikatny. Ściągnął z Łucji śliczną sukienkę w paski, jednak potargał białe, bawełniane majteczki, a potem rozerwał zapinkę staniczka, osłaniającego ostatni bastion jej nagości! Jej ręce spłynęły do wzgórka i piersi. Zasłoniła się, zawstydzona swoja nagością.
-Łucjo, odsuń ręce, nie zmuszaj mnie, nie chcę cię karać!
Słowa prawie ciepłe wypłynęły z ust Krzysztofa, ręce odsunęły się, by pokazać czerwień łona i urzekające aureolki sutków!
Krzysztof patrzył przez chwilę urzeczony, ruszył w końcu tańcem rąk po jej ciele.
Dotykał ust, szyi, ramion, spłynął na krągłości piersi.
Pieścił rękami i całował. Piersi stały się obiektem kultu.
Jego język tańczył spiralnie wokół aureolek sutków, oplatał je, by w ostateczności przebiedź pomiędzy piersiami, po łabędziej szyi, aż do ust Łucji.
Łucja przestałą czuć lęk, oddała pocałunek, przegrana i zdominowana, podniecona i zaskoczona.
Języki znów zaczęły tańczyć! Ślina mieszała się w ich ustach!
Żar ciała narastał!
-Teraz cię wyliżę, rozchyl nogi!
Łucja nie wiedziała, co myśleć, przecież ją lizał cały czas, ale grzecznie spełniła rozkaz!
Zachłannie całował jej ślicznie zakrzywioną linie ud, całował wszędzie, tylko jeszcze nie tam!
Patrzył na mieniącą się czerwienią rubinów, wilgotną szczelinę, w końcu przywarł do niej ustami.
Wessał ją w siebie. Jej cipka wypełniła jego usta!
Brał jej wargi osobno, te większe i te mniejsze, lekko naciął i puszczał. Ssał dzwoneczek jej orgazmu. Widział nabrzmiewającą łechtaczkę, pęczniała z każdym pocałunkiem.
Łucja już nie płakała nad sobą, wiedziała, że to jej Pan i Władca. Jęczała słodko, mruczała i cały czas się wiła w objęciach jego ust!
Będę oddawała mu się jak ostatnia suka! Taka myśl zawitała w jej głowie, chwilę przed tym, jak Krzysiek wniknął językiem do jej łona i spowodował kaskadę orgazmu.
Czuła potępienie i zbawienie. Kolejne fale rozpływały się w jej wnętrzu i poza nią!
Krzyknęła! Poczuła jak ziemia się trzęsie i poczuła jak mocno przyciska głowę Krzyśka do swojego łona!
-Jesteś moim Panem, zrób ze mną co tylko zapragniesz Krzysiu!
Łucja musiała. Czuła potrzebę złożenia ślubu uległości, musiała z siebie wyrzucić te słowa.
Krzysztof tylko na to czekał, zdjął ubranie, które uwierało jego męskość.
Kutas stał, wyprężony jak żołnierze na defiladzie.
Oczy Łucji podążyły za jego członkiem, a myśl uderzyła w podstawę ślicznej główki. Jaki on wielki, pomyślała, ja chyba nie dam rady!
Krzysztof widział jej zdumienie. Łechtało to jego próżność, chciał zanurzyć w tej suczce kutasa, pragnął tego, pożądał!
Zbliżył się do jej muszelki, rozchylił płochość jej warg. Przesunął z góry na dół i z dołu na górę!
Nacisnął lekko na wejście pizdeczki!
Łucja syknęła, poczuła uczucie bólu!
Złapał ją za pośladki, pchnął biodrami z całych sił, wniknął w nią bez delikatności!
Krzyk, krzyk jej rozrywanego ciała spłynął z jej ust, a potem.. potem poczuła ciepło, większe niż przy jego wymyślnych pieszczotach.
Kolejne suwy tłoka w jej ślicznym cylindrze szły bez oporów. Energia połączenia była niemal namacalna!
Wilgoć pochwy ułatwiała posuwy! Krzysztof przyspieszył, jego ruchy stały się nerwowe, pchnięcia krótsze, ale mocniejsze, wystrzelił, zalał jej łono swoją spermą.
Leżał jeszcze tak przez chwilę na niej, już miał wychodzić z niej, wtedy..
Klucze zadźwięczały w zamku, do pokoju weszła Sylwia, była już noc!
Stała, zamurowana widokiem zespolonych ciał!
-Ty pierdolony kurwiarzu! Słowa z ust Sylwii wypłynęły, jak modlitwa, modlitwa, której myślała, że nie zna, bo nigdy nie przeklinała!
Potem, po policzkach popłynęły łzy, wybiegła w ciemność…….


Kolejną część dedykuję, a właściwie początek historii dedykuję Grzecznej Dziewczynce, nie skończyłem jeszcze z Tobą :)!
 
P

Princessa

Guest
Kolejny odcinek, w którym iskrzy powietrze od napięcia i chemii. Łucja jest mieszanką z jednej strony dziewczęcej urody, piękna, subtelności, z drugiej zaś - dzikiej żądzy, namiętności, niepohamowanej chęci sensualnego spełnienia. Krzysztof przedstawiony jako hedonista, który wielu rzeczy próbuje, żeby siebie zadowolić, stanowi antonim znaczenia tego imienia tzn. "niosący Chrystusa". Morfeusz najwyraźniej bawi się znaczeniem imienia Krzysztof. More, más, piĂš.
 
M

Morfeusz

Guest
Gra Kobiecych Ciał!
Długie obcasy Sylwii stukały w foyer Teatru.
Jak zjawisko i główny punkt programu, płynęła do stolika, odsunęła krzesło, usiadła!
Łucja czekała już na nią, niepewna i przestraszona. Nigdy nie była tą złą, oprócz teraz!
To ona w końcu zajęła miejsce Sylwii, jej miejsce w życiu Krzysztofa!
Umówiły się z Łucją, by omówić czas i sposobność odebrania jej rzeczy . Sama nie wiedziała co ją czeka i jakie upokorzenie zafundować jej może, niegdysiejsza partnerka jej wybranka!
-Witaj Śliczna Laleczko!
Usłyszała dźwięczne słowa, wypływające z usteczek Sukuba, czerwonych, a właściwie karminowych ust!
Usta czerwone, jak szaty kardynałów rzymskich i równie mocno wyrażające okrucieństwo!
Były bez mała równolatkami, ale to Sylwia promieniała blaskiem wiedzy i ciemnej mądrości!
-Dzień dobry. Wyszeptała Łucja, niepewnie, prawie ze strachem.
-Nie bój się, ja nie robię scen, nie jestem już zazdrosna!
Wtedy przez ciało Sylwii przeszedł dreszcz wiedzy. Głos, mroczny głos Anioła Lubieżności, zaszeleścił na skraju świadomości!
-Dotknij jej, dotknij jej twarzy! Usłyszała w swojej głowie i prawie bezwiednie wyciągnęła rękę, by przyłożyć ją do policzka Łucji!
Magia, tak można nazwać, to co się stało! Płomień uczuć i pożądania przebiegł przez koniuszki jej palców. Spłynął do połączeń nerwowych zakończonych na grocie łechtaczki.
Chce ją, pragnę ją pomyślała! Wstała i za swą dłonią, podążyła do jej ust!
Usta się zetknęły, szaleńczo, grzesznie, lubieżnie!
Łucja nie myślała nigdy o kobietach, tak o kobietach, ale teraz... teraz myślała!
Wiedziała, że właśnie posiądzie ją kolejna istność! Chciała tego!
Rozchyliła usta i wysunęła język, tak, jak nauczył ją Krzysztof!
Sylwia pieściła jej koniuszek języka, badała biel zębów i szorstkość podniebienia!
Wyglądały zjawiskowo, oczy widzów śledziły je z taką uwagą, jakby była to kulminacja sztuki, na którą przybyli!
-Choć do mnie, będę dla Ciebie dobra! Sylwia wyszeptała słowa i podała dłoń Łucji!
Obie wstały i odpłynęły do mieszkania Sylwii.
Łucja widziała, widziała oczyma duszy, że jej ciało znów będzie przedmiotem gwałtowności i zepsucia.
Taryfa zatrzymała się na osiedlu. Ledwie Sylwia wysupłała pięćdziesiąt złotych dla taksówkarza.
Taksówkarza, który w lusterku badał każdy ich ruch dłoni, każdy pocałunek, każde perwersyjne wejście paluszków w siebie.
Wysiadły z taksówki, już po chwili otwierały drzwi, drzwi domu lubieżnej rozpusty!
Gdy tylko trzasnęły drzwi, ręce Sylwii wystrzeliły do sukienki Łucji!
Była przeciwieństwem Krzyśka, uosobieniem delikatności zepsucia!
Sukienka, majteczki, staniczek spłynęły z niej w momencie!
-Jesteś przepiękna, nie dziwię się Krzysztofowi!
Sylwia klęknęła przed nią, rozchyliła wargi jej kobiecości!
Polizała przeciągle, od sromu, aż do pępka, kilkukrotnie, wolno, lekko i słodko!
Łucja prawie mdlała, z każdym dotknięciem języka, z każdym wniknięciem języka w szczelinę ud!
-Prześlicznie płyniesz! Łucja spojrzała na wilgoć, skapującą z jej różyczki!
Rozchyliła uda, wtedy , wtedy Sylwia wcisnęła tam głowę.
Lizała jej śliczne pośladki i mokrą cipkę.
Rozkoszowała się jej słodką wilgocią wnętrza.
Pierwszy orgazm Łucji zwieńczył krzyk i drżenie ciała! Trzęsła się i upadła by, gdyby Sylwia nie uchwyciła ją w swoje ramiona.
Położyła ją na łóżku, rozebrała się i przytuliła.
-Zrobisz też to dla mnie. Wyszeptała do jej blond loczka, zawiniętego na krzywiźnie uszka.
Dziewczyny zwinęły się w spiralę. Języki rytmicznie zaczęły taniec po ich rozgrzanych wnętrzach.
Sylwia z namiętnością lizała pupę i cipkę Łucji, Łucja odpłacała bliźniaczym zaangażowaniem.
Zespoliły się, w wspólnym pędzie do spełnienia!
Oddechy krótkie, przerywane westchnieniami, nerwowe i śpieszne !
-Ssij, ssij mocniej moją orchidee! Liż moją cipę, ty suko !
Sylwia wykrzyczała słowa w eter. Docisnęła kobiecość do ślicznych usteczek aniołka, zadrżała w spazmie spełnienia! Zapłakała jak dziecko i opadła spełniona, ale tylko na chwilę!
Sięgnęła do szuflady, wyciągnęła gumowego przyjaciela o dwóch głowach, język przebiegł po suchości ust.
Łucja nie wiedziała, zrobiła to naturalnie! Zbliżyła perłę do perły.
Tańczyły chwilę w kleszczowym dotyku ud, które po chwili połączył gumowy przyjaciel o dwóch głowach!
Rytmiczny taniec wzmagał się, ruchy były coraz gwałtowniejsze.
Krzyczały razem, jakby razem dosiadały jednego byka i razem z ....niego spadły na fali kolejnego spełnienia.
Zasnęły, przytulone do siebie wilgotnością mokrych wagin!
Łucja wiedziała, wiedziała, że teraz muszą zabrać nie tylko rzeczy Sylwii od Krzyśka, ale jej rzeczy również.
Zasnęła, zmęczona trzykrotnym spełnieniem, śniąc sen o czarnym aniele, który posiadł jej wnętrze!
 
Ostatnia edycja:
Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry