• Witaj na forum erotycznym SexForum.pl

    Forum przeznaczone jest wyłącznie dla dorosłych. Jeżeli nie jesteś pełnoletni, lub nie chcesz oglądać treści erotycznych koniecznie opuść tą stronę.

Deszczowe historie

Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Wstęp

Było to w 1992 roku, trzy lata po słynnych przemianach politycznych i gospodarczych, dokładniej w drugiej połowie sierpnia tegoż roku. Czyli w czasach – tu ukłon w stronę młodszych czytelników – kiedy nie było Internetu, komórek, a nawet nie każdy posiadał telefon stacjonarny. Szkoła podstawowa miała osiem klas, przy czym oceny zaczynały się od dwójki, a kończyły na piątce. Programy telewizyjne były dwa, nie licząc obcojęzycznych satelitarnych. Pierwszy regularny polski program komercyjny, jeszcze satelitarny, rozpoczął nadawanie dopiero kilka miesięcy później, w grudniu i to przez około cztery godziny na dobę. Co prawda tu i tam już w 1990 roku powstawały stacje telewizyjne, ale miały lokalny zasięg. Zresztą to, że były tylko dwa programy nie miało znaczenia, bo w ośrodku wczasowym, w którym dzieje się akcja niniejszego opowiadania, gdzieś na Żywiecczyźnie, i tak jedyny telewizor był zepsuty. W sumie to dobrze, bo chciałem trochę odpocząć z dala od cywilizacji, a przynajmniej na jej uboczu. Jak łatwo zauważyć luksusów nie było, ale za to było tanio. Zresztą nie oczekiwałem luksusów. Tam właśnie usłyszałem historie, które chcę wam opowiedzieć i które starałem się jak najlepiej zapamiętać.


* * *

Dzień rozpoczął się kiepsko. Od rana, a właściwie już od poprzedniego wieczora lał deszcz. Nic ciekawego się nie działo, nudy, nudy, nudy. Można było tylko siedzieć w ośrodku, słuchać radia, grać w bilard albo czytać jakąś książkę wypożyczoną ze znajdującej się na miejscu biblioteki. Właściwie należałoby powiedzieć „biblioteczki”. Księgozbiór był niewielki, ale całkiem przyzwoity, chociaż składający się w całości, a przynajmniej prawie w całości ze starszych wydań książek. Tak czy inaczej, zawsze coś ciekawego do czytania dało się znaleźć.
Zaraz po obiedzie sięgnąłem po książkę, ale po kilkunastu minutach zrezygnowałem. Przedpołudnie również spędziłem z książką w ręku i miałem już po czubki uszu czytania. Zszedłem na parter budynku, gdzie nieco z boku od wejścia znajdowała się wnęka zwana „zakątkiem” z kilkoma zwyczajnymi fotelami, takimi z drewnianymi poręczami, ustawionymi wokół prostokątnego stolika, a dokładniej rzecz ujmując, dwóch złączonych ze sobą stolików. Meble były dość mocno podniszczone, odrapane, z pewnością swoją świetność przeżywały dawno temu, w latach siedemdziesiątych a może nawet sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Podobnie zresztą jak cały ośrodek. Mimo to „zakątek” przyciągał ludzi, posiadał jakiś swój urok, być może za sprawą wielkiej palmy stojącej w kącie. Można było tam posiedzieć, pogadać, a nawet pograć w karty. Dlatego idąc w jego kierunku, liczyłem na jakieś interesujące towarzystwo. Podchodząc, usłyszałem głosy rozprawiających o czymś kobiet. Jak się okazało, gdy wszedłem do zakątka, siedziało tam pięć pań znanych mi już nie tylko z widzenia, ale też z imienia, w przedziale wiekowym 35-45 lat, tak na oko. Może jedna była nieco młodsza. Nie takie towarzystwo miałem na myśli, ale trudno, na bezrybiu i rak ryba…

– Nie przeszkadzam, mogę się przysiąść? – zapytałem, gdy na mój widok towarzystwo zamilkło.
– Ależ proszę bardzo – odezwała się pani Jola, spojrzawszy na mnie z zadowoloną miną, gestem ręki wskazując wolne fotele – przyda nam się męskie towarzystwo. – Jej krótkie, wręcz kruczoczarne włosy w lekkim nieładzie, bardzo ciemne, brązowe oczy, szczupła, niemal koścista sylwetka przywoływały skojarzenia z wiedźmą. Efekt wzmacniał fakt, że siedziała w lekko zaciemnionym miejscu, w fotelu pod ową palmą. Psuł efekt za to ciepły wyraz twarzy i chyba więcej niż przeciętna uroda.
– Zapraszamy, zapraszamy – wesoło potwierdziła pani Ala, drobna szatynka, najniższa wzrostem. Gdy patrzyło się w jej niebieskie oczy, miało się wrażenie, że zaraz spłata jakiegoś figla. Była chyba też osobą o najbardziej wesołym usposobieniu z całego turnusu.
Szybko zająłem miejsce w jednym z tych odrapanych foteli.
– Proszę się częstować – dorzuciła pani Jola.
Panie najwyraźniej były przygotowane do dłuższej rozmowy, bo na stole stały butelki z wodą mineralną, szklanki i jakieś chrupkie ciasteczka.
– Dziś wycieczkowicze mają pecha – rzuciłem, aby jakoś wtrącić się do dyskusji, nalewając do wolnej szklanki trochę wody – my mieliśmy prawie do końca ładną pogodę.
Tu wyjaśnię, że chodziło mi o wczorajszą wycieczkę autokarową po okolicy, na której w pierwszej turze, właśnie wczoraj, między innymi byłem ja i siedzące tu panie. Dziś, kiedy leje, pojechała druga grupa.
– No tak, mieliśmy szczęście... – ponownie odezwała się pani Jola.
– Niewiele można robić w górach, gdy pada deszcz – ze smutkiem westchnęła pani Julia, zgrabna, wysoka, niebieskooka szatynka. Śmieszne, ale gdy pierwszy raz spostrzegłem odcień jej oczu, ze zdumieniem uświadomiłem sobie, że pasowałyby do nich niebieskie włosy.
Zamieniliśmy ledwie kilka zdań, gdy w zakamarku pojawił się pan Marcjan, najstarszy z towarzystwa, może nawet lekko po pięćdziesiątce. Nieco posiwiałe włosy zdawały się współgrać z szaroniebieskimi oczami. Przysiadł zaraz obok mnie, tym samym niespodziewanie pozostał tylko jeden wolny fotel. I tak toczyła się dyskusja przez kilkanaście minut w sumie o niczym. Trochę o polityce, ktoś rzucił jakiś dowcip, właśnie polityczny, aż zeszła na temat młodzieży. Czyli jaka ta dzisiejsza młodzież jest rozwydrzona, nawet rodzice autorytetu teraz nie mają, i tylko o seksie myślą… Cóż, jak to w takich dyskusjach bywa, wcześniej czy później musi ona zejść na kwestie seksu. Zaskakująco dla wszystkich pan Marcjan z tajemniczą miną zapytał, a może raczej podrzucił temat do dalszej rozmowy:
– A wy panie, jak byłyście nastolatkami, miałyście jakieś ciekawe przygody z chłopakami, czy może tak ogólnie coś nietypowego z seksem w tle?
Przez dobrą chwilę zapanowała konsternacja.
– To może ja coś opowiem – odezwała się z figlarnym uśmieszkiem na twarzy pani Ala, niepewnie rozglądając po towarzystwie w oczekiwaniu aprobaty.
Wzrok pozostałej szóstki równocześnie wbity w panią Alę, nie pozostawiał wątpliwości, że powinna kontynuować.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (2/10)

Historia pani Ali

– Miałam wówczas dwanaście lat – na twarzach słuchaczy pojawiło się zaskoczenie i zdziwienie. – No tak. Właściwie to miałam jedenaście – towarzystwo zrobiło jeszcze większe oczy – ale do urodzin brakowało mi wówczas półtora miesiąca, więc można powiedzieć, że dwanaście. Choć oficjalnie miałam jeszcze jedenaście. W ogóle byłam chyba nietypową dziewczyną i tak mi zostało – zaśmiała się, ciągnąc historię – co prawda bawiłam się lalkami, ale od zawsze wolałam różne łamigłówki i zabawki dla chłopców. Kiedyś nawet wymusiłam na mamie, aby kupiła mi taki ładny czerwony ciągnik na baterie ze światełkami. Wiecie jaki podziw i zazdrość wzbudzałam wśród chłopców? A jaki szacunek! Jak byłam całkiem mała, miałam różową pościel, a mój brat niebieską. A ja nie cierpiałam różowego i nadal nie cierpię – znowu śmiech. – Nie rozumiałam, dlaczego dziewczynki mają spać w różowej pościeli a chłopcy w niebieskiej. Ja zawsze chciałam właśnie niebieską. Ponieważ moje protesty na nic się nie zdawały to, gdy wieczorem rodzice wychodzili z pokoju, ja wstawałam i zabierałam bratu poduszkę. Byłam zadowolona, że mam przynajmniej niebieską poduszkę. W tajemnicy powiem wam, że za pierwsze swoje zarobione pieniądze kupiłam zaraz niebieską pościel.

– A... – próbowałem się wtrącić, ale pani Ala mi nie dała.
– Tak, tak, już wracam do tematu – zreflektowała się – wszystko zaczęło się jakieś dwa tygodnie wcześniej. Miałam koleżankę, taką od serca, z którą siedziałam w szkole w jednej ławce i ta koleżanka, nie wiem skąd, ale zawsze wynajdywała różne ciekawostki. Jej tato z racji wykonywanego zawodu często wyjeżdżał na Zachód, może stąd. Pewnego razu w tajemnicy, strasznie zbulwersowana, powiedziała mi, że właśnie dowiedziała się, iż chłopcy lubią oglądać nagie dziewczynki. Na dowód pokazała mi zdjęcia, które wykradła z szafy ojca. Były na nich golutkie panienki w pozach hm... wskazujących, że nie mają nic do ukrycia. Mnie to, co powiedziała przyjaciółka, wydało się akurat całkowicie naturalne. Zawsze jakoś instynktownie uważałam za rzecz normalną, iż dziewczyna rozbiera się przed chłopakiem i na odwrót. Za to rozebranie się przed drugą dziewczyną byłoby dla mnie strasznym wstydem. Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Może dlatego, iż mieliśmy małe mieszkanie, ja z bratem zajmowałam jeden pokój, a rodzice drugi i byliśmy wychowywani tak, że rodzeństwo nie musi się siebie wstydzić. Najbardziej zazdrościłam tym paniom na zdjęciach biustu. Kiedy ja będę miała taki, westchnęłam z żalem do przyjaciółki. No..., też już tak bym chciała, westchnęła wówczas przyjaciółka. Przynajmniej w tym byłyśmy zgodne. Na jednym zdjęciu oprócz pani był też zupełnie nagi pan, gotowy do pracy, że tak ujmę. Cóż, nie będę ukrywała, że temu właśnie panu obie z wypiekami na twarzy poświęciłyśmy najwięcej czasu. – Tu pani Ala zawadiacko mrugnęła okiem. – Miałam też kolegę z podwórka, z którym się dobrze dogadywałam i lubiłam bawić, też jedenaście lat. Odwiedzaliśmy się wzajemnie, bawiąc albo ucząc. Raczej bawiąc, ha, ha. I właśnie ta wiadomość, że chłopcy lubią oglądać nagie dziewczynki, nasunęła mi myśl, że mogę sprawić mojemu koledze przyjemność. U mnie w domu, gdy byliśmy razem, a rodziców akurat nie było, w pewnym momencie z tajemniczą miną powiedziałam:
Zaczekaj chwilę, coś ci pokażę.
Co? – zapytał.
Zaraz zobaczysz – odrzekłam, robiąc jeszcze bardziej tajemniczą minę.

Wybiegłam z pokoju do łazienki, tam się rozebrałam i przybiegłam z powrotem. Stanęłam zupełnie nagusieńka na środku pokoju, w rozkroku, z rękami po bokach niczym Piotruś Pan, z dumą prezentując koledze swoje bardzo nieletnie wdzięki. Ten z rozdziawioną buzią gapił się w moje krocze, czym sprawił mi sporą przyjemność, mimo młodego wieku. Zresztą gdzie miałby się gapić. Nic innego nie miałam do pokazania. W wieku dwunastu lat byłam płaska jak deska. Zdążyłam jeszcze zadziornie zapytać „podobam ci się” i... nic więcej, bo chłopak zerwał się i uciekł, a ja stałam nago na środku pokoju ogłupiała, nie wiedząc, co się stało. Nie udało mi się tego wyjaśnić, bo rodzice chłopaka zabronili mu spotykać się ze mną. Pewnie dzieciak wypaplał wszystko mamie, a ta z obawy, abym nie zdeprawowała do cna jego synka... Tak czy inaczej, dopiero znacznie później zrozumiałam, na czym polegał mój błąd. Owszem, chłopcy lubią oglądać nagie dziewczynki, ale muszą być przynajmniej kilka lat starsi… i dziewczynki też – zaśmiała się, kończąc swoją opowieść.


* * *

– Ha, ha, a to ci przygoda – zaśmiał się pan Marcjan, zresztą pozostali również wydawali się rozbawieni przygodą pani Ali.
W tym momencie pani Agnieszka, blondynka nieco przy kości, ale zgrabna i też niebieskooka a może wręcz błękitnooka, nabrała powietrza do płuc, chcąc, jak sądzę coś powiedzieć, skupiając na sobie wzrok części towarzystwa, ale jakby się zawahała.
– Proszę, pani Agnieszko – przerwał ciszę pan Marcjan.
– Ja też miałam pewną przygodę, ale byłam trochę starsza, miałam piętnaście, no tak piętnaście i pół roku… – niepewnie odezwała się pani Agnieszka, zaraz zawieszając głos.
– Ależ proszę mówić – odezwałem się zaciekawiony, niemal równocześnie z jedną z pań.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (3/10)

Historia pani Agnieszki

– No dobrze – śmielej kontynuowała pani Agnieszka. – Ach to były czasy! Byłam młodą, piękną, dopiero co rozkwitłą pannicą i lubiłam prowokować chłopców. Wdzięczyłam się, zalotnie odrzucałam włosy, wyginając przy tym ciało, pokręcałam pupą i inne takie tam. Bawiło mnie obserwowanie ich reakcji na moje erotyczne zaczepki. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że te moje gierki mogą być niebezpieczne. Po prostu nie myślałam o tym, tylko dobrze się bawiłam, nie wspominając, że mile łechtało to moją kobiecą próżność. – W tym momencie posłała piękny uśmiech w kierunku męskiej części widowni. – Miałam przyjaciółkę, której ojciec z kolei wydawał mi się fajnym facetem, jednak dość starym, ale też nie za bardzo. Oczywiście z moim charakterem musiałam i na nim wypróbować swoją „siłę rażenia”. Nawet zdarzało mi się, gdy miałam okazję i byłam w bardziej rozrywkowym nastroju, niby to przez przypadek otrzeć się o „tatusia”, czasami wręcz bezwstydnie tyłeczkiem. Nie, żebym myślała o czymś więcej, to w ogóle nie wchodziło w grę, ale właśnie dla zabawy. Za te moje zachowanie przyjaciółka mnie nawet ofuknęła, czemu tak mizdrzę się do jej ojca, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Jak wspomniałam, świetnie się bawiłam. Któregoś razu przyszłam do przyjaciółki, ale był tylko jej ojciec. Powiedział, że Wiki (moja przyjaciółka) powinna lada moment się zjawić i że jak chcę, to mogę w jej pokoju zaczekać. Zapytał jeszcze, czy może chcę coś do picia, ale niczego nie potrzebowałam, tylko przyjaciółki. Miałam na sobie białą dość obcisłą bluzeczkę i takież króciutkie spodenki tylko dla kontrastu ciemnoszare. Z pewnością byłam dla każdego mężczyzny łakomym kąskiem – to ostatnie dodała ściszonym głosem, lekko nachylając się do widowni, jakby zdradzała straszną tajemnicę. – Minęło pół godziny, a Wiki nie ma. Znudziło mi się oczekiwanie i zdecydowałam się wpaść kiedy indziej. W przedpokoju, tuż przed wyjściem, stojąc przy drzwiach, nie omieszkałam trochę „poczarować”. I chyba było to o jeden raz za dużo. Wtedy miałam piękne długie, do połowy pleców włosy, nie to, co teraz – przerywając, z nutką smutku na twarzy przesunęła palcami po krótkich, nawet niesięgających ramion, ale nadal pięknych włosach. Po tym geście kontynuowała:
– W momencie, gdy z szerokim uśmiechem odrzucałam do tyłu swoje długie włosy, zalotnie wyginając ciało, nagle poczułam między nogami rękę „tatusia”. W dodatku stałam tak nieszczęśliwie, w lekkim rozkroku, że ujął w dłoń bez problemu całą moją kobiecość, a właściwie dziewczęcość wówczas, ha, ha. Pisnęłam tylko głośno całkowicie tym zaskoczona. Nie mogłam nawet się cofnąć, bo przedpokój był malutki. Poczułam się jak w pułapce. W głowie miałam kompletny mętlik. Czułam przez spodenki, jak robi mi masaż moich najbardziej wrażliwych miejsc i wyobraźcie sobie, stoję jakbym wrosła w podłogę, kompletnie ogłupiała. Nawet przez myśl wcześniej mi nie przeszło, że coś takiego mogłoby się wydarzyć. Gdyby to był jakiś chłopak, to pewnie odruchowo przyłożyłabym mu w pysk i już, ale to był dorosły mężczyzna i co najgorsze ojciec mojej przyjaciółki, po prostu nie mogłam. Stoję jak wryta, ciężko przestraszona, nawet nie drgnę, cały czas obmacywana, a w dodatku zaczynam czuć, że robi mi się dobrze. Nie sądziłam, że to aż tak na mnie podziała, chociaż piętnastolatce to dużo nie trzeba... Dopiero gdy wyciągnął rękę, po nie wiem — jakieś pół minucie ja odwróciłam się i szybko uciekłam, z jednej strony przestraszona, a z drugiej podniecona. Nikomu o tym zdarzeniu nie powiedziałam, nawet przyjaciółce. Zwłaszcza jej nie chciałam robić wstydu.

Zaś wieczorem, gdy już położyłam się spać, a strach dawno się ulotnił, pozostało wspomnienie przyjemnego podniecenia, tak silne, że zrobiłam coś, czego do tej pory nie robiłam. Inaczej pewnie bym nie usnęła. Było mi wstyd, próbowałam się powstrzymać, ale coś ciągnęło moją rękę jak magnes. Nie dałam rady. Wsunęłam ją pod dół piżamki i zaczęłam się pieścić, dopóki nie zrobiło mi się całkiem dobrze. Ledwo zdołałam się powstrzymać, by nie jęknąć na głos, gdy zalała mnie fala rozkoszy. Pierwszy raz w życiu przeżyłam tak silną. Dopiero po tym uspokojona i zaspokojona usnęłam. Nie miałam żalu, o to, co się stało, w końcu sama w pewnym sensie swoim zachowaniem o to się prosiłam. Raczej był to dla mnie rodzaj przygody, nowego doświadczenia. Od tego momentu zaczęłam nieco inaczej patrzeć na chłopców, pod kątem sprawiania mi rozkoszy. Jednak stałam się też ostrożniejsza w prowokowaniu chłopców z obawy, by to źle dla mnie się nie skończyło. Wiecie, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Sama sobie się dziwię, że tak łatwo, bez sprzeciwu pozwoliłam na bezkarne obłapianie mojego skarbu. Nikt przecież na siłę mnie nie trzymał. Jak nie chciałam nic robić, to mogłam od razu odwrócić się i uciec. A ja stałam z głupią pewnie miną, jakby nogi wrosły mi w podłogę, jakbym z chwilą złapania za cipkę stała się niewolnicą. Może po prostu nie mogłam uwierzyć, że dzieje się to naprawdę a może naprawdę stałam się niewolnicą, ha, ha. Teraz wspominam to z uśmiechem, ale wtedy naprawdę byłam przestraszona. Najciekawsze, jak sądzę, gdyby facet podszedł do mnie trochę inaczej, może jeszcze zaczął całować, delikatnie popieścił, to pewnie bez trudu zaciągnąłby mnie do łóżka… Zanim bym się obejrzała, pewnie byłabym już rozdziewiczona, ha, ha... Eh, kiedyś byłam młoda i głupia, ale to były piękne czasy.


* * *

– Ha, ha, to ja miałam podobną przygodę, a nawet dwie – odezwała się pani Marysia, chyba równa wzrostem pani Agnieszce, ale ciemnoblond i nie tak zgrabna, bardziej przy kości. Dla odmiany brązowooka.
– Proszę mówić – zachęciłem, bo pani Marysia zamilkła.
– Aj tam, to nic takiego – machnęła ręką.
– Ależ prosimy, prosimy, odezwało się kilka głosów.
– No dobrze, ale się nie śmiejcie. Miałam wtedy ledwie szesnaście lat, prawie jak pani Agnieszka, nie można za dużo wymagać... – znowu zamilkła.
– Pani Marysiu! – odezwał się z lekką nutą ponaglenia w głosie pan Marcjan.
Pani Marysia wzięła głęboki oddech i po paru chwilach wahania rozpoczęła opowieść.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (4/10)

Historia pani Marysi

– Jak wspomniałam, miałam wtedy szesnaście lat, chociaż wszystko zaczęło się, gdy miałam jeszcze piętnaście. Od paru miesięcy chodziłam z takim starszym, poważnym chłopakiem, a ten molestował mnie, że powinniśmy „to” zrobić. Prawdę mówiąc, byłam bardzo ciekawa, jak to jest i skłonna się zgodzić, tylko strasznie się bałam. Bałam się wszystkiego: że będzie mnie bardzo boleć, że będę mocno krwawić, że nie podniecę się i nie sprawdzę się jako dziewczyna, i będzie pośmiewisko. Mój strach podsycała jeszcze pewna koleżanka, mówiąc, że słyszała o jednej dziewczynie, która tak krwawiła, że została zabrana do szpitala… Najmniej, co ciekawe, obawiałam się zajścia w ciążę, ale w sumie też tego się bałam. W końcu chyba po dwóch miesiącach namowy mimo wszystko uległam. Dobrym pretekstem do tego stały się właśnie moje szesnaste urodziny.

Okazja nadarzyła się dokładnie dwanaście dni po tych urodzinach. Tego dnia jego rodzice wracali później. Skorzystaliśmy z okazji i poszliśmy do jego domu. Ja jeszcze pod jakimś pretekstem urwałam się z ostatniej lekcji. Zaczęło się tradycyjnie od całowania, obmacywania piersi, bardzo przyjemnego zresztą – uśmiechnęła się do swojego wspomnienia pani Marysia. – Po raz pierwszy odważyłam się nawet, choć z przestrachem, wsunąć rękę chłopakowi między nogi i popieścić go tam przez chwilę przez spodnie. Szybko jednak zabrałam rękę, zawstydzona. Siedzieliśmy na kanapie i teraz jego ręka nagle z mojej piersi zaczęła przesuwać się niżej i niżej, a ja cała zadrżałam z podniecenia i trochę ze strachu, świadoma tego, co chłopak chce zrobić. Doszedł do brzegu spódnicy i po krótkim wahaniu wsunął rękę tak od góry pod nią. Cały czas grzecznie trzymałam nogi razem. Teraz chcąc, aby do czegoś doszło, musiałam to zmienić. Wolno, prawie niezauważalnie rozchyliłam nogi, na tyle, aby chłopak mógł mi tam wsunąć dłoń. Sama sobie nie dowierzałam, że to robię. Serce waliło mi jak oszalałe, szczerze mówiąc bardziej ze strachu niż z podniecenia. Zaraz poczułam, jak jego dłoń przesuwa się po majteczkach coraz niżej. Gdy dotknął mojego czułego miejsca, drgnęłam i cicho jęknęłam, tym razem już z podniecenia. Właściwie nie musiałam jęknąć, ale wydawało mi się, że powinnam dotknięcie mnie w takim miejscu jakoś zasygnalizować. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego. Na moment spojrzeliśmy sobie w oczy, ale ja zawstydzona tym, gdzie trzyma rękę, zaraz je spuściłam ponownie. Przez pewien czas przesuwał tylko palce w górę i w dół, po majtkach i tylko mój urywany oddech świadczył, że to działa. To było dla mnie ogromne przeżycie. Po raz pierwszy tak byłam dotykana. Wcześniej na to nie pozwalałam. Jak chłopak próbował mnie tam złapać, zaraz zabierałam jego rękę. A jeszcze miałam świadomość, że tym razem tylko na dotykaniu się nie skończy. Jak wspomniałam, przez pewien czas tak mnie pieścił, po czym zaczął wsuwać rękę powoli pod majteczki. Najpierw tylko trochę pod gumkę, jakby obawiał się, co tam zastanie, potem wysuwał i wsuwał ponownie, za każdym razem jednak coraz głębiej i głębiej, co przyprawiało mnie o fale dreszczy. Wszystko było w porządku, dopóki nie dotknął miejsca, gdzie byłam wilgotna. – Przy ostatnich słowach ściszyła głos, robiąc na koniec efektowną pauzę. – Nie uwierzycie. Mimo podniecenia byłam nadal spięta i wystraszona, pewnie dlatego w tym momencie mój strach gwałtownie jeszcze urósł, do tego stopnia, że nie poradziłam sobie z nim. Wtedy ni stąd, ni zowąd zerwałam się i... po prostu uciekłam. Do dziś nie wiem, dlaczego tak dziwnie zareagowałam. Czego ja się przestraszyłam? Wiedziałam przecież co będzie i się zgodziłam. Zmarnować świetną okazję... Może po prostu byłam za młoda. Straciłam tyle przyjemności… Tak czy owak, przysięgłam sobie, że drugiej takiej okazji nie zmarnuję, cokolwiek by się działo. A następną taką miałam nieco rok później w wieku siedemnastu lat.

Jeszcze od podstawówki, a potem razem uczyłyśmy się w ogólniaku, miałam przyjaciółkę od serca, Irkę. Tak właściwie to byłyśmy jak dwie siostry. Nawet gdy jej nie było w domu, mogłam wchodzić do jej pokoju i na przykład coś sobie pożyczyć. Na odwrót również, moi i jej rodzice byli przyzwyczajeni do tego.
Miało to miejsce kilka dni przed końcem roku szkolnego. Było ciepło, pachniało latem, a wtedy panowała moda na mini spódniczki. Ja to już chyba całkiem straciłam rozum, bo miałam tak krótką, że jak stałam, to jeszcze może zakrywała mi tyłek, ale gdy tylko się ruszałam i zaczynała falować, czy na wietrze, to z pewnością widać było, co pod nią miałam. Mamie to się nie podobało, ale ojcu i owszem, co nie dziwi. – Pani Marysia uśmiechnęła się do nas panów porozumiewawczo. – Wystroiłam się w taką spódniczkę w czerwono-czarną kratę i pasujące do niej czerwone majtki do kompletu oraz białą szykowną bluzeczkę. Gdyby nie kusa spódniczka wyglądałabym jak skromna uczennica, ale skromna nie byłam – na twarzy pani Marysi zagościł uśmiech. – I w takim stanie, jeszcze mocno podekscytowana zaczynającym się za kilka dni okresem wolności od szkoły, pożeglowałam do przyjaciółki. Otworzył mi jej ojciec i tylko on był w domu. Wysportowany, bezpośredni, zawsze robił na mnie dobre, żeby nie powiedzieć piorunujące wrażenie. Gdy byłam młodsza, jakoś tak onieśmielał mnie tą swoją bezpośredniością. Z natury nie byłam nieśmiała, ale chłopcy czy mężczyźni, którzy mi się podobali, zawsze cokolwiek mnie onieśmielali i tak do dziś mi trochę zostało – zaśmiała się. – Ach, gdyby tylko był młodszy… – pani Marysia westchnęła teatralnie. – Wtedy tego sobie nie uświadamiałam, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że zawsze tak jakoś pociągali mnie starsi ode mnie tacy „męscy mężczyźni”. Nie to, żebym zaraz chciała wskoczyć takiemu do łóżka, ale czułabym się w takim towarzystwie bezpiecznie, wiedząc, że potrafiłby się mną zaopiekować w każdej sytuacji. Nawet kilkakrotnie wspomniałam przyjaciółce, że ma fajnego tatę. Wracając do tematu: z satysfakcją odnotowałam, jak obciął mnie wzrokiem od góry do stóp. Następnie wrzuciłam do pokoju przyjaciółki to, co miałam oddać. Już wychodziłam, gdy zaczepił mnie ponownie, uważnie się przyglądając.
Może zaczekasz na Irkę? Niedługo powinna wrócić.
– Po krótkim wahaniu się zgodziłam.
Przejdź do dużego pokoju. Sobie robię herbatę to i tobie zrobię – zaproponował.
Dziękuję – odrzekłam jak dobrze wychowana dziewczynka i skierowałam się do wskazanego pokoju, siadając na kanapie.

Po kilku minutach wrócił z dwiema szklankami herbaty, a po paru następnych chwilach z czymś do chrupania. Postawił to wszystko na takim małym okrągłym stoliku ze szklanym blatem, po czym przysiadł się blisko do mnie, dotykając ramieniem. Poczułam się zakłopotana i zdezorientowana. Zakłopotana byłam bliskością tego mężczyzny, do tej pory nigdy aż tak nie zachowywał się wobec mnie, a zdezorientowana, bo z powodu tej bliskości ogarnęło mnie lekkie podniecenie. Zamieniliśmy dwa, trzy nieznaczące zdania, po czym nastąpiła zmiana tematu.
Masz ładną spódniczkę – powiedział.
Dziękuję – zaskoczona ledwo wydukałam „tradycyjną formułkę”.
A byłam zaskoczona, gdyż mówiąc o mojej spódniczce, ujął palcami jej brzeg i jak mi się wtedy wydało, niechcący dotknął ręką mojego gołego uda, wywołując tym niespodziewany dreszcz podniecenia w podbrzuszu. Ledwo zdołałam się opanować, aby nie było po mnie tego widać. Trochę pomógł mi w tym zamaskowaniu podniecenia rumieniec, który pojawił się na mojej twarzy. Zorientowałam się bowiem że mężczyzna, trzymając i unosząc tak brzeg spódniczki, przy jej długości, widzi moje majtki. Wiem, co myślicie. Zakładając taką minispódniczkę, liczyłam się z tym, że od czasu do czasu będzie mi widać majtki, dlatego nie założyłam zwykłych. Jednak teraz to co innego. Facet specjalnie zaglądał mi między nogi. W dodatku zapominając, że jestem w spódnicy, usiadłam niefrasobliwie z lekko rozchylonymi nogami, jak zwykle, gdy miałam na sobie spodnie. Karciłam się w myślach, co mnie podkusiło, aby założyć taką spódnicę. Przy jej długości i sposobie, w jakim siedziałam, ojciec Irki choćby stawiając herbatę na stoliku, musiał widzieć wszystko, co pod nią miałam, zapewne dlatego tak mną się zainteresował.
Wyobrażacie sobie, w jakiej sytuacji się znalazłam? Głupio mi było tak nagle zacisnąć uda, zresztą niewiele by to pomogło, więc tylko siedziałam i wstydziłam się, gapiąc zarazem gdzieś na ścianę, starając sprawiać wrażenie, że nic się nie dzieje. Już chciałam z tego wstydu zerwać się i uciec z mieszkania, gdy on się odezwał:
Irka mówiła mi, że nie masz chłopaka. To prawda?
A to plotkara – pomyślałam o przyjaciółce – po co ona takie rzeczy wygaduje; kiwnęłam tylko potakująco głową.
Puścił spódniczkę, ale jego ręka pozostała na moim udzie. Czułam ten dotyk, ciepło męskiej dłoni, powodujące przyjemny ucisk w podbrzuszu, co jeszcze bardziej pogłębiało chaos w moim umyśle a piekące, z pewnością czerwone policzki w opanowaniu tego chaosu nie pomagały.
Taka ładna, pełna uroku dziewczyna powinna mieć – kontynuował.

Ta rozmowa zrobiła się jakaś dziwna. Nie rozumiałam, do czego gość zmierza, zaczynałam powoli wpadać w panikę, zaraz jednak się przekonałam, o co chodzi. Jego dłoń spoczywała nieruchomo na moim udzie, ale tylko przez paręnaście sekund. Najpierw delikatnie, prawie niezauważalnie zaczął przesuwać palcami, a właściwie opuszkami po wewnętrznej stronie uda, co wywołało ogromne mrowienie w podbrzuszu, przyjemnie rozchodzące się od tego miejsca po całym ciele, i nieregularny oddech, którego już nie potrafiłam kontrolować. Zaraz potem wsunął dłoń dość szybkim ruchem pod spódniczkę, dotykając majtek. Normalnie aż się zapowietrzyłam! Ten dotyk spowodował naprawdę gwałtowny i silny przypływ podniecenia. Uniosłam nieznacznie pupę, jakbym chciała uciec, ale zaraz ponownie opadłam... Czułam, jak mężczyzna pieści mnie po najbardziej intymnym miejscu, a ja tylko z rozdziawioną buzią i przestraszonymi wielkimi oczami przyglądałam się temu. Jednak przerażenie wywołane zaskoczeniem szybko mnie opuściło i zaraz ogarnęła mnie tylko przyjemność czerpana z pieszczoty mojej wrażliwej intymności. Krótko mówiąc, byłam tak ogłupiała podnieceniem, że choć wiedziałam, iż powinnam to przerwać, to nie byłam w stanie tego uczynić. Chciałam, ale nie mogłam, jakbym była zaczarowana! W sumie byłam zaczarowana tą niezwykłą przyjemnością, która od mojego łona rozlewała się po mnie całej. Po prostu to było zbyt przyjemne, zbyt niezwykłe, abym zdołała się przemóc, więc siedziałam, posapując tylko z rozkoszy, pozwalając mu na wszystko. Prawie nie byłam w stanie myśleć, a jeszcze to przyrzeczenie, że skorzystam z każdej nadarzającej się okazji, nie ułatwiało mi… Jeszcze teraz – westchnęła – jak sobie przypomnę, wydaje się, że było to zaledwie wczoraj. Takie to żywe wspomnienie… No dobrze, co było dalej:
Wstań – usłyszałam nagle prośbę, ale odebrałam ją jak stanowcze polecenie. Równocześnie wyjął rękę spomiędzy moich ud.

Odruchowo podporządkowałam się temu poleceniu, podrywając na równe nogi. Mężczyzna ukląkł przede mną. Nie miałam pojęcia, co chce zrobić, nie miałam doświadczenia. W ogóle byłam zdezorientowana całą tą sytuacją. Poruszałam się jak we mgle.
Położył dłonie na kostkach delikatnie, bardzo przyjemnie masując, aż zamruczałam z zadowolenia, nawet przymykając oczy. Nigdy bym nie przypuszczała, że masaż kostek może być do tego stopnia przyjemny. Do dziś to uwielbiam. Później przesunął ręce po zewnętrznej części nóg, aż wsunął pod spódniczkę, zatrzymując się na majtkach. Wtedy po prostu jednym zdecydowanym ruchem ściągnął mi je, tak przed kolana. Pisnęłam zaskoczona, odruchowo próbując wyrwać się mężczyźnie i złapać majtki, ale miałam za krótkie ręce, ha, ha. W sumie zrobiłam to niemrawo, bo nogi, można powiedzieć, miałam skrępowane majtkami, a przy mojej spódnicy nie mogłam przecież ryzykować, żeby coś im się stało. Ta gwałtownie podniosła się, ujawniając mój skarb, na którym zaraz poczułam pocałunek, skwitowany kolejnym moim jękiem podniecenia. Byłam jak otwarta księga, każdy przypływ podniecenia zaraz kwitowałam jękiem rozkoszy. Następnie dotknął wilgotnym językiem uda blisko, bardzo blisko mojego skarbu aż całą mnie przeszyły potężną falą ciarki, aż się wzdrygnęłam, wydając z siebie pomruk. Zdawałam sobie sprawę, że jestem tam już mocno wilgotna, i ta świadomość budziła we mnie równocześnie przyjemność, jak i wstyd. Zerkałam, co robi, ale oczywiście dokładnie nie widziałam więc gdy kilka chwil później język mężczyzny powędrował między uda, dotykając mojego wrażliwego miejsca, krzyknęłam z niespodziewanie silnego przypływu podniecenia i z zaskoczenia zarazem, próbując odruchowo się cofnąć, nie zważając już na nic. Facet chyba to przewidział, bo mocno trzymał mnie za tyłek i nie dałam rady. Na moje nieszczęście wiedział doskonale gdzie i jak pieścić, aby wywołać najsilniejsze podniecenie. Szybko poddałam się, zamykając oczy i nie mogąc już wytrzymać tej promieniującej spomiędzy nóg rozkoszy, cicho, początkowo ledwo słyszalnie, a potem nieco głośniej pojękiwałam. W tym momencie tylko pragnęłam, aby to trwało i trwało. Rozkosz zagłuszyła wszystko, nawet wstyd, że jestem naga od pasa w dół i pozwalam na takie rzeczy. Położyłam dłonie na jego głowie i całymi garściami czerpałam przyjemność z tego, co się działo. Nie wiem, czym by to się skończyło, facet pewnie by mnie całkowicie wykorzystał, ale niespodziewanie przerwał, aby rozpiąć sobie spodnie. Wtedy coś nagle resztkami świadomości pojęłam. Nie mogę tego zrobić. Przecież Irka i tak się o tym dowie. Nie dam rady ukryć czegoś takiego przed nią. Na pewno zacznie coś podejrzewać i w końcu wyciągnie ze mnie, że „dałam” jej ojcu. Dosłownie resztkami sił, tracąc już zmysły, cofnęłam się, nerwowo, drżącymi rękami podciągając majtki, bojąc się, że za chwilę i one, ręce, mogą odmówić mi posłuszeństwa. Takie to były emocje.
Przepraszam, nie mogę – szepnęłam chyba nawet dwa razy, cała roztrzęsiona, patrząc z rozpaczą na faceta, bo naprawdę chciałam. Moje ciało domagało się spełnienia, bardzo chciałam, ale też czułam, wiedziałam, że nie mogę. Byłoby to straszne świństwo z mojej strony. Musiałam jak najszybciej się stąd wydostać, ale uznałam, że jednak dodatkowe wyjaśnienie mu się należy.
Bardzo bym chciała, ale nie mogę tego zrobić Irce, strasznie przepraszam – powiedziałam z nieudawanym żalem w głosie i na twarzy.
Zaraz po tych słowach dosłownie wybiegłam z mieszkania. Jeżeli zostałabym tam choćby sekundę dłużej, czułam, że bym przepadła. Tak, było mi wstyd, że tak czmychnęłam. Wyglądało, jakbym się wystraszyła seksu. A przecież to on powinien się wstydzić, że tak dobierał się do młodej dziewczyny.

Przez całe wakacje unikałam odwiedzania koleżanki bez jej towarzystwa. Jej tato więcej nie próbował dobierać się do mnie. Mimo to jeszcze przez jakiś czas czułam się nieswojo w jego towarzystwie. Z jednej strony było mi głupio, że oglądał mnie bez majtek i dotykał w tak intymnym miejscu, z drugiej, że nie wykorzystałam okazji, chociaż sobie przyrzekłam nie marnować. Przez kilka miesięcy nie mogłam sobie poradzić z tymi i innymi sprzecznymi odczuciami, ale potem mi przeszło.
Z perspektywy czasu powiem wam, że wtedy, mimo braku doświadczenia zdołałam podjąć jedyną słuszną decyzję. Gdyby sprawa wyszła na jaw, a były na to duże szanse, mogłoby to przecież skończyć się nawet rozbiciem małżeństwa przyjaciółki, a to nie tylko dla przyjaciółki i jej rodziców, ale również dla mnie byłoby najgorsze. Nie wybaczyłabym sobie takiego dramatu. Postąpiłam słusznie, chociaż straconej przyjemności szkoda...


* * *

– No, no, ciekawa historia. Zgadzam się, iż postąpiła pani słusznie i to mimo tak młodego wieku – skomentował pan Marcjan.
– Tak bywa w życiu, że mimo chęci coś staje na przeszkodzie – westchnęła pani Jola. – Ale, ale – dodała, nadstawiając ucha – czyżby deszcz przestawał padać?
Wszyscy wsłuchaliśmy się w rzęsiście padające krople wody na zewnątrz.
– Nie, raczej nie. Pada tak samo, przynajmniej mi się tak wydaje – przerwałem ciszę.
– Może i tak, chociaż mógłby przestać już – z rezygnacją w głosie ponownie odezwała się pani Jola.
– Na pewno – potwierdziła pani Agnieszka.
– To teraz chyba na mnie kolej – uśmiechnęła się pani Julia.
– Zaraz, zaraz! – przerwała pani Ala – przecież mamy tu dwóch panów, niech teraz oni coś opowiedzą! Proszę, śmiało panowie – dokończyła głosem nieprzyjmującym sprzeciwu.
– Tego się obawiałem – uśmiechnął się pod wąsem pan Marcjan – no dobrze, posłuchajcie...

Nie zdążył jednak zacząć, bo w naszym zakątku pojawiła się bezszelestnie, jakby znikąd, piękność turnusu, córka jednej z uczestniczek, 22-letnia Lena. Wyglądała niczym postać z jednej z wcześniejszych opowieści. Długie opadające na ramiona blond-włosy, piękne błękitne oczy. Ubrana w obcisłą białoszarą z nadrukiem bluzkę, czy może z odcieniem niebieskiego, podkreślającą nienaganną figurę i niezbyt duże, ale doskonale współgrające ze szczupłą sylwetką krągłe piersi. Kształtny tyłeczek i cipkę mocno opinały krótkie spodenki, co wywoływało wrażenie, że dziewczyna wręcz kipi seksem. Jej matka pojechała na wycieczkę, a ona, co dziwne została. Choć dochodzące do nas z zewnątrz odgłosy ulewnego deszczu świadczyły, że raczej wybrała dobrze. Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie miłej i trochę nieśmiałej. O ile pierwsze raczej było prawdą, drugie było mylące. Dała się poznać jako osoba pewna siebie, wiedząca czego chce, wręcz ocierająca się o arogancję. Jeśli się nie mylę, była taką osobą, która gdy już coś postanowi, twardo dąży do celu i zwykle go osiąga. W dzisiejszych czasach to pożyteczna cecha. To jednak tylko moje wrażenie.
– Mogę się przysiąść? – zapytała, uroczo się uśmiechając i nie czekając na odpowiedź, zajęła ostatni wolny fotel.
– My tu poruszamy sprawy dla dorosłych – fuknęła jakby z nutą zazdrości pani Marysia.
– Ale ja mam dwadzieścia dwa lata – odparowała zdziwiona Lena.
– Niech zostanie – wtrąciłem pojednawczo – może też coś ciekawego nam opowie – i aby uniknąć dalszych słownych przepychanek, szybko dodałem – panie Marcjanie proszę.
Pan Marcjan po wzięciu głębokiego oddechu kontynuował przerwaną wejściem Leny historię, a właściwie dopiero ją rozpoczynał.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (5/10)

Historia pana Marcjana

– Jak byłem nastolatkiem, kumplowałem się z pewnym chłopakiem. Zwykle ja przesiadywałem u niego, rzadziej odwrotnie. Powód był prozaiczny. Do domu ze szkoły wracaliśmy w tym samym kierunku, ale on mieszkał znacznie bliżej. Ja miałem dalej, ot i cała tajemnica. Może nie cała – pan Marcjan uśmiechnął się pod wąsem – był jeszcze jeden powód. Pani Magda – w tym momencie pan Marcjan ledwo dostrzegalnie westchnął – mama kolegi, która była, nie ma co ukrywać, „apetyczną babką”. Miała trzydzieści sześć lat i była, można powiedzieć, nietypową mamą. Żywiołowa, czasami ubierała się w obcisłe dżinsy, a figury to mogła jej pozazdrościć niejedna nastolatka, z wyjątkiem pani Leny z pewnością – zwrócił się z uśmiechem do przybyłego niedawno dziewczęcia, które to odwzajemniło uśmiech, a pan Marcjan kontynuował historię:

– Żywiołowa i bezpośrednia, zdarzało się jej w ramach kary, takiej z przymrużeniem oka, klepnąć po tyłku nie tylko syna, ale i mnie. W sumie, gdyby nie wiek mogłaby być niezłą kumpelą. Może ze względu na ten swój charakter cieszyła się autorytetem. Jeśli wydała jakieś polecenie, to z reguły nie było dyskusji, obaj spełnialiśmy je bez szemrania. Kumpel mówił, że tak samo jest z ojcem. Na morzu on rządzi, ale w domu mama. Takie były zasady i nikt nie zastanawiał się dlaczego. Miała jeszcze jedną cechę: płomiennorude włosy. A ja zawsze miałem słabość do kobiet z takimi włosami. – Pan Marcjan uśmiechnął się do swojego wspomnienia. – Przyznaję się, czasami, gdy się onanizowałem jak każdy chłopak w moim wieku, miałem przed oczami obraz tej rudowłosej babki. Większość chłopców gapi się na cy... piersi damskie, ja też lubiłem, ale bardziej kręciły mnie tyłeczki i ten tajemniczy wtedy dla mnie trójkącik między udami. Również w przypadku pani Magdy nie mogłem się oprzeć, zwłaszcza gdy miała na sobie spodnie, aby nie wlepiać wzroku w jej tyłek czy krocze. Oczywiście robiłem to dyskretnie, tak aby nie zauważyła. Jednakże z perspektywy czasu sądzę, że doświadczona kobieta raczej nie mogła nie zauważyć tego mojego gapiostwa, jednak nigdy nic nie dała po sobie poznać. Nietypowości dopełniał fakt, że mój kumpel zwracał się do niej przeważnie po imieniu, tylko jak coś bardzo chciał, to było „mamo” i gdy czasami zawstydzała go przede mną, to było „oj mamo”. Gdy skończyłem szesnaście lat, też zaproponowała, abym zwracał się do niej po imieniu. W sumie odpowiadało mi to, ale czasami się zapominałem. – Pan Marcjan zaprzestał opowieści, nalewając sobie ze stolika wody mineralnej. Zapadła cisza. Nikt jednak jej nie przerwał, nie licząc deszczu. Po małym łyku opowiadał dalej:

– Otóż miałem wówczas siedemnaście lat i byłem nie tylko prawiczkiem, ale nawet jeszcze nie widziałem nagiej kobiety. Oczywiście wiedziałem, jak wygląda, oglądałem potajemnie zdjęcia nagich pań, jak wszyscy chłopcy w moim wieku, ale to nie to samo co żywa dziewczyna. No i pamiętajcie, że w moich czasach edukacja seksualna praktycznie nie istniała. Któregoś razu wpadłem do kumpla, ale go nie było, za to przywitała mnie pani Magda, wystrojona jak chyba nigdy, w ciemną, dość obcisłą, bardzo seksowną bluzeczkę i jasne dżinsy. Nie muszę mówić, jakie to zrobiło wrażenie na młodym chłopaku, jakim wówczas byłem. Aha, nie powiedziałem wam, że w moich czasach nie łatwo było o takie ubranie. Dżinsów nie można było ot tak kupić w sklepie, przywoziło się zwykle z zagranicy, a właściwie przemycało. A jeśli już, to raczej chodzili w nich mężczyźni niż kobiety. Od niej dowiedziałem się, że kumpel trochę się spóźni, bo musiał pójść do babci w czymś pomóc. Uspokojony usiadłem na kanapie, a pani Magda gdzieś po dziesięciu minutach przyniosła herbatę i coś do chrupania. Stawiając to wszystko na stoliku, wypięła w moim kierunku pupę. Nawet nie macie pojęcia, jak ja chciałem wtedy złapać ją za ten tyłeczek. Ledwo się powstrzymałem. Gdybym w tym momencie wiedział to, co wydarzyło się piętnaście minut później, bym się nie powstrzymywał. Zaraz potem pani Magda usiadła na kanapie obok mnie. Początkowo, aby zagaić rozmowę, zapytała o szkołę, potem poruszyła kilka neutralnych tematów i gdzieś po kolejnych dziesięciu minutach zmieniła nagle temat.

Taki chłopak jak ty chyba nie może opędzić się od dziewczyn, prawda?
– Mruknąłem coś, że niezupełnie, nieco zawstydzony, może nawet nie tyle pytaniem, ile faktem, że jeszcze nie miałem żadnej. I w tym momencie padło najgorsze pytanie:
Ale dziewczynę masz?
No nie, proszę pani...
Magda – przypomniała i przysiadła się bliżej, z zainteresowaniem a może tylko zdziwieniem na twarzy, tak że nasze uda zetknęły się ze sobą. Wydała mi się bardziej podekscytowaną niż zwykle.
Bliskość gorącej kobiety, dotyk jej uda zrobiło swoje; musiało zrobić wrażenie na tak młodym chłopaku, jakim wówczas byłem. Poczułem podniecenie, a wraz z nim jak mój członek zaczyna się podnosić. To jeszcze bardziej mnie zdeprymowało. Położyłem rękę tak, aby się zasłonić, tymczasem pani Magda niezrażona moim zawstydzeniem zapytała zdziwiona:
Naprawdę?
– Teraz wiem, że było to zdziwienie udawane, ale wtedy nie mając żadnego doświadczenia z kobietami, nawet nie podejrzewałem panią Magdę o prowadzenie jakiejś gry. Pokiwałem tylko potakująco głową, czerwony jak burak. Sądzę, że pani Magda, obserwując moje zawstydzenie, miała niezłą zabawę. Wtedy nachyliła się i konspiracyjnym głosem szepnęła mi do ucha:
Ale już to z dziewczyną robiłeś?
– Otworzyłem usta, spoglądając na nią ukradkiem, jeszcze bardziej czerwony o ile to było możliwe, ale zaraz zamknąłem, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie chciałem się przyznać, że nie, ale też nie chciałem kłamać. W tym momencie pani Magda chyba sądząc, że nie załapałem, o co jej chodzi, zwinęła jedną dłoń w rurkę i kilkakrotnie wsunęła w nią palec wskazujący drugiej dłoni. Ten charakterystyczny gest wywołał niestety uboczny skutek w postaci znacznie silniejszego naprężenia w spodniach.
Nieee... jeszcze nie... – bąknąłem.
Żadnej jeszcze nie zbałamuciłeś? – zdziwiła się.
Po raz kolejny pani Magda wprowadziła mnie w ogromne zakłopotanie. Twarz mnie piekła, czułem, że się mocno czerwienię, co jeszcze bardziej pozbawiało mnie resztek pewności siebie. Pani Magda ponownie nachyliła się i kładąc rękę na moim udzie, niezrażona wyszeptała do ucha:
A może masz jakieś problemy? Mnie wszystko możesz powiedzieć. Czasami chłopakowi w twoim wieku po prostu tak się zdarza, że ma problemy ze wzwodem. To nic wstydliwego.
– Uwierający mnie w spodniach członek zdecydowanie przeczył tej teorii. Choć byłem przyzwyczajony do bezpośredniości pani Magdy to, to co mówiła, wprawiało mnie w osłupienie. Kobieta jednak nie dała mi czasu na obmyślenie odpowiedzi. Jej dłoń szybko przesunęła się po moim udzie, następnie zręcznie pod moją ręką zakrywającą krocze, za moment... hm... macając moją męskość. Trochę się przestraszyłem, że zaraz eksploduję, ale się nie ruszyłem.
Eee chyba nie – usłyszałem głos pani Magdy.

Puściła krocze i zręcznie, niczym profesjonalistka, rozpięła mi pasek spodni, złapała za górną ich część, jednym szarpnięciem rozpięła suwak, następnie guzik spodni. To wszystko działo się błyskawicznie, następnie… – Pan Marcjan ponownie zrobił przerwę, sięgając po szklankę z wodą mineralną, w której widoczne były już tylko nieliczne bąbelki. Niektóre panie spojrzały w tym momencie wzrokiem bazyliszka na pana Marcjana, zapewne z powodu przerwania opowieści w takim momencie. Rzuciłem okiem na naszą uroczą towarzyszkę Lenę i zaraz zorientowałem się, że jedną dłoń położyła chyba nieświadomie na skąpych swoich spodenkach między ślicznymi nóżkami. Ona najwyraźniej zdając sobie sprawę, gdzie patrzę, spojrzała w moim kierunku z miną małej dziewczynki przyłapanej na psocie i zaraz wysunęła rękę. Pan Marcjan po kolejnym łyku wody kontynuował:
– Jak mówiłem, wszystko odbywało się błyskawicznie. Pani Magda równie zręcznie, z pewnością miała w tym doświadczenie, wsunęła mi rękę w majtki, ujmując członka, który w tym momencie stał niczym żołnierz na warcie.
O, kolego! To ty już jesteś prawdziwym mężczyzną – powiedziała z podziwem w głosie. – To dlaczego nie masz dziewczyny? A tak – odpowiedziała sobie – teraz dziewczyny są wybredne, trzeba się namęczyć...
– Ze swej strony dodam – pan Marcjan ściszył głos – że młode to nie wiedzą też, co jest dobre.
– Ja wiem! – wtrąciła się Lenka, zaraz zakrywając usta dłonią, jakby te słowa wypsnęły się jej przez przypadek.
Pan Marcjan posłał jej szeroki uśmiech i opowiadał dalej:
– Pani Magda, mówiąc to wszystko i jeszcze więcej, ale nie wszystko zapamiętałem z powodu emocji, które wówczas mną targały, cały czas trzymała mojego członka w zamkniętej dłoni. Nic nie robiła, nie ruszała ręką, tylko trzymała. Miałem dziwne odczucie z tego powodu, nie ośmieliłem się jednak przeciwstawić pani Magdzie. Nie ma co ukrywać, to było dziwne doświadczenie, ale niezwykle przyjemne... Nagle pani Magda zapytała:
Co byś zrobił, gdybyś miał niewolnicę?
– Zrobiłem duże oczy, chyba nie do końca jeszcze rozumiejąc pytanie, więc pani Magda uściśliła swoją wypowiedź:
Masz do dyspozycji dziewczynę, która jest twoją niewolnicą i musi spełnić bez szemrania każde twoje polecenie. No... – zastanowiła się – gdybym to ja była taką niewolnicą, co byś rozkazał?
– Nie miałem pojęcia co zrobić, a pani Magda zachęcała:
No, wydaj jakieś polecenie, to tylko tak, jestem ciekawa...
– Zebrałem się w sobie i wychrypiałem, bo głos uwiązł mi w gardle z tych emocji:
Czy możesz... – nic więcej nie zdołałem wydobyć z siebie, przestraszony samą myślą, jaka pojawiła się w mojej głowie.
Masz mi wydać rozkaz, nie prosić – przypomniała pani Magda – jestem przecież twoją niewolnicą.
– Odchrząknąłem i starając się nadać głosowi stanowczy ton, powiedziałem:
Rozbierz się!
Ach ci chłopcy – uśmiechnęła się pobłażliwie.

Dopiero teraz puściła mojego członka. Wstała i zaczęła powoli ściągać bluzkę, spod której wyskoczyły cycuszki osłonięte czarnym biustonoszem. Miała duże piersi, ale w żadnym razie nie wielkie, większe jednak niż widywałem u rówieśniczek. Powoli zaczęła rozpinać dżinsy, spod których wychynęły czarne majtki, idealnie opinające ciało. Koronkowe! Tylko łono przykrywał nieprześwitujący materiał. Patrzyłem na to z rozdziawioną buzią. Znowu muszę to powiedzieć: w moich czasach takiej bielizny się nie widywało. A czarna to już kojarzyła się wyłącznie z paniami lekkich obyczajów. Dlatego nie dziwcie się, że oczy omal nie wyskoczyły mi z orbit. Zdjęła spodnie, a ja nie mogłem uwierzyć, że dzieje się to naprawdę, jakbym oglądał jakiś film. Jednak to wszystko działo się naprawdę. Podziwiałem jej ciało, biust i ten prześwit między seksownymi udami, a także pobudzające zmysły młodego chłopaka miejsce osłonięte tylko cienkimi majtkami. Wystarczyłoby sięgnąć ręką, aby je zerwać, aby odkryły swą tajemnicę. Mimo to nie sięgałem. Ten widok i wyobraźnia na razie wystarczająco mocno pobudzały moje zmysły rozkoszy. Została już tylko w staniku i majtkach, gdy zapytała:
Mój panie, mam kontynuować?
Tak – odrzekłem bez namysłu.
Sięgnęła do zameczka, ale z przodu, między piersiami, rozpinając go. Byłem zaskoczony, cały czas myślałem, że stanik ma zapięcie tylko z tyłu, a tu proszę... Robiła to bardzo wolno, uśmiechając się, a ja nie mogłem oderwać wzroku od tego spektaklu. Mój członek, który nieco osłabł, wyprężył się teraz gwałtownie. Nie będę kłamał, że były to cycuszki jak spod cyrkla, ale reakcja mojego członka mówi sama za siebie.
Stop! – zawołałem pchnięty impulsem nagłej myśli, gdy sięgnęła do majtek, by je zdjąć. Poderwałem się z kanapy, chcąc dostać się do tych rewelacyjnych cycuszków, ale o mało nie przewróciłem się o swoje spodnie. Zapomniałem, że były rozpięte.
Zdejmij spodnie, mój panie i władco – zauważyła przytomnie moja niewolnica.
Zrobiłem to, nie zwracając już uwagi na pokaźny namiot, w który zmieniły się moje majtki. W międzyczasie jednak wpadłem na inny pomysł. Z powrotem usiadłem na kanapie i niczym pan i władca wydałem następne polecenie:
Odwróć się i pochyl.
– Niewolnica postąpiła krok i odwracając się, pochyliła, opierając o pobliski regał.
Tak panie? – zapytała.
Szerzej nogi proszę – uściśliłem.
Teraz dobrze? – usłyszałem jej głos, gdy spełniła polecenie.
Doskonale – odpowiedziałem zadowolony, równocześnie gapiąc się w prześwit między jej udami i napawając widokiem lekko odznaczających się przez cienki materiał majtek tak charakterystycznych kształtów w tym miejscu kobiecego ciała.

Nie wytrzymałem jednak długo. Znowu się poderwałem na równe nogi. Od dawna miałem ochotę, aby to zrobić, ale dobre wychowanie, jakie odebrałem od rodziców, nie pozwalało mi ot tak złapać dziewczynę za pupę. – Pan Marcjan odpowiedział uśmiechem na szeroki uśmiech Lenki, który pojawił się na jej twarzy natychmiast po tych słowach. Jeszcze dwie czy trzy panie również dyskretnie uśmiechnęły się, zdradzając lekkie rozbawienie.
– Położyłem dłonie na tym podniecającym tyłeczku – kontynuował pan Marcjan – bardzo delikatnie, jakby był z porcelany. Przesuwałem ręce, a materiał majtek przyjemnie łaskotał palce, wzbudzając we mnie jeszcze większe pożądanie. Powoli przesunąłem ręce na plecy. Jej piersi, podlegające teraz szczególnie prawu grawitacji wydawały się jeszcze większe. Zapragnąłem się do nich przyssać, ale jakoś zabrakło mi odwagi. Ująłem je w dłonie, masując, czym wywołałem westchnienie i głośniejszy nieregularny oddech kobiety. Bardzo mi się spodobały te westchnienia nacechowane namiętnością, chociaż wówczas jeszcze nie potrafiłem tego sprecyzować w ten sposób. Wróciłem do tyłeczka. Nie byłem w stanie się oprzeć. Wielokrotnie w myślach wyobrażałem sobie, jak przesuwam dłoń po tyłeczku dziewczyny i wsuwam głęboko między uda, a ta uśmiecha się do mnie zadowolona. Zawsze chciałem to zrobić, ale do tej pory nie miałem śmiałości ani za bardzo okazji. Teraz okazję miałem i odwagę, chociaż nie wiem, skąd mi ta odwaga się wzięła. Pewnie to zasługa pani Magdy, jej umiejętnego postępowania ze mną. Powoli wsunąłem rękę między nogi. Drgnęła, gdy dotknąłem jej kwiatu róży. Byłem zachwycony, pierwszy raz w życiu mogłem dotykać w takim miejscu kobietę zupełnie bezkarnie i pierwszy raz moje skryte marzenie się spełniło. Z jej ust zaczęły wydobywać się cichsze lub głośniejsze jęki. Z rozmów z kumplami wiedziałem, że te jęki oznaczają, iż kobieta jest podniecona, że jej to sprawia przyjemność. Działały również na mnie podniecająco, mobilizując do dalszych intensywnych pieszczot. W pewnej chwili wydało mi się, że jej majteczki w tym miejscu robią się wilgotne. Chciałem je zerwać i wejść w nią. Oczami wyobraźni już to robiłem, ale bałem się, że nie dam rady. Nigdy czegoś takiego nie próbowałem, a od tyłu wydawało mi się to szczególnie trudne. Złapałem Magdę za talię, pociągnąłem do siebie. Wyprostowała się, odwracając po chwili. Spojrzała na mój namiot i uklękła przede mną. Szybkim ruchem ściągnęła majtki. Syknęła tylko, gdy mój członek wyskoczył jak na sprężynie. Najwyraźniej ten widok silnie na nią podziałał. Ujęła go jedną ręką i wzięła do ust całą główkę, najpierw dotykając językiem, jakby próbowała. Drugą ręką pieściła mi jądra. Dla odmiany teraz ja posykiwałem, doznając silnych fal podniecenia. Byłem wniebowzięty. Niestety trwało to niezbyt długo, zresztą przerwała w ostatnim momencie. Moja armatka lada chwila mogła wystrzelić. Magda, klęcząc i nie przestając trzymać za jądra, spojrzała na mnie z dołu:
Co teraz panie?
Wstań – wydałem polecenie. Mimo przyjemności trochę głupio było mi, że tak przede mną klęczy, ale zarazem taka uległość pochlebiała mi.

Kiedy już wstała, bez ceregieli ściągnąłem jej majtki. W tej samej sekundzie, gdy odkrywałem jej tajemnicę, wydała z siebie okrzyk zaskoczenia. Niezbyt głośny, ale ta jej reakcja bardzo mi się spodobała, wydała się podniecająco przyjemna. Pani Magda była już zupełnie naga. Teraz ja ukląkłem przed tym, co zobaczyłem i na co gapiłem się z rozdziawioną chyba gębą przez dłuższą chwilę. Nie mogło być inaczej – pan Marcjan ponownie uśmiechnął się pod wąsem – wiedziałem oczywiście, jak wygląda naga kobieta, ale widzieć i dotykać nagą prawdziwą, żywą, reagującą na ten dotyk kobietę to coś zupełnie innego. Pocałowałem jej łono, ujmując biodra dłońmi i zaraz potem instynktownie wsunąłem język między nogi. Jak poprzednio drgnęła, ale tym razem nie był to zwykły jęk rozkoszy, a bardziej krzyk. Spojrzałem na nią z dołu.
Nie przerywaj – szepnęła z ogniem w oczach.
Po raz pierwszy poczułem smak i zapach prawdziwej kobiety. Podnieconej kobiety. – W tym miejscu pan Marcjan ponownie zrobił przerwę na łyk wody i ponownie odezwała się podekscytowana Lenka:
– Tak było z moim pierwszym chłopakiem. Chciał mnie tylko pooglądać i mieliśmy się tylko popieścić, żeby tak stopniowo, nie od razu, ale gdy tak ukląkł przede mną i zaczął pieścić języczkiem moją... mój...
– Cipkę, jesteśmy tu wszyscy dorośli – pomogłem Lenie.
– Aha – kontynuowała – to ja tak się podnieciłam, że nie dałam rady i chłopak zrobił ze mną wszystko, co tylko chciał – zachichotała.
– Pewnie była zła pani na niego, że tak wykorzystał panią – odezwała się pani Agnieszka.
– Jestem Lenka – poprawiła, zanim odpowiedziała na pytanie. – Ależ skąd! Sprawił mi taką przyjemność, nie mogłabym – rozmarzyła się, zaraz dodając, znów chichocząc – od tej pory już mu się nie opierałam, zresztą pewnie i tak nie dałabym rady! – Zadowolona i rozweselona Lenka rozejrzała się po nie mniej rozweselonym towarzystwie.
– Słuchamy dalej panie Marcjanie – wtrąciłem, widząc, jak przysłuchuјe się wymianie zdań.
Wkrótce wszystkie oczy skierowały się ponownie w jego kierunku i popłynął ciąg dalszy historii.

– Taaak... Byłem jak w amoku. Czułem jak jej ciało drżeniem i łagodnym a czasami gwałtowniejszym ruchem reaguje na moje dotknięcia języka w tak pilnie strzeżonym do tej pory i wrażliwym miejscu, a do którego miałem teraz nieograniczony dostęp. Całym sobą chłonąłem to wszystko a coraz głośniejsze dźwięki, jakie z siebie wydawała, upewniały mnie, że sprawiam jej niewymowną przyjemność, wzbudzając coraz to silniejsze podniecenie. Już nie myślałem. Działał instynkt. Złapałem ją mocniej za biodra i pociągnąłem w dół. Posłusznie opadła na dywan kładąc się na plecach. Wszedłem między jej rozchylające, w miarę jak się na niej kładłem, uda i tu ogarnął mnie strach. Nie byłem pewny czy zdołam trafić we właściwe miejsce. Obawy okazały się niepotrzebne. Pani Magda w odpowiedniej chwili ujęła mojego członka i nakierowała wprost, na wydawałoby się ukryte, wejście do jej krainy rozkoszy. Czułem, jakbym wnikał do zupełnie nowego, nieznanego mi świata i właściwie tak się działo. To było jedyne w swoim rodzaju uczucie. Gdy poczuła, że wchodzę, jęknęła głośniej, nieznacznie unosząc biodra i zamykając oczy. Posuwałem się zrazu powoli, delikatnie, ale szybko nabierałem śmiałości. Gdy zacząłem już mocniej popychać, pani Magda przestała pojękiwać i zaczęła lekko pokrzykiwać. Nie wiem, jak długo to trwało, ale byłem tak napalony, że pewnie nie dłużej niż dwie minuty, kiedy moja armatka wystrzeliła całą serią. Pani Magda krzyknęła wtedy, poruszając biodrami, jakby chciała uciec spode mnie. A ja też nie mogłem powstrzymać jęku, gdy poczułem jak zalewa mnie fala orgazmu. Wkrótce wszystko się uspokoiło. Jednak nadal leżałem na mojej niewolnicy i nadal z członkiem w jej pochwie. To było takie przyjemne, że nie chciałem wychodzić. Pani Magdzie to chyba też bardzo odpowiadało, bo, obejmując mnie, w pewnej chwili spojrzawszy mi w oczy, szepnęła rozmarzona „jak mi dobrze”. Natury jednak nie oszukasz... – znacząco uniósł brwi pan Marcjan.
– Leżeliśmy jeszcze jakiś czas obok siebie, rozmawiając. Ja dotykałem, pieściłem delikatnie dłonią jej ciało ze szczególnym uwzględnieniem piersi, co wyraźnie się jej podobało. Nagle powiedziała:
Czy twoja niewolnica może prosić cię panie, abyś umył jej plecy pod prysznicem?

– Jakżeż mógłbym odmówić! I tam zobaczyłem nowe dla mnie, niezwykłe zjawisko. Kobieta pod prysznicem. Stała w wannie w lekkim rozkroku, a ja patrzyłem jak zahipnotyzowany. Przesuwające się po ciele krople, stróżki omywające piersi albo krople wody skrzące się na piersiach, brzuchu, biodrach. Woda spływająca stróżką między nogami. Wilgotne włosy łonowe. To był dla mnie niezwykły cud natury. Mógłbym tak chyba stać w nieskończoność i podziwiać ten widok, gdyby pani Magda nie odezwała się, zapewne widząc moją znów prężącą się armatkę.
Robiłeś to już z dziewczyną od tyłu? A prawda, nie robiłeś – zaraz sobie odpowiedziała i nachylając się, cicho powiedziała mi do ucha – nie wiem, czy wiesz, ale dziewczynki są też dostępne od tyłu i nawet bardzo to lubią.
– Po czym wyprostowała się i głośno powiedziała:
Mój panie, czy zechcesz wyświadczyć swojej wiernej niewolnicy przysługę i zarazem przyjemność, nadziewając ją na swój pal?
Ależ oczywiście – odpowiedziałem, wczuwając się w konwencję.
– Nie poznawałem pani Magdy, wciąż czymś mnie zaskakiwała, ale nie powiem, bardzo pozytywnie i bardzo to mnie kręciło.
Pani Magda odwróciła się, wypinając w moim kierunku swój goły tyłeczek, na który nie mogłem się napatrzyć. Nie mogło być inaczej, musiałem go zdobyć, z małą pomocą mojej niewolnicy. Jęknęła tak samo, gdy wchodziłem w nią po raz pierwszy. Tym razem trwało to znacznie dłużej niż za pierwszym razem, a pani Magda dość szybko zaczęła całkiem głośno popiskiwać. Im głośniej, tym bardziej dopingowało mnie to by mocniej pchać. Krzyczała już całkiem głośno, zupełnie bez skrępowania manifestując jak jej dobrze, a ja nie przestawałem. Trwało jeszcze z pół minuty, gdy moja armatka znów wystrzeliła. Wtedy z gardła pani Magdy wydobył się tylko cichy dźwięk, jakby głos jej uwiązł. Stała tak dość długą chwilę oparta o ścianę, zanim odwróciła się do mnie.
Co ty ze mną wyrabiasz – usłyszałem jej głos, cichy i dyszący – ledwo mogę ustać na nogach. Aż w głowie mi się kręci.
– Kończąc zdanie, mocno przytuliła się, obejmując mnie, a jej piersi przylgnęły do mojego torsu. Było to tak przyjemne uczucie, że nie mogłem inaczej. Zacząłem całować panią Magdę w usta, szyję i po tych zachwycających piersiach, na co ona z łaskawym uśmiechem na twarzy mi pozwalała. Ostatecznie udało się nam wyjść z wanny, najpierw ja. Gdy Magda, wychodząc z wanny, stanęła w rozkroku, nie wytrzymałem i włożyłem jej rękę między uda, pewnym gestem, jak mi się wydawało „po męsku”, przykrywając dłonią intymności.
Jej, ale z ciebie świntuch – mruknęła zmysłowo – znienacka tak złapać dziewczynę, kiedy nie może się obronić.
– Wydawała się zbulwersowana moim czynem, jednak jej rozbawiony wyraz twarzy wskazywał, że jeśli rzeczywiście ją zaskoczyłem, to bardzo przyjemnie i w żadnym wypadku nie zamierzała się bronić.

Wychodząc z łazienki, miałem nieodparte wrażenie, że oto już finał zabawy; przekraczając próg łazienki, przechodzę ze świata baśni do świata rzeczywistego. Nagle też uświadomiłem sobie, że nie widziałem tak dokładnie, w szczegółach cipki. Tym razem jednak pani Magda zaczęła się wykręcać. W końcu powiedziała:
Wstydzę się – i widząc moje zdziwienie na twarzy, dodała – No co? Ja też mogę się wstydzić. Przecież chcesz, żebym usiadła i rozchyliła nogi, a ty będziesz się gapił.
– Weszliśmy do pokoju. Pani Magda naga stanęła niemal dokładnie profilem w świetle padającym z okna. Oboje staliśmy nago dłuższą chwilę. Nie mogłem się oprzeć, aby znowu nie podziwiać tego cudu natury, jakim jest kobiece nagie ciało. Chyba widząc moją błagalną minę pani Magda w końcu zmiękła, głęboko wzdychając.
Dobrze, ale patrz uważnie, bo tylko raz zobaczysz – zaśmiała się, z niedowierzaniem kręcąc głową, jak mi się wydało, pokrywając w ten sposób swoje zmieszanie czy też zawstydzenie.
Usiadła na kanapie, w pozycji półleżącej, ale nogi cały czas trzymała razem. Wbiłem oczy w trójkąt między nogami Magdy i czekałem, ale nic się nie działo.
Ale się wstydzę – powiedziała to z miną zażenowanej nastolatki, chichocząc przy tym. Nastolatki, która pierwszy raz w życiu pokazuje swoje nagie ciało chłopakowi.
Zdziwiło mnie to zachowanie, ale jak wspominałem, wówczas jeszcze niewiele wiedziałem o kobietach – tu opowiadający historię puścił oczko w kierunku pań. Tak jakby jednak szczególnie w kierunku Lenki. Niektóre panie, w tym Lenka, odwzajemniły puszczone oczko lekkim uśmiechem zrozumienia. Pan Marcjan, zawiesiwszy na chwilę głos dla lepszego efektu, kontynuował swoją historię: – Po paru sekundach westchnęła i powiedziała:
No dobrze, ale zamknij oczy.
Wtedy nic nie zobaczę – odrzekłem niepomiernie zdziwiony.
A rzeczywiście – zreflektowała się.
Powoli zaczęła rozchylać nogi, które zdawały mi się potężnymi wierzejami do raju. – Pan Marcjan ściszył głos. – Moim oczom ukazała się niezwykła część skomplikowanego mechanizmu prowadzącego wprost do baśniowego dla mnie świata rozkoszy. Nie zdołałem się oprzeć temu widokowi, położyłem ręce na udach Magdy i zatopiłem usta w tym cudownym mechanizmie, który natychmiast zaczął wypełniać się wilgocią. Pani Magda zadrżała i tylko zdołała zawołać z przestrachem w głosie „co ty wyprawiasz”, a potem słyszałem już tylko jęki podniecenia zmieniające się stopniowo w okrzyki i towarzyszące im ruchy bioder, gdy podniecenie zbliżało się do maksimum. Przestałem, dopiero gdy pani Magda zaczęła mocno wyginać ciało, równocześnie próbując odciągnąć moją głowę od swojego łona. Siedziała, a raczej bardziej leżała przed dłuższy czas, początkowo mocno dysząc, z zamkniętymi oczami, a ja kontemplowałem ten widok. Odezwała się, dopiero gdy jej oddech stał się bardziej spokojny.
Oj, ale mnie zaskoczyłeś, już myślałam, że stracę przytomność z tej rozkoszy. Usiądź i przytul się, proszę – szepnęła z westchnieniem, wyciągając rękę w moją stronę.
Spełniłem jej prośbę.
Naprawdę to było takie przyjemne? – zapytałem naiwnie.
Nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedziała cichym zmęczonym głosem, mocniej się przytulając.

Siedzieliśmy tak nago przytuleni do siebie przez dłuższy czas. – Tu pan Marcjan zrobił pauzę, jakby wspominał w pamięci tę chwilę. W niespodziewanej ciszy, która zapadła, słychać było tylko rzęsiste krople deszczu, który sprawiał wrażenie, że zamierza padać do końca świata. Sądziłem, że zaraz ponownie sięgnie po wodę mineralną, bo jego wzrok spoczął na szklance, ale pan Marcjan zdecydował się wpierw zakończyć swoją historię.
– I na tym skończyła się moja przygoda z panią Magdą. Dla mnie była to najlepsza lekcja wychowania seksualnego w życiu. Nie wspominałem o tym w czasie opowieści, bo i po co, ale pani Magda dużo powiedziała, nauczyła mnie o kobietach. Stałem się znacznie śmielszy w kontaktach z rówieśniczkami. Mając wiedzę i skromne, ale jednak doświadczenie, już nie były dla mnie takie tajemnicze i niedostępne. To bardzo pozytywnie wpłynęło na moje życie. Dużo zawdzięczam pani Magdzie, nie tylko w tej kwestii. Choć tak prawdę mówiąc... wtedy naiwnie sądziłem, że to dzięki moim zabiegom ta kobieta tak chętnie spełniała moje życzenia. Dziś wiem z doświadczenia: tak naprawdę to ona mimo niewątpliwych spontanicznych sytuacji sprawowała pełną kontrolę nad tym, co się działo, wcześniej zapewne wszystko planując łącznie z nieobecnością kolegi. Wiele kobiet ma fantazje erotyczne polegające na tym, że uprawiają seks z kolegą nastoletniego syna. Niewiele jednak odważa się je urzeczywistnić. Sądzę, że pani Magda była taką kobietą, która urzeczywistniła swoją fantazję erotyczną. – Mówiąc te słowa pan Marcjan nieznacznie, ale zastanawiająco posmutniał.
– Spotykał się z nią jeszcze pan? – szybko zapytała podniecona Lenka.
– Jeśli masz na myśli seks, to nie. Odwiedzałem jednak kumpla i siłą rzeczy widywałem panią Magdę. Podziwiałem ją za to, że potrafiła zachowywać się, jakby nic między nami nie zaszło, jakby tego dnia w ogóle nie było.
– Swoją drogą, skoro to był pana pierwszy raz to miał pan bardzo udany – skomentowała Lenka z podziwem w głosie i zamilkła.
– Tak? – zachęcił ją do dalszej wypowiedzi pan Marcjan.
– No tak – dała się złapać na dalszą wypowiedź Lenka – bo ja miałam kiedyś chłopaka, dla którego byłam pierwszą dziewczyną w życiu. Gdy wszedł we mnie – tu krótkim ruchem głowy i oczami wskazała swoje krocze, nieznacznie na chwilę przy tym rozchylając nogi – to dosłownie wykonał chyba cztery ruchy i zaraz miał wytrysk. Jejku, jak mu się zrobiło głupio, zaczął mnie przepraszać – tu zachichotała.
– I co zrobiłaś? – zainteresowała się pani Marysia.
– No co – wzruszyła ramionami Lenka – musiałam mu wytłumaczyć, że za pierwszym razem to normalne, często się nie udaje, ale trening czyni mistrza – znów zachichotała.
– I co dalej? – kusiłem Lenkę. Jej emocjonalny sposób wypowiedzi był bardzo sympatyczny.
– I... trenowaliśmy – znów zachichotała – tak mu się spodobało, że nie chciał wypuścić mnie z łóżka. Nawet do kibelka. Jak już udało mi się wyrwać, to pobiegłam jak strzała, a i tak o mało co się nie posikałam po drodze – zaśmiała się. – Musiałam go też wyszkolić, by wiedział jak najprzyjemniej zająć się dziewczyną. Dla przyjemności mojej oczywiście. Następna jego dziewczyna miała z niego pożytek dzięki mnie – dodała smutno. Zaraz jednak się uśmiechnęła i zadowolona obejrzała się po lekko rozbawionym towarzystwie.


* * *

Po tak długiej historii, jak pana Marcjana, musieliśmy rozprostować kości. Miałem ochotę zaczerpnąć nieco świeżego powietrza, ale jednostajnie padający deszcz uniemożliwiał przekroczenie progu drzwi wejściowych do ośrodka. Uchyliłem je. Hałas wzmógł się, za to do wnętrza wpadło przyjemne, chłodniejsze powietrze przynosząc ze sobą zapach deszczu. Rozkoszowałem się tym zapachem świeżości i uspokajającym jednostajnym szumem ulewy. Niezbyt długo jednak. Wkrótce wszyscy wróciliśmy do naszego stolika.
– To teraz pana kolej, panie Wojtku, słuchamy, słuchamy – to do mnie odezwała się pani Ala, najwyraźniej zaintrygowana opowiadanymi tu historiami.
– Nie wiem, czy spodoba się wam, bo dotyczy mojej kuzynki. Nie jest też to tak długa historia, jak pana Marcjana, właściwie jest całkiem krótka.
– Jak wszyscy to wszyscy – odezwała się tym razem zdecydowanym głosem pani Jola.
Spojrzałem na Lenkę. Patrzyła na mnie z wyraźnym zaciekawieniem, nie mogąc doczekać się nowej opowieści. Nie było wyjścia. Musiałem zacząć.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (6/10)

Moja historia

– Miałem wówczas dopiero co osiemnaście lat. Najpierw cofnę jednak się trochę w czasie. Od zawsze można powiedzieć, czyli od dziecka mnie i moją kuzynkę Julię, będącą córką młodszej siostry mamy, łączyła jakaś szczególna więź. Między nami były nieco ponad dwa lata różnicy wieku. Niestety mieszkała daleko od nas, więc zwykle widywaliśmy się raz w roku, w wakacje, jechałem tam z rodzicami, którzy spędzali tydzień lub dwa, a ja zostawałem dłużej, zwykle na miesiąc. Kiedyś, już nie wiadomo jak to się stało, ale ktoś użył wobec Julii określenia „kuzyneczka” i tak już zostało. Na co dzień zwracałem się do niej właśnie w ten sposób. U cioci byliśmy wychowywani jak zwykłe rodzeństwo. Razem byliśmy kąpani, nie wstydziliśmy się swojej nagości, dzięki temu i dzięki kuzyneczce od zawsze wiedziałem, jak wygląda dziewczęce ciało. Oczywiście jak weszliśmy w okres dojrzewania, o wspólnych kąpielach mowy nie było, ale nagą kuzyneczkę widywałem. Na przykład, gdy przebierała się do snu albo ubierała rano, robiła to przy mnie bez skrępowania i odwrotnie. Po prostu od dziecka tak było i traktowaliśmy to jako coś zupełnie naturalnego. Dziewczyna to była dziewczyna, a Julia to była Julia. Był lipiec, miałem wtedy już siedemnaście lat, a kuzyneczka czternaście i nie mogłem doczekać się spotkania. Wieść niosła, że kuzyneczka wyładniała, co potwierdzało zdjęcie, jednak czarno-białe i sprzed pół roku, z jej czternastych urodzin. W dodatku było na nim widać praktycznie tylko głowę kuzyneczki, więc nie do końca odzwierciedlało rzeczywistość. Niestety, tak się złożyło, że dosłownie na trzy dni przed wyjazdem moja noga trafiła do gipsu. Musiałem zostać w domu i z odwiedzin nici. Byłem niepocieszony, ale co się odwlecze... Minął kolejny rok i tym razem to kuzyneczka z rodziną miała nas odwiedzić. Niestety radość spotkania psuła wiadomość, że kuzyneczka wraz z rodzicami na jesieni wyjeżdża do USA (mamy tam rodzinę), prawdopodobnie na stałe. Słuchy na ten temat chodziły już od jakiegoś czasu, ale teraz stało się to faktem. Nie chciałem jednak o tym myśleć, cieszyłem się, że wreszcie po dwóch latach ponownie spotkam się z Julią. Gdy przyjechali, moi rodzice wyszli na przywitanie. Ja też, ale stanąłem trochę z tyłu. Nie lubiłem tych rodzinnych powitań, buziaków i takich tam powiedzonek: „jak się masz”, „chyba zmężniałeś”, „a gdzie twoja dziewczyna”, i te de i te pe. Julia wysiadła ostatnia, a ja omal nie oślepłem, taki blask bił od kuzyneczki. W niczym nie przypominała tej dziewczynki, którą widziałem ostatnio. Wtedy była płaska jak deska, a teraz cudownie zarysowane biodra, nienaganny tyłeczek i te prężące się pod materiałem koszulki piersi... – wzorem pana Marcjana dla lepszego efektu zawiesiłem na moment głos – wypisz wymaluj jak u pani Lenki.
– Panie Wojtku! – zbeształa mnie pani Agnieszka.
– Nic nie szkodzi – odpowiedziała wesoło Lenka. – Wiem, że mam ładne piersi – przy tych słowach lekko dotknęła je koniuszkami palców przez materiał bluzeczki, równocześnie próbując dostrzec. Jej mina wskazywała, iż jest zadowolona z faktu, że w końcu ktoś z tego towarzystwa dostrzegł urodę jej biustu.

– A więc – kontynuowałem – ledwo poznałem kuzyneczkę. Tylko te same ciemnoblond włosy, ale dłuższe, i te niebieskie, wciąż śmiejące się oczy. Prawda, Julia nigdy nie była brzydkim kaczątkiem, ale teraz... aż musiałem zmrużyć oczy. Gdyby nie była moją kuzynką, powiedziałbym, że to jedna z najpiękniejszych dziewcząt, jakie nieczęsto się widuje – tu uśmiechnąłem się do słuchaczy, a zwłaszcza Lenki, która natychmiast odwzajemniła uśmiech, w lot pojmując moją aluzję – jednak powstrzymam się od dalszej oceny, jako kuzyn mogę być nieobiektywny – dokończyłem myśl. – Nie zmieniło się też jej żywiołowe usposobienie. Po przywitaniu z moimi rodzicami spojrzała na mnie i jak zwykle przy naszym powitaniu krzyknęła Wojtek!!! Po czym upuszczając pokaźną torbę, którą taszczyła, podbiegła do mnie rzucając się na szyję i całując w policzek. Tym razem jednak doświadczyłem jeszcze nowego zjawiska. Poczułem, jak na moim torsie rozpłaszczają się krągłości kuzyneczki. I jeszcze coś. Niespodziewanie mój członek dał znać, że zamierza się wyprostować, powiększając swoją objętość. Natychmiast zacząłem myśleć o czymś obrzydliwym, ale wiedziałem, że na długo to nie pomoże i jeśli kuzyneczka będzie mnie tak dalej obściskiwać, to kompromitacja stanie się faktem. Na szczęście w ostatniej chwili mnie puściła, przypominając sobie o swoim bagażu. Byłem zdumiony. Nigdy mi się nie zdarzyła taka reakcja. Przecież to kuzynka, a nie jakaś tam panienka. Uznałem to za „wypadek przy pracy” i złożyłem na karb braku przez ostatnie kilka miesięcy dziewczyny.
Daj to – zaoferowałem swoją pomoc w niesieniu bagażu, gdy ponownie zbliżyła się do mnie.
Nie, dam radę – uśmiechnęła się.
Dawaj! – Zabrałem jej torbę, nie czekając na odpowiedź. Była cięższa, niż się spodziewałem. Co ona tam ma? Cały sklep? Zastanawiałem się, niosąc bagaż na piętro naszego domu do pokoju gościnnego przeznaczonego dla Julii.
Julia z rodzicami przyjechała tylko na dwa tygodnie. Niemal rozpłakała się, gdy powiedziała mi o wyjeździe do USA, choć już o tym wiedziałem. Nie wiem, kiedy się znowu zobaczymy, chlipnęła. Pocieszałem ją, że możemy pisać do siebie listy.
Będę pisać codziennie! – zawołała wówczas impulsywnie kuzyneczka.
Wystarczy raz w miesiącu – odpowiedziałem.
Dobrze – zgodziła się nieco zmieszana swoją poprzednią niezbyt przemyślaną wypowiedzią powstałą pod wpływem chwili.

Czas płynął szybko, za szybko. Była już sobota, a następnego dnia towarzystwo już odjeżdżało. Jednak ten wieczór należał do nas. Wychodziłem z Julią na imprezę, w pewnym sensie pożegnalną, ale nie chciałem tak o tym myśleć. Zbliżała się godzina wyjścia, a kuzyneczka nadal się stroiła. Oby nam udało się wyjść przed północą, pomyślałem, czekając na nią na parterze, już o drobinę zniecierpliwiony. Nie minęła minuta, a z piętra rozległ się głos:
Wojtek! Chodź tu na chwilę!
Idź – trąciła mnie łokciem ciocia – pewnie nie może się zdecydować co na siebie założyć.
– Wszedłem do pokoju kuzynki; stała w staniku i dżinsach. Eh, pomyślałem, ostatnio nie nosiła takich rzeczy. Mam na myśli stanik i ostatnie moje odwiedziny dwa lata temu. Na łóżku rozłożone były równiutko damskie majteczki, ale nie takie zwykłe. Na pewno były kolory czerwony i czarny, były też takie błyszczące białe lub zbliżone, turkusowe i lazurowe lub coś koło tego. Panie na pewno coś więcej mogłyby powiedzieć. – Na moich ustach pojawił się uśmiech zażenowania, iż nie byłem w stanie dokładniej tego sprecyzować. – Od razu zorientowałem się, że szykuje się coś specjalnego.
Nie wiem, które założyć – jęknęła, bezradnym gestem wskazując rządek majtek – do tego i tego – tu wskazała wiszącą na szafie kusą bluzeczkę i czarną szmatkę.
Powiedziałem „szmatkę”, bo spódnica, to moim zdaniem zbyt wiele powiedziane. W pierwszej chwili wydało mi się, że to jest szalik! A to była taka mini-minispódniczka. Wybór majtek okazał się wcale nie taki prosty, jak początkowo sądziłem. W sumie kuzyneczka wyglądałaby ślicznie we wszystkich, a nawet bez nich. W tym momencie wyobraziłem sobie Julię bez majtek, tylko w bluzce i tej spódniczce. „Ocipiałeś chyba chłopie!” zaraz skarciłem się w myślach. „Co ci chodzi po głowie, opanuj się!”. Powróciłem do wyboru majtek. Ostatecznie po wstępnej selekcji zostały białe, czarne i czerwone. Białe wydały mi się takie pospolite. Wszystkie moje dotychczasowe dziewczyny takie nosiły, może dlatego. Zostały czarne i czerwone, co wbrew pozorom nie ułatwiło wyboru, a wręcz przeciwnie. Kusiły mnie czerwone, ale obawiałem się, że kuzynka będzie w nich wyglądać niczym Czerwony Kapturek. Może bardziej odwrócony kolorystycznie do góry nogami Czerwony Kapturek, ale jednak Czerwony Kapturek...
Zakładaj czarne – zadecydowałem.
Dobrze – natychmiast się zgodziła z ulgą.
Przez dłuższą chwilę staliśmy, patrząc na siebie, aż kuzynka znów się odezwała:
Chcę się przebrać.
Przecież już widziałem cię nagą. – Uczepiłem się tej myśli, mając resztki nadziei, że jednak nie będę musiał wychodzić.
– Hi, hi – to Lenka zachichotała – przepraszam – dodała – ale coś mi się przypomniało.

W tym momencie poczułem, że nieco zaschło mi w gardle. Sięgnąłem po moją szklankę z wodą mineralną, ale była pusta. Jak na złość butelki stojące na stole również.
– Przyniosę nową – zawołała Lenka, szybko orientując się w sytuacji. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, poderwała się i zgarniając ze stołu puste butelki, skierowała korytarzykiem do holu, przy którym było coś w rodzaju bufetu. Wzrok pana Marcjana podążył za oddalającą się Lenką, mój też, a przy okazji spożytkowałem, jak sądzę pan Marcjan również, wolne moce obliczeniowe mojego mózgu do opracowania wariantów wykorzystania tak ponętnego tyłeczka, który niestety oddalał się zdecydowanie zbyt szybko. Rychło powróciła, już z daleka uroczo się uśmiechając i taszcząc dwie butelki wody mineralnej, które zaraz postawiła na stole. Klapnęła na fotel, a ja sięgnąłem po jedną z nich, rzucając „dzięki” w kierunku dziewczyny. Tym razem usiadła z nogami na fotelu, podciągając kolana pod brodę. Pijąc małymi łykami wodę, nie mogłem się oprzeć, aby nie rzucić okiem na ten seksowny rowek odznaczający się na spodenkach Lenki między pośladkami. Zaraz nieco zmieszałem się, bo Lenka spostrzegła, iż gapię się w jej tak bardzo intymne miejsce. Ta tylko posłała mi rozbawione spojrzenie, zaraz odwracając wzrok w inną stronę, nie zmieniając jednak pozycji, w jakiej siedziała.
– Mówiłaś, że coś ci się przypomniało – zainteresował się pan Marcjan, nawiązując do wypowiedzi Lenki, tuż przedtem jak wyszła.
– A taka tam śmieszna wpadka, gdy miałam... – chwilę się zastanawiała – siedemnaście lat. Widząc zainteresowanie na twarzach, mówiła dalej. – My z bratem też nie wstydzimy się swojej nagości. Oczywiście nie łażę ot tak nago przed bratem, ale jak mieszka się pod jednym dachem to trudno czasami uniknąć takich sytuacji. Zdarzało się, że włażąc pod prysznic, zapominałam o ręczniku, wtedy darłam się z łazienki, aby brat mi przyniósł. Jak było gorąco w lecie, to wychodziłam prosto spod prysznica jeszcze mokra i schłam, bo wtedy jest taki przyjemny chłodek. Któregoś razu, gdy byłam tylko z bratem w domu, o rok młodszym, pluskałam się pod prysznicem i nie usłyszałam, że ktoś przyszedł. Wychodząc z łazienki, wilgotna, przypomniałam sobie, że coś mam do brata, więc włażę do jego pokoju i zaczynam gadać. Wycierałam ręcznikiem włosy i nie od razu zauważyłam, że jest u niego jego kumpel. Wyobraźcie sobie: nagle włazi do pokoju całkiem naga, mokra dziewczyna i jakby nigdy nic zaczyna gadać. Gdy się zorientowałam, omal nie wpadłam w panikę – Lenka zrobiła duże oczy do słuchaczy i pauzę dla lepszego efektu – chciałam w pierwszej chwili uciec, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. I tak już sobie mnie obejrzał, to co będę robić widowisko i uciekać z piskiem. Powiedziałam, co miałam powiedzieć bratu i spokojnie wyszłam. Zamknęłam się w swoim pokoju i już nie wychodziłam, aż ten chłopak sobie nie poszedł. Najbardziej było mi głupio, że tak wpadłam, bo wstydliwa za bardzo nie jestem. Braciszek zrelacjonował mi potem, co działo się u niego. Szło to mniej więcej tak:
–Co to było? – zapytał kumpel.
– Moja siostra Lena, znasz ją przecież – odpowiedział brat.
Ale była naga.
– To co?
– Wy tak chodzicie przy sobie nago?
– Jasne. No wiesz, nie tak specjalnie, ale czasami się zdarza.
– I co, nie kręci cię?
– Nie, przecież to moja siostra.
– Naprawdę nie staje ci przy niej?
– Naprawdę, daj już spokój.
– Mnie prawie stanął, co za laska... gdybym ja miał taką siostrę, to bym ją posuwał codziennie.
– No, no, mówisz o mojej siostrze.
– Taka laska, ja pierdzielę.
– Przecież widujesz ją prawie codziennie...
– Ale nie nagą...
– Tylko piśnij komuś, co tu zobaczyłeś…
– Dobra, dobra, wiem przecież, że to twoja siostra, lubię ją. Nawet w ubraniu to fajna laska.

– Było coś dalej? – zaciekawił się pan Marcjan.
– Nie, nic…, aha, nie, no nie poszłam z nim do łóżka, miałam wtedy chłopaka, który całkowicie mnie zaspokajał – jak zwykle uroczo zachichotała Lenka.
– To mały pikuś naprzeciwko tego, co mi się przytrafiło – odezwała się pani Jola. Nie wspomniałem, że chyba najmłodsza z tego towarzystwa oprócz Lenki. – Ale przerwaliśmy panu Wojtkowi. To co tam u kuzyneczki?
– U kuzyneczki... – Uśmiechnąłem się i odstawiając szklankę, kontynuowałem opowieść.

Przecież już widziałem cię nagą – powiedziałem, choć właściwie większej nadziei nie miałem.
Kuzynka złożyła dłonie na tyłeczku i nieznacznie pokręcając biodrami, zamruczała niby kot, patrząc na mnie, co zwykle czyniła, gdy intensywnie, acz krótko się zastanawiała.
No tak – odpowiedziała. – Skoro już tu jesteś, to rozepnij mi stanik, jeśli potrafisz – dodała, chichocząc i odwracając się do mnie plecami.
Potrafię, potrafię – burknąłem niezadowolony, że kuzyneczka wątpi w moje umiejętności.
Stając profilem, ściągnęła stanik i spojrzała na mnie, przyłapując, jak gapię się na jej piersi, których idealny kształt zdawał się ignorować siłę ciążenia. Zawstydziłem się nieco, bo przecież nie wypada tak gapić się na kuzynkę, z drugiej strony, gdy ostatni raz ją widziałem, nic tu jeszcze właściwie nie miała.
Jak myślisz, ładne mam piersi? – niespodziewanie zapytała, dumnie wypinając w moim kierunku swoje niezbyt duże, ale piękne cycuszki, równocześnie wskazując je dłońmi, jakby mogły być jakiekolwiek wątpliwości, o co pyta.
Aaa... eee... śliczne – zacząłem się plątać zszokowany jej reakcją. Gorzej, że w tym samym czasie, jakby potwierdzając powyższą opinię, drgnął mój fiut...
Kuzynka nie odpuszczała, ciągnąć tak niezręczną dla mnie sytuację.
Ale są takie malutkie – zasmuciła się – Nie sądzisz, że mogłyby być większe?
Nie są malutkie, są w sam raz.
Myślisz? – zastanowiła się. – Chciałbyś potrzymać? – niespodziewanie zaproponowała.
Kuzyneczko, no co ty... Ach ty! Podpuszczasz mnie! Przebieraj się, bo nie wyjdziemy do północy.
– A to ci kuzyneczka! Bawi się moim kosztem, pomyślałem. Kuzyneczka westchnęła smutno, zdając sobie sprawę z rozszyfrowania przeze mnie jej niecnych zamiarów i zabrała się za zdejmowanie spodni. Wkrótce ściągnęła też majtki, świecąc gołym tyłeczkiem i hm... gołą cipką. Cóż, tak naprawdę miała to, co każda zwykła dziewczyna i wyglądała jak naga zwykła dziewczyna. Niby nic dziwnego, była nią, ale ja przecież powinienem widzieć kuzynkę, a widziałem śliczną dziewczynę. Widok tak apetycznego dziewczęcia wzburzył krew w moich żyłach i pobudził gwałtownie do życia penisa.
Zaczekam na ciebie na dole – rzuciłem speszony i lekko zaczerwieniony szybko wycofałem się z pokoju, zanim kuzynka swoim sokolim wzrokiem dostrzegłaby, co się dzieje w moich spodniach.
Zaskoczyła mnie ta sytuacja, nie powinienem reagować tak na kuzynkę. Nigdy wcześniej to się nie zdarzyło. Opanuj się chłopie! Poszedłem do łazienki i przemyłem twarz zimną wodą. Było już lepiej.
Czekałem na dole, gdy wreszcie pojawiła się Julia. Idąc tak po schodach, wyglądała niczym... Kopciuszek wybierający się na bal. Nie wiem czemu, ale tak mi się wtedy skojarzyło. Do mojego ucha dobiegła wymiana zdań, jaką toczyła szeptem moja mama z ciocią.
Chcesz ją tak puścić? Przecież będzie jej widać majtki jak... jak zacznie skakać – powiedziała mama.
Teraz taka moda – odszepnęła ciocia.
Ale przecież chłopcy będą jej tam zaglądać – odpowiedziała lekko zniesmaczona mama.
Oj tam, ładna dziewczyna, nie ma się czego wstydzić – zbagatelizowała sprawę ciocia.
Mimo wszystko... – mama wydawała się nieprzekonana, ale rozmowa na tym się zakończyła.
Gdy już wychodziliśmy, ciocia krzyknęła za nami:
Tylko wróćcie przed północą!
– A jednak idziemy na bal do królewicza, pomyślałem natychmiast. Wkrótce po tym, jak wyszliśmy, Julia złapała mnie za rękę.
Boisz się zgubić? – zapytałem.
Aha – odpowiedziała wesoło, nie zapominając przy tym pokręcić tyłeczkiem. Po paru chwilach jednak odezwała się poważnie: – przepraaaszam.
– Za co?
– No, że tak wygłupiałam się tam na górze.
– Nic się nie stało.
– Na pewno nie gniewasz się na mnie?
– dopytywała, niepewnie zerkając.
No co ty kuzyneczko. Na ciebie? To niemożliwe.
Kuzynka westchnęła z ulgą, dodając już uśmiechnięta:
To fajnie.
– Chyba dręczyło ją to, że gdy się przebierała być może za bardzo zaszalała, zabawiając się moim kosztem. Mówiłem jednak prawdę. Rzeczywiście nie byłbym w stanie na nią się pogniewać.

Gdy już dotarliśmy na miejsce, kuzyneczka okazała się najładniejszą dziewczyną na parkiecie! Urodą mogłaby dorównać jej tylko nasza Lenka – tu spojrzałem na naszą młodą towarzyszkę opowiadań, na której twarzy zaraz pojawił się szeroki uśmiech.
– Panie Wojtku! – ponownie skarciła mnie z nutą dezaprobaty i może zazdrości w głosie pani Agnieszka.
– No tak, nie jestem obiektywny – zreflektowałem się. Rzeczywiście, w tym towarzystwie moja uwaga mogła być cokolwiek niestosowna, ale nie zdołałem się przed nią powstrzymać.
– Niemniej – kontynuowałem – kuzyneczka z pewnością była jedną z najładniejszych dziewczyn. Nawet zacząłem obawiać się, czy zaraz nie porzuci mnie dla jakiegoś supermena. Cóż ja byłem zupełnie przeciętnym chłopakiem. Jednak Julia bawiła się tylko ze mną, zupełnie nie dostrzegając, że są inni. Jej spódniczka co jakiś czas unosząc się, odsłaniała ubrany w przepiękne czarne majteczki zabójczo krągły tyłeczek lub płaski budzący wyobraźnię, umieszczony w okolicy ud dziewczęcy trójkąt bermudzki. Nie mogłem się powstrzymać, aby choć od czasu do czasu tam nie zerknąć. Oczywiście, gdyby chodziło o „zwykłą” dziewczynę, to bym tak się nie krępował, ale kuzynce jakoś nie wypadało zaglądać pod spódnicę, więc robiłem to dyskretnie, aby Julia się nie zorientowała. Tak, wiem, co myślicie, przecież widziałem kuzynkę nawet nagą, ale takie gapiostwo z powodów seksualnych to jednak nie to samo.

Minęła północ, a kuzyneczka wcale nie zamieniła się w kopciuszka. Mimo to namawiałem ją, abyśmy już wracali. Ona jednak chciała jeszcze trochę i jeszcze trochę. Już myślałem, że będę musiał siłą ją wyciągnąć, jednak gdy tuż przed pierwszą przypomniałem, iż mogę przez nią mieć kłopoty, zgodziła się, acz niechętnie wrócić do domu.
W drodze powrotnej, chociaż kuzyneczka wyglądała na bardzo rozbawioną i zadowoloną, nie odzywała się przez dość długi czas, jak na jej możliwości nawet bardzo długi, zerkając tylko na mnie od czasu do czasu. Wreszcie nie wytrzymała:
Co sądzisz o mnie? – Napotkawszy mój zdziwiony wzrok, doprecyzowała: – Jestem fajna, czy podobam ci się i takie tam...
– Jasne, każdy chciałby mieć taką kuzyneczkę.
– Mrugnąłem okiem.
Nie o to mi chodzi. – Odrobinę się naburmuszyła. – Gdybym była zwykłą dziewczyną, podobałabym ci się? No, czy chciałbyś mieć taką dziewczynę jak ja.
– Pewnie, jesteś super
– uśmiechnąłem się, łapiąc kuzyneczkę wpół.
Całą? – zapytała.
Co całą? – nie zrozumiałem pytania.
No, czy... – męczyła się z odpowiedzią – czy chciałbyś taką... taką dziewczynę mieć całą.
– Spojrzałem na kuzynkę, zamieniając się w wielki znak zapytania.
Oj – odpowiedziała zniecierpliwiona – jaki ty niedomyślny. Zaprosiłbyś taką dziewczynę do łóżka? – prychnęła śmiechem przy ostatnim słowie.
Oczywiście – odpowiedziałem bez namysłu, zaraz jednak dodając, wietrząc kolejny podstęp ostatnio niezwykle psotnej kuzyneczki – co ci chodzi po głowie?
Tak tylko pytam. Jestem ciekawa. Widziałam, jak zerkałeś na moje majteczki, gdy tańczyliśmy.
Dobrze, że uliczne lampy rzucały słabe światło i nie było widać mojej zaczerwienionej w tym momencie twarzy.
Widziałaś? – zapytałem z niedowierzaniem.
Jasne, dziewczyny takie rzeczy widzą – odpowiedziała rozweselona.
Przepraszam – mruknąłem.
Nic nie szkodzi. Nie powiedziałam, że mi się to nie podobało. – Rzuciła figlarne spojrzenie, po krótkiej przerwie jeszcze, uciekając gdzieś w bok wzrokiem, dodała: – To było nawet fajne – i już ponownie zerkając na mnie – zresztą nie mam przed tobą nic do ukrycia – zakończyła śmiechem.
Naprawdę jesteś piękną dziewczyną – powiedziałem, sam nie wiem czemu, chyba aby sprawić jej przyjemność.
Kuzynka nic nie odpowiedziała, za to łypnęła z zalotnym uśmiechem. A może ten zalotny uśmiech był tylko złudzeniem, grą światła, cieniem lampy przeświecającej przez koronę mijanego drzewa? Nie wiem.
Następna mijana przez nas uliczna lampa już niedaleko naszego domu nie świeciła, a dodatkowy mrok tworzyło rosnące przy niej drzewo. Kuzynka raptownie zatrzymała się, a ja wraz z nią.
Chciałbyś jeszcze popatrzeć? – powiedziała to jakoś inaczej niż zwykle. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że powiedziała to, tak jakby chciała dać mi jakiś prezent, ale nie była pewna czy mi się spodoba. Nie miałem jednak czasu do namysłu, bo kuzynka nie czekając na moją odpowiedź, zaczęła powoli unosić minispódniczkę. Patrzyłem na ten spektakl jak zahipnotyzowany. Niestety, jak wspomniałem, zatrzymaliśmy się w bardzo zaciemnionym miejscu, w którym niewiele, bardzo niewiele było widać.
Nic nie widać – szepnąłem bardzo cicho, jakbym obawiał się spłoszyć mrok, który nas otaczał.
Daj – równie cicho odszepnęła.
Ujęła moją dłoń i położyła sobie na majteczkach, przesuwając bardzo powoli moje palce po swoim łonie, od góry w dół, aż dotknęły ud. Poczułem ciepło, ale nie było to takie zwykłe ciepło. Było w nim coś więcej, młodzieńcza namiętność, miłość, życie. Nie byłem w stanie do końca zdefiniować tego zjawiskowego uczucia, które mnie ogarnęło w jednej chwili. Serce mi przyspieszyło, a niespodziewany dreszcz przeszył całe ciało.
A teraz czujesz? – zapytała.
Tak. – Szeptaliśmy do siebie. Mimo emocji starałem się nadać swojemu głosowi obojętny ton.
Zaraz potem ujęła moją drugą dłoń i obie skierowała na swój tyłeczek. Lekko, delikatnie, z niedowierzaniem, jakby obawiając się uszkodzić kruchą dziewczynę, przesuwałem palce, a materiał majtek przyjemnie łaskotał moje opuszki palców. Spojrzałem na jej twarz, w skrzące się piękne niebieskie oczy, w których zdawała się mieścić głębia całego wszechświata. W słabym świetle zobaczyłem zupełnie inną osobę. Przede mną stała zwykła dziewczyna, nawet nie tyle piękna, choć emanowała pięknem zewnętrznym, to również, ile przede wszystkim pięknem wewnętrznym, rozświetlającym mrok, pięknem, którego wcześniej nie dostrzegałem lub nie potrafiłem dostrzec, chociaż chyba przeczuwanym. Już nie widziałem kuzynki, widziałem Julię, zupełnie zwykłą, ale na swój sposób cudowną dziewczynę, taką, jaką od zawsze chciałem mieć.
Teraz też czujesz? – szepnęła.
Tak – odpowiedziałem równie cicho.

Realność świata zniknęła. Wydało mi się, że w magiczny sposób przeniosłem się do baśni. Byłem tylko ja i Julia. Przeniosłem ręce wyżej. Patrzyliśmy sobie w oczy, przesuwałem cały czas delikatnie palce po jej plecach, biodrach, a dziewczyna zdawała się drżeć, chociaż noc była ciepła. Nagle zrobiłem coś, zupełnie się nie zastanawiając, wręcz instynktownie. Nie odrywając wzroku, lekko się przybliżyłem. Dotknąłem jej ust swoimi. Zaraz potem to delikatne muśniecie ust, zaczęło zamieniać się w bardziej intensywny pocałunek. Wysunąłem odrobinę język, dotykając jej warg. Wtedy Julia rozchyliła je, wpuszczając mnie. Nasze języki spotkały się i spragnione zaczęły wyprawiać harce, jakby czekały na ten moment od dawna. Eh... całowaliśmy się dobre pięć minut. Potem przytuliłem mocno do siebie Julię i tak staliśmy przez pewien czas, wzajemnie obejmując się, ostrożnie dotykając, głaszcząc opuszkami palców.
Nie wiem jak długo to by jeszcze trwało, ale wiedzieliśmy, że musimy już wracać do domu. Byliśmy i tak mocno spóźnieni. Ostatni odcinek drogi przeszliśmy w milczeniu. Dopiero gdy dochodziliśmy do domu, Julia lekko się przytulając i spoglądając prosto w oczy, szepnęła rozmarzona:
Dziękuję za piękny wieczór i piękny spacer.
– Prawie dochodziła druga godzina, gdy weszliśmy do domu. Wchodząc, zastanawiałem się, co powiem, jak usprawiedliwię spóźnienie. Wiedziałem, że dostanie mi się za to, czułem jednak, że było warto. Oczywiście zgodnie z przewidywaniem mama i ciocia rzuciły się głównie na mnie z wymówkami, jak to późno wracamy. Nie będę wdawał się tu w szczegóły. Dość powiedzieć, że niespodziewanie dla mnie kuzyneczka skromnie opuszczając główkę, ze skruchą w głosie powiedziała, że to jej wina, że jest jej bardzo wstyd, bo nie chciała wyjść, tak dobrze się bawiła, a ja i tak musiałem ją wyciągać na siłę. I tak dzięki „aktorskim” umiejętnościom kuzyneczki awantura rozwiała się w powietrzu. Pół godziny później już byliśmy w łóżkach. To znaczy, ja byłem, bo gdy wychodziłem z łazienki, kierując się do swego pokoju, to kuzyneczka jeszcze taplała się pod prysznicem. Szczerze mówiąc, miałem ochotę wejść tam do niej i umyć jej hm... plecy, ale nie byłem pewny, jak zareaguje, no i gdyby nakryli nas razem dorośli… Niby ja też byłem dorosły, miałem już osiemnaście lat, ale siedemnaście czy osiemnaście — w tym wieku nie odczuwa się praktycznie różnicy.

– Jej, ale historia – z westchnieniem podziwu szepnęła Lenka.
– Ale z kuzynką? Takie rzeczy… no wie pan, panie Wojtku – odezwała się pani Marysia, nie wiedziałem, czy z naganą, czy tylko ze zdziwieniem w głosie.
– To jeszcze nie koniec – odpowiedziałem – posłuchajcie dalej. Już przysypiałem, gdy wydało mi się, że drzwi od mojego pokoju się otwierają. Gwałtownie spojrzałem w tym kierunku. Rzeczywiście ktoś wszedł. Zapaliłem taką małą lampkę nocną obok łóżka. To była Julia. Miała na sobie luźną różową koszulkę nocną i też różowe, ale już nie takie luźne majtki. Zdawały się lekko prześwitywać, ale to może była tylko moja wyobraźnia. Zaraz, gdy tylko podbiegła do mojego łóżka syknęła:
Zgaś!
– Posłusznie wykonałem polecenie. Teraz pokój oświetlało tylko słabe światło wpadające przez okno z całą swoją charakterystyczną grą cieni. Kuzynka błyskawicznie ściągnęła koszulkę i majtki.
Posuń się – syknęła ponownie.
Nie czekając na moją odpowiedź, odsunęła brzeg kołdry i po prostu wepchała mi się do łóżka. Byłem tak zszokowany tym, że odruchowo przesunąłem się, robiąc gołej kuzynce miejsce. Ta zaraz przytuliła się do mnie.
Jesteś w piżamie – zauważyła niezadowolona i zaraz stanowczym głosem dorzuciła: – to niedopuszczalne!
– Usiadła na mnie okrakiem i zabrała się za ściąganie góry od piżamy.
Kuzyneczko, co robisz? – jęknąłem. Tylko na to było mnie stać, czując, jak gwałtownie podnosi mi się członek i nic na to nie mogę poradzić. Na szczęście mrok skrywał moją czerwoną ze wstydu twarz.
Cicho, bo wszystko zepsujesz! – skarciła mnie niezrażona protestem.
Już się nie odzywałem, tylko patrzyłem, co ta szalona dziewczyna wyprawia. A ta rozebrała mnie całkowicie, ujawniając członka w pełnym wzwodzie. Przesunęła rękę po moim udzie, łapiąc mnie za niego z pomrukiem zadowolenia. Przysunęła się trochę bliżej i hm… jakby to powiedzieć… przystawiła go do swojej dziurki. Szarpnąłem się przestraszony i syknąłem:
Co ty wyprawiasz?!
Przymierzam sobie czy mi pasuje. A co, nie mogę? – wypowiedziała to takim głosem, jakby było to coś zupełnie zwykłego, jakby przymierzała nowy ciuch. Nie wytrzymała jednak i zaraz padła obok mnie strasznie się śmiejąc. Oczywiście po cichu. Tak naprawdę w ogóle tylko szeptaliśmy do siebie. Inaczej przecież ktoś mógłby usłyszeć i zainteresować się tym, co dzieje się w moim pokoju. Jak już się uspokoiła, przytuliła się z boku do mnie całym ciałem, obejmując nogą tak, że poczułem na sobie ciepło jej łona. Już mi się zdarzyło, że dziewczyna tak się do mnie przytulała. Za każdym razem było to niesamowite, przyjemne uczucie. Julia jakby wahając się, kilkakrotnie przesunęła dłonią w tę i z powrotem po moim torsie, podsycając podniecenie, po czym zdecydowanie przesunęła rękę w dół, ponownie łapiąc mnie za członka.
Już nie jestem dziewicą. To gdybyś chciał wiedzieć – mruknęła, a po kilku sekundach przesuwając ręką po moim penisie z dziewczęcą delikatnością, powiedziała głosem pełnym podniecenia – ależ to jest wspaniałe... dlaczego my dziewczynki nie mamy takich zabawek – dokończyła swą wypowiedź tym razem z udawanym żalem.
Ale macie coś, co do tej zabaweczki doskonale pasuje – zauważyłem żartem.
Rzeczywiście! Nie pomyślałam o tym! – ucieszyła się, jakby odkryła Amerykę. – Po tych słowach przesunęła dłoń niżej, ujmując i delikatnie pieszcząc końcami palców jądra. – Teraz mam cię całego, musisz zrobić wszystko, co ci każę. – Patrząc na mnie filuternie, przygryzła dolną wargę.
No tak, w tej sytuacji nie mogę ci się przeciwstawić – spojrzałem na nią, uśmiechając się, zarazem wpadając w jej styl wypowiedzi.

Nie będę ukrywał, Julia sprawiała mi tym delikatnym dotykiem niemałą przyjemność. W pewnej chwili nasze oczy znów się spotkały, tym razem jednak zamierając w bezruchu za sprawą jakiejś tajemniczej siły. Patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy i wtedy ponownie, jak w mroku, gdy wracaliśmy z imprezy, tak też teraz w słabym świetle wpadającym przez okno wydała mi się jakaś inna. Nie była już moją kuzynką, tylko zupełnie zwykłą dziewczyną, a przez tę zwykłość paradoksalnie, niezwykłą, cudowną istotą. Dotknąłem ręką jej policzka, głaszcząc lekko. Nie cofnęła się. Pocałowałem, najpierw delikatnie muskając usta i zaraz się odsuwając, nie będąc pewnym czy tego pocałunku oczekiwała. Jej twarz nieco podążyła za mną, jakby mówiła „chcę więcej”. I otrzymała więcej. Przewróciłem ją na plecy, a ta mruknęła podniecająco, wyraźnie zadowolona z obrotu sprawy. Całowaliśmy się, mój język buszował w jej buzi, a jej język w tym samym czasie nie pozostawał dłużny, zaczepnie mnie prowokując. Ręką omiatałem jej wspaniale miękkie piersi zakończone twardszymi sutkami, niezwykle silnie pobudzającymi wyobraźnię i zmysły. Przesunąłem się niżej po jej ciele. Nie zdejmując ręki z lewej piersi, omiotłem językiem ciemniejszy krążek na jej prawej piersi. Dziewczyna cicho jęknęła, ostrożnym ruchem bioder zaznaczając, jaką przyjemność jej to sprawia. Powoli przesuwałem się coraz niżej, całując jej nagie, aksamitne ciało. Teraz moja ręka wyprzedzała usta; gdy dotknąłem nimi brzucha, rękę wsunąłem między uda Julii. Wpuściła mnie bez oporu, lekko rozchylając nogi, znowu wydając z siebie ten pomruk zadowolenia połączony z ostrożnym ruchem bioder. Nie była wilgotna, była po prostu mokra. Wiedziałem, co to oznacza, że leżąc tak na plecach z rozchylonymi udami, z oczekiwaniem w oczach, jest gotowa, abym w nią wszedł. Chciałem to zrobić, niestety nie było to takie proste. Dały znać o sobie prawa Murphy'ego. – Uśmiechnąłem się do słuchaczy, robiąc pauzę. – Nawet w najśmielszych fantazjach nie przewidziałem takiej sytuacji i nie miałem żadnej prezerwatywy. Wstrzymałem działania, skonsternowany zamykając tylko w dłoni jej cipkę. Julia chyba widząc moje niezdecydowanie, szepnęła:
Oj, jak mogłam tak dać się złapać. Teraz ty masz mnie całą w garści i możesz zrobić ze mną wszystko, co tylko zechcesz, a ja nic na to nie poradzę.
– Wypowiedziała to z żalem w głosie, ale jej oczy i rządek pięknych białych ząbków mówiły coś zupełnie innego.
Nie mam prezerwatywy – szepnąłem zawstydzony.
Nie szkodzi. Dzisiaj jestem bezpieczna i jeszcze długo... – odezwała się rozbawiona. Zaraz jednak spoważniała. – To nawet lepiej. Chciałabym wszystko poczuć jak najbardziej intensywnie, jak najmocniej – po chwili dodając dobitnie – wszystko. – I pocałowała mnie w usta.

Byłem już tak podkręcony tym wszystkim, że natychmiast, bez namysłu ponownie dopadłem dziewczynę, całując prosto w cipkę. Z ust Julii wydostał się cichy dźwięk rozkosznego zdziwienia. Złapałem ją za uda i nieco bardziej je rozchylając, dotknąłem językiem jej wrażliwego miejsca. Z każdym dotknięciem Julia wydawała bardzo cichy dźwięk i poruszała biodrami. Bez wątpienia te pieszczoty sprawiały jej ogromną przyjemność. Usadowiłem się między jej nogami i przez pewien czas przesuwałem główkę członka po jej łonie, udach i kwiecie rozkoszy, nie wchodziłem jednak do środka. Gdy jak mi się wydało Julia była już „rozgrzana do czerwoności”, położyłem się na niej, równocześnie wchodząc w nią. Choć była bardzo wilgotna, mój penis z oporem wnikał w jej pochwę, tak jakby nie chciała od razu odkryć wszystkich swoich tajemnic. Zrazu przesuwałem się delikatnie, jakbym bał się uszkodzić kruchą porcelanową figurkę, później jednak przyspieszyłem i widząc, jaką sprawia to jej przyjemność, zacząłem „dobijać” mocniej. Chcąc przedłużyć przyjemność i tym samym dostarczyć dziewczynie jej jak najwięcej, ze dwa czy trzy razy zwolniłem prawie do zera, robiąc tylko bardzo delikatny masaż cipki od środka, co jak zauważyłem po jej zachowaniu, sprawiało co najmniej tyle samo przyjemności jak „intensywny masaż”. Gdy zaczęła pojękiwać (nadal cicho, bo przecież nikt nas nie mógł usłyszeć) i równocześnie wiercić się pode mną, wzmogłem akcję aż do zatrzymania się w „krytycznym momencie”, czyli w chwili, gdy mój członek zaczął drżeć, wypełniając wnętrze dziewczyny spermą. W tym momencie z gardła Julii wydobył się znacznie dłuższy niż dotychczas, nacechowany silną namiętnością szept, jęk a może westchnienie. Wznowiłem akcję, ale po kilku ruchach Julia złapała mnie rękami i mocno przycisnęła do siebie. Leżeliśmy tak do momentu, gdy zgodnie z prawami fizyki mój członek sam się z niej wysunął. Położyłem się obok na plecach i mimo że oboje byliśmy nielicho spoceni ona natychmiast, tak jak na początku, żarliwie przytuliła się do mnie. To było bardzo przyjemne, ale największą frajdę sprawił mi dotyk jej mokrej cipki. Kołdra już od dawna znajdowała się na podłodze, inaczej byłoby nam za gorąco.

Odpoczywaliśmy może kwadrans a może trochę dłużej, trzymając się za ręce lub dotykając. Gdy dotykałem jej piersi, zaraz uroczo się uśmiechała do mnie, jednak przez cały ten czas nie odzywała się, ja też. Chyba oboje baliśmy się słowem spłoszyć nastrój chwili. Oboje też wiedzieliśmy, że niedługo nastąpi ten moment, kiedy Julia będzie musiała wrócić do swojego pokoju, chociaż pragnąłem, aby została do rana. Leżąca obok mnie zwyczajna, choć piękna dziewczyna w każdej chwili mogła zamienić się ponownie w kopciuszka, czyli moją kuzynkę. Przypomniałem sobie, jak powiedziała wcześniej, że nie jest dziewicą. Chciałem ją o to zapytać, tylko nie bardzo wiedziałem jak, nie chciałem jej urazić. Ostatecznie odważyłem się:
Od dawna uprawiasz seks?
Nie uprawiam – odpowiedziała.
Przecież mówiłaś, że nie jesteś już dziewicą.
– To było tylko raz, trzy miesiące temu, i nie ma o czym mówić.
– Powiedz, proszę.
– To była pomyłka
– mruknęła niechętnie.
Mnie przecież możesz wszystko powiedzieć, wiesz o tym.
– Julia tylko głęboko westchnęła i zapadła cisza. Nie zamierzałem naciskać i pogodziłem się z brakiem odpowiedzi. Widocznie miała powód. Nawet chciałem już jej powiedzieć, że jeśli nie chce, to nie musi, gdy się odezwała.
To było na takiej zabawie trochę ponad trzy miesiące temu – usłyszałem jej cichy głos. – Chodziłam z takim chłopakiem. Myślałam, że jest fajny. Kochałam się w nim – westchnęła, robiąc przerwę – namawiał mnie, abyśmy to zrobili. Ja nie bardzo chciałam… bo… bo się bałam. Moja najlepsza koleżanka powiedziała… też namawiała, bo to przecież przyjemne i nie powinnam się opierać tylko spróbować, skoro mam okazję. I spróbowałam. Byłam w spódnicy, więc wystarczyło tylko, że zdjęłam majtki. – Uniosła się na moment i patrząc na mnie figlarnie, wtrąciła dygresję: – Widzisz, jak łatwo dziewczyny są dostępne? – Ponownie się położyła i już nie patrząc na mnie, wróciła do tematu: – Założył prezerwatywę i zrobił, co chciał. A następnego dnia… już… już nie byłam jego dziewczyną, dostał to, na czym mu zależało i nie byłam mu już do niczego potrzebna – westchnęła ze smutkiem na koniec.
Znów przytuliła się do mnie, tym razem kładąc głowę na moim torsie. Zanurzyłem palce w jej pięknych włosach, gładząc po głowie. Żal mi było, że trafiła na takiego pacana, tym bardziej, iż zawsze chciałem mieć taką dziewczynę jak Julia, i nie mówię tu tylko o urodzie, jednak nie udało mi się jeszcze na taką natrafić.
Przykro mi – powiedziałem, aby ją pocieszyć.
To nie twoja wina. Nie było tak źle, nawet całkiem przyjemnie, ale dopiero dzisiaj zrozumiałam... I ten moment… to było cudowne uczucie, gdy poczułam, jak wypełnia mnie… wiesz co. Nigdy niczego takiego nie czułam. Nawet nie wiem, z czym to porównać. To było bardzo piękne. – Westchnęła, zaraz na moment mocno się przytulając. Zapadła cisza, ale po paru chwilach drapiąc mnie pazurkami, dorzuciła: – Dziękuję.

– Leżała tak jeszcze dłuższą chwilę, a ja nie przestawałem głaskać jej włosów. W pewnej chwili podniosła się, pocałowała w policzek i szepcząc mi w ucho „muszę wracać” zerwała się z łóżka. Złapała koszulkę, ale nie założyła jej od razu. Trzymając w ręce, przyglądała mi się, leżącemu nago na łóżku, zatrzymując wzrok co chwila na tym, co znajdowało się między moimi nogami. Nie pozostawałem dłużny dziewczynie. Podziwiałem jej włosy, teraz znajdujące się w pewnym nieładzie, co niewytłumaczalnie dodawało jej uroku, twarz, szyję, ramiona, piersi, ręce, biodra, nogi i ten trójkąt między udami skrywający na pierwszy rzut oka niemal niewidoczną furtkę do innego świata, tajemniczej, niemal baśniowej, wilgotnej krainy rozkosznej przyjemności. Wszystko to razem łączyło się w jakiś niezwykły, trudny do pojęcia, harmonijny sposób, w jedną cudowną postać. Miałem wrażenie, gdy tak na mnie patrzyła, że chce mnie w jakiś szczególny sposób zapamiętać. Ostatecznie założyła koszulkę.
Było mi bardziej przyjemnie, niż myślałam – jeszcze powiedziała zadowolona, zanim z uśmiechem odwróciła się i podbiegła do drzwi w samej koszulce, a ja miałem wrażenie, że ten jej uśmiech pozostał przy moim łóżku.
Majtki! – syknąłem za nią.
Zawróciła, podbiegła do łóżka klękając tuż przy nim.
To prezent, żebyś o mnie nie zapomniał – usłyszałem.
Dostałem jeszcze szybkiego buziaka w policzek, zanim zerwała się, tym razem podchodząc, a nie podbiegając do drzwi pokoju.
Czekaj – powiedziałem, wstając z łóżka – zobaczę czy nikogo nie ma.
Wyjrzałem ostrożnie. Nikogo nie było. Za to na swoich genitaliach poczułem delikatny dotyk dziewczęcej ręki.
Świntucha – szepnąłem jej do ucha.
Tylko spojrzała na mnie śmiejącymi się oczami, ukazując rządek białych zębów, a ja kładąc rękę na jej gołym tyłeczku, delikatnie wypchnąłem kuzyneczkę za drzwi.

Następnego… a właściwie nadal tego samego dnia kuzyneczka, im bliżej było do wyjazdu, tym bardziej robiła się markotna. W trakcie obiadu poprzedzającego wyjazd prawie się już nie odzywała. Przy pożegnaniu i mnie zrobiło się markotno. Wszak za kilka tygodni kuzyneczka z rodzicami będzie w USA i nie wiadomo kiedy ponownie uda nam się spotkać ze sobą. Gdy podeszła do mnie pożegnać się, spojrzałem jej w oczy. Zwykle jasne, z odcieniem błękitu, wesołe, można było odnieść wrażenie, śmiejące się oczy Julii, teraz były smutne, a w ich kącikach czaiły się łzy. Przytuliła się mocno, po raz ostatni rozpłaszczając na mnie swoje krągłości. Też przytuliłem ją mocno, mocniej niż zazwyczaj. Wymieniliśmy „oficjalne” pożegnalne buziaki, a Julia zdążyła jeszcze szepnąć mi do ucha „nie zapomnę”. Ostatni raz z bliska spojrzała mi w oczy. Wtedy dostrzegłem spływającą po policzku łzę. Kilka minut potem odjechała z rodzicami. Nie jestem pewny, co miała na myśli, mówiąc „nie zapomnę”, bo raczej nie chodziło o mnie. Przecież całkowicie nie zrywaliśmy kontaktów. Może ten moment, kiedy przyszła w nocy do mojego pokoju, może cały ostatni wieczór, a może te wszystkie nasze coroczne spotkania? Czułem smutek, jakąś pustkę, czułem, że coś się zmieniło, przez moment zrobiło się chłodniej, aż ciarki przeszły mi po plecach. Coś oboje straciliśmy, pomimo że przecież widywaliśmy się tylko przez miesiąc raz w roku. Teraz będzie już inaczej, miałem tego świadomość i widziałem to w jej oczach. Co wypełni lukę po naszych letnich spotkaniach?
Następnego dnia humor nieco poprawił mi kumpel przypadkowo spotkany na mieście. Przytoczę rozmowę, bo ciekawa:
Gdzie wyrwałeś taką laskę?! – zapytał.
O czym mówisz? – Udałem, że nie rozumiem, chcąc bardziej pociągnąć go za język.
Widziałem cię kilka dni temu na lodach z taaaką laską! Omal nie oślepłem!
– Ty, to moja kuzynka.
– Kuzynka? A wolna? Myślisz, że chciałaby… możesz pogadać z nią?
– Już wyjechała.
– A ja jaj! Taka strata! To miasto już nigdy się nie podniesie!
– Złapał się za głowę.
Taka to była moja kuzyneczka i takie to wrażenie sprawiała, diablica jedna – zakończyłem efektownie opowieść.


* * *

– A miało być krótkie… – odezwał się pan Marcjan.
– Rzeczywiście – powiedziałem, sięgając po moją szklankę wody mineralnej – sądziłem, że nie ma tu dużo do opowiadania, a jednak…
– Ciekawa przygoda – dorzucił jeszcze pan Marcjan.
– Z pewnością, z pewnością – potwierdziła wesoło pani Ala, kilkukrotnie kiwnąwszy przy tym potakująco głową.
– No, no – to głos pani Julii – chciałam pana zbesztać za takie kontakty z kuzynką, moją imienniczką zresztą. – W tym momencie szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy. – Skoro jednak dziewczyna była szczęśliwa, to niech tam… – machnęła ręką – w życiu i tak ma się mało okazji do szczęścia więc co sobie tej jednej chwili żałować.
Po tych słowach zapadła cisza. Jedynym dźwiękiem docierającym teraz do naszego zakątka był nadal niezmordowanie szalejący deszcz. Wsłuchuјąc się w ten szum, wyobraziłem sobie, jak tysiące kropel nieodwołalnie kończy swój żywot, z cichym szumem westchnienia uderzając w trawiastą ziemię. Te, które miały mniej szczęścia z pluskiem jakby zdziwienia rozbijały się o betonowy chodnik, a te, które miały najmniej szczęścia natrafiając w metalowe okapy okien, z głośnym okrzykiem rozpaczy zamieniały się w fontannę drobnych kropelek. Popijając wodę, pomyślałem, uśmiechając się do siebie, że nie trzeba było jej kupować, wystarczyło wystawić szklanki na zewnątrz.
– Może mała przerwa na papieroska? – W końcu ciszę zmącił pan Marcjan.
– To pan pali? – zawołała zdziwiona pani Marysia.
– Staram się ograniczać, ale… – w tym miejscu pan Marcjan rozłożył ręce, równocześnie wzruszając ramionami.
– Dobrze, robimy przerwę. Po takiej opowieści należy nam się chwila – poparła go pani Jola, podnosząc się z fotela z uśmiechem skierowanym do mnie.

Towarzystwo zaczęło nieśpiesznie podnosić się z foteli, równie niespiesznie udając się w kierunku głównego holu. Czekając, aż panie pierwsze opuszczą nasz przytulny zakątek, wspominałem w myślach jeszcze przez moment dalsze losy kuzyneczki i moje. Zauważywszy, że pan Marcjan również jeszcze nie wstał z fotela, czekając, aż panie wyjdą, postanowiłem skorzystać z okazji i zapytać go o coś, co w jego historii nie dawało mi spokoju.
– Panie Marcjanie – zacząłem – powiedział pan na koniec swojej historii, że „pani Magda była taką kobietą, która urzeczywistniła swoją fantazję erotyczną”. Była?
– Tak rzeczywiście – gorzko uśmiechnął się pan Marcjan. – W 1980 roku, był to szczyt prac w rolnictwie, wracała samochodem do domu. W pewnym momencie z polnej drogi wyjechała maszyna rolnicza, wymuszając pierwszeństwo. Pani Magda nie zdołała ominąć przeszkody. Nie jechała nadmiernie szybko, ale w tamtych czasach mało kto używał pasów bezpieczeństwa. Zmarła w szpitalu nazajutrz nie odzyskawszy przytomności. Miała zaledwie pięćdziesiąt osiem lat – westchnął. Myślałem, że to już koniec wypowiedzi, ale pan Marcjan jeszcze dodał: – Przyznam się, że chociaż od tamtych tragicznych wydarzeń minęło sporo lat, to nadal czasami brakuje mi pani Magdy.
– Musiała być niezwykłą kobietą – powiedziałem.
– Taaak… była niezwykła – potwierdził pan Marcjan, cytując: – „Quem di diligunt, adolescens moritur” – a widząc moje zdziwienie, wyjaśnił: – „Ukochani przez bogów umierają młodo”. Sentencja wygłoszona przez Menandra, starożytnego poetę greckiego, zresztą przypisywana też innym.

Zrobiło się pusto w zakątku, więc też udaliśmy się do holu. Lenka stała tuż przy wyjściu, wpatrując się w deszcz.
– Mama ma nieudaną wycieczkę – odezwała się, gdy stanąłem obok niej.
– Trochę zmokną, ale może nie będzie tak źle – odpowiedziałem, obejmując Lenkę wpół, a dokładniej kładąc rękę na granicy jej spodenek.
– Tylko proszę nie wypychać mnie za tyłeczek na ten deszcz – zwróciła się do mnie ze swoim uroczym uśmiechem.
Zrozumiałem aluzję do pewnego fragmentu mojej opowieści. Lenka w tak delikatny sposób sugerowała, że objęcie jej to wszystko, na co mogę sobie pozwolić.
Paręnaście minut później pan Marcjan zgasił niedopałek papierosa, co niechybnie zwiastowało koniec przerwy.
– To teraz kto? – rzuciła pani Ala, gdy ponownie rozsiedliśmy się w fotelach.
– Ostatnio nasza Lenka chyba się wyrywała – zażartowałem.
– Właśnie, właśnie podchwyciła pani Agnieszka – chyba że nasza młoda towarzyszka nie ma jeszcze o czym opowiadać.
W tej wypowiedzi zdawała się pobrzmiewać niewielka nutka zawiści.
– Ale… może najpierw pani Jola albo pani Julia? – niespodziewanie odbiła piłeczkę Lenka.
– Nie daj się prosić Lenka – wsparłem panią Agnieszkę.
– Ale… trochę się wstydzę – burknęła, uciekając gdzieś w bok wzrokiem.
Byłem zdumiony. Nie sądziłem, że jest coś, co może zawstydzić tę dziewczynę.
– Dobrze – ruszyła z odsieczą pani Jola – ja opowiem. Moja historia jest naprawdę krótka – tu rzuciła w moją stronę znaczące spojrzenie.
– W takim razie słuchamy. – Odwzajemniłem uśmiechem spojrzenie kobiety.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (7/10)

Historia pani Joli

– Otóż wszystko zaczęło się już w pierwszej klasie podstawówki. Obie chodziłyśmy do tej samej klasy. Nasi rodzice dobrze się znali z pracy, więc my siłą rzeczy zostałyśmy przyjaciółkami, można tak powiedzieć. Aśka, czyli Joanna, została moją przyjaciółką taką „od serca” chyba w trzeciej klasie. „Dwie panny J”, jak niektórzy mówili o nas. Jej i moi rodzice dość późno wracali do domu, ale Aśka mieszkała tuż obok szkoły, na tej samej ulicy, ja dalej, więc często zaraz po szkole szłam do niej. Był jeszcze jeden powód odwiedzania Aśki. Miała fajnego brata. Strasznie mi się podobał. Wiem, „fajny” to słowo — wytrych, ale nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego go polubiłam, chociaż był starszy ode mnie o trzy lata z haczykiem. Może dlatego, że sama nie miałam brata? Właściwie od siostry również starszy o trzy lata, bo między „pannami J” były niecałe trzy tygodnie różnicy (ja byłam tą starszą). Gdy się nudziłyśmy, jak to psotnicom zdarzało się nam dokuczać bratu Aśki. Tym bardziej że był cierpliwy w stosunku do nas. Aż sama teraz się dziwię, że tak spokojnie znosił dwie rozwydrzone panny. Potrafiłyśmy obie wpakować się do jego pokoju i robić wszystko, byle tylko nie mógł zająć się tym, na co miał ochotę. Później, gdy wracał do domu po szkole i przygotowywał sobie kanapki w małej bądź co bądź kuchni, my się kręciłyśmy tam, zagadując go i przeszkadzając. Jak czasem miał nas już dość, łapał za ścierkę i dostawałyśmy nią po tyłkach, oczywiście nie bił mocno, tylko aby nas wykurzyć, a my wówczas z piskiem uciekałyśmy z kuchni. Aśka uciekała od razu, gdy widziała, co się dzieje. Ja się ociągałam, bo nie ukrywam, bardzo mi się podobało, jak tak dostawałam od niego ścierką po tyłku.

Czas jednak płynął nieubłaganie i stopniowo wyrastałyśmy z takich zabaw. Pamiętam, miałam wówczas trzynaście lat i przeżywałam okres fascynacji kuchnią. Wtedy każdorazowo, gdy byłam u przyjaciółki, robiłam jej bratu kanapki i gdy ten przychodził, miał już wszystko gotowe. Kiedyś Aśka powiedziała mi, że jej brat powiedział jej, iż mogłabym przychodzić codziennie, bo robię najsmaczniejsze kanapki. Omal wtedy nie pękłam z dumy. Jak wspomniałam, czas leciał. W wieku czternastu lat tu i tam się „zaokrągliłam”, miałam malutkie, ale zgrabne cycuszki, z czego byłam zadowolona, szczególnie że Aśka nieco „ociągała się” z dojrzewaniem, ale i ona wkrótce zaczęła się „zaokrąglać”. Wtedy niespodziewanie zabawa w „klepanie po tyłku” wróciła. Trochę inaczej. Chłopak po prostu czasami łapał mnie dłonią albo klepał po pupie. Niedługo przed wydarzeniami, które chcę opisać, nawet łapał mnie dość nisko za tyłek i jeszcze lekko ściskał. Tu zaznaczę, że byłam „oswojona”, ufałam mu, traktowałam niemal jak własnego brata, dlatego pozwalałam mu na więcej niż normalnie. Mimo to takie akcje wzbudzały we mnie, jak to ująć... nieco naruszały moją godność... może nie, raczej budziły mieszane uczucia. Chociaż sam fakt złapania mnie za tyłek nie sprawiał mi przykrości. Mieszane uczucia może dlatego, iż jak mi się wydawało, pozwalał sobie na zbyt wiele wobec mnie, ale równocześnie było to przyjemne, nawet podniecające jak znajdowałam się w odpowiednim nastroju. Jednak zwykle w takiej sytuacji kończyło się to piśnięciem z mojej strony – pani Jola uśmiechnęła się do tego wspomnienia – po czym odwracałam się i fukałam na niego oburzona. Czasami jak bardziej mi dokuczył, potrafiłam nawet syknąć jak jadowita żmijka, ha, ha. Kto wie, czy te moje fukanie, a tak naprawdę przeważnie udawana irytacja, nie działały na niego prowokująco i nie robił tego celowo, aby ową irytację wywołać. Czasami mówił mi w takich okolicznościach: „uroczo się złościsz”. Oczywiście robił takie rzeczy wyłącznie, gdy siostra nie widziała.

Pewnej soboty akurat nie zastałam przyjaciółki, chociaż byłyśmy umówione, po prostu spóźniała się, postanowiłam zaczekać. Po kilku minutach ktoś zapukał. Wybiegłam do przedpokoju, myśląc, że to Aśka. Okazało się, że to jakiś facet do ich rodziców. Brat Aśki zaczął z nim rozmawiać, stając obok mnie i obejmując w talii. Nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń, ot taki przyjacielski gest. Dopiero gdy facet wychodził, a ręka chłopaka powędrowała na moją pupę, rzuciłam mu pełne zaskoczenia spojrzenie, bo zaczął mnie po prostu macać po tyłku. To już zdecydowanie wykraczało poza przyjaźń. Nie było przykre, raczej dziwne dlatego od razu się nie wyrwałam. Poza tym wydawało mi się, że przepełnione dezaprobatą spojrzenie powinno wystarczyć. Jednak gdy chłopak zaczął poczynać sobie śmielej, wsuwając palce między uda, cicho pisnęłam z przestrachu i wyrywając się, pobiegłam do pokoju Aśki. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam co o tym sądzić. „Przyjacielskie klapsy” to co innego. Przyzwyczaiłam się do nich od dziecka, były nawet fajne, ale to? To było po prostu chamskie dobieranie się do mnie. Nie powinien czegoś takiego robić bez mojej zgody. Może byłam bardziej zbulwersowana tym brakiem szacunku do mnie niż samym obmacywaniem. Nie wiem. Po paru minutach zdecydowałam, że wystarczy na dziś tych wrażeń i czas wracać do domu. Z koleżanką zobaczę się przecież w szkole w poniedziałek.
Już przy drzwiach wyjściowych powiedziałam grzecznie „cześć”, uśmiechając się do chłopaka, aby nie pomyślał, że żywię do niego urazę za to obmacywanie. Byłam wrażliwą dziewczynką i nie chciałam, aby było mu głupio z tego powodu. Wówczas nagle mnie pocałował. Nie tak w policzek, na pożegnanie, a cmoknął w usta. Zamarłam w bezruchu zdezorientowana. Wtedy ponownie pocałował, tym razem próbując wcisnąć język mi do buzi. Gwałtownie odskoczyłam w tył, opierając się plecami o drzwi, aż zadudniły. Zanim zdołałam ochłonąć i cokolwiek zrobić czy powiedzieć, chłopak wsadził mi rękę między nogi i zaczął obmacywać. Byłam w grubych dżinsach, ale nie sposób było nie czuć, co on wyprawiał. Do tej pory bezgranicznie ufałam mu, był dla mnie jak brat i chyba dlatego nie docierało do mnie w pełni, co naprawdę się dzieje. Po prostu moja świadomość odrzucała myśl, że mógłby mi wyrządzić jakąś krzywdę. Stałam kompletnie skołowana oparta o drzwi, bez najmniejszego ruchu, zdziwiona i nierozumiejąca co i po co on to robi. Właściwie co i po co wiedziałam, miałam czternaście lat, tylko nie rozumiałam, dlaczego mi to robi. Dopiero gdy zaczął rozpinać mi spodnie, zaczęłam nieudolnie się bronić, bo nadal nie docierało do mnie, że coś złego się dzieje, a może po prostu mój umysł odrzucał to jako niemożliwe. Tak czy inaczej, traktując to jeszcze jako głupi żart, powiedziałam: „nie wygłupiaj się, puść mnie”. W odpowiedzi chłopak przycisnął mnie mocno do drzwi i zaczął wsuwać rękę pod majtki. Dopiero teraz dotarła do mojej świadomości groza sytuacji i przestraszyłam się nie na żarty. Nie krzyczałam, przestraszonym i oburzonym głosem pojękiwałam tylko „zostaw”, „puszczaj”, „co robisz” i podobne rzeczy, równocześnie próbując wyrwać mu się lub chociaż wyciągnąć jego rękę z majtek. Co jednak mogła zrobić szczupła czternastolatka naprzeciwko silnego, wysportowanego siedemnastolatka. Przegrywałam walkę. Jednak w chwili, gdy jego palce sięgnęły mojego kwiatuszka, instynktownie, to był impuls, nie wiem nawet, skąd wzięło się we mnie tyle siły, odepchnęłam go. Bałam się, żeby znów mnie nie złapał, więc szybko otworzyłam drzwi i pędem puściłam się w dół klatki schodowej, po drodze tylko, nawet nie pamiętam w którym momencie, zapinając guzik od spodni, żeby mi nie spadły. To było pierwsze piętro. Zatrzymałam się dopiero przy wyjściu z klatki schodowej. Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. I coś w tym jest. Przed wejściem do klatki schodowej stało dwóch chłopaczków, młodszych ode mnie, może dwunastoletnich. Gdy tylko stanęłam w drzwiach, jeden z nich od razu powiedział do drugiego:
Patrz, widać jej majtki.
– Obaj natychmiast wbili oczy w moje krocze, a ja cała czerwona rzuciłam się do suwaka spodni. Zanim jednak dopięłam go, drugi powiedział na cały głos:
Pewnie się ruchała!
– I obaj zarechotali, a mnie wcale nie było do śmiechu, bliżej do płaczu.

W poniedziałek, w szkole, jak mogłam, unikałam tematu „co po szkole”. Na dużej przerwie już się nie dało. Początkowo nie chciałam mówić Aśce, dlaczego nie mogę iść dzisiaj do niej, w końcu jednak wyciągnęła ze mnie, co się stało. Nie muszę mówić, jak bardzo była zbulwersowana. Zgodziła się ze mną, abym na razie jej nie odwiedzała. Po lekcjach jednak stwierdziła, że nie można tak tej sprawy zostawić i niemal na siłę zaciągnęła mnie do siebie. Gdy tylko jakąś godzinę później brat wszedł do domu, wyszła do przedpokoju, ciągnąc mnie za sobą. Dosłownie ciągnąc, bo trochę opierałam się, obawiając tego spotkania.
Nie uwierzycie, co się stało. Podeszła do brata i bez żadnego ostrzeżenia zdzieliła go w twarz. I to tak, że chłopakiem zachwiało. Wtedy kopnęła go… w dupę, tak mocno, aż biedak oparł się o ścianę. Odwrócił się do nas z ogłupiałą miną. Mówię wam, do dziś pamiętam ten wyraz jego twarzy. Widok bezcenny! Aśka nie dała mu jednak nic powiedzieć, tylko wrzasnęła:
Co ty sobie w ogóle myślisz! Jak mogłeś się dobierać do Jolki, zboczeńcu! Wiesz, jak wielką przykrość jej sprawiłeś?! A jaki wstyd mi! Przecież to moja najlepsza przyjaciółka! Masz natychmiast ją przeprosić! – Tu gwałtownym ruchem ręki wskazała na mnie.
Nigdy do tej pory nie widziałam tak wściekłej przyjaciółki. Braciszek przez dłuższą chwilę patrzył to na mnie to na siostrę, aż wreszcie odezwał się do mnie:
Przepraszam… nie wiem, co mi odbiło… strasznie mi wstyd, to więcej się nie powtórzy… nie gniewaj się…
– Byłam tak zszokowana tym, co zobaczyłam, że nie mogłam wydusić z siebie słowa. Pokiwałam tylko głową, że przyjmuję przeprosiny.
Podajcie sobie ręce – zarządziła już spokojniej Aśka.
Trochę się bałam, ale wyciągnęłam w kierunku chłopaka swoją chudą łapkę. Ten lekko ją uścisnął, aż nawet z ulgą się uśmiechnęłam. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, co Aśka zrobiła. Raz, że się nie bała, ja bym się nigdy nie odważyła, a dwa, że ma taką władzę nad starszym bratem. Aby uprzedzić pytania, powiem, że chłopak już się mnie nie czepiał.
Co najciekawsze w tej sprawie… Brat Aśki bardzo mi się podobał, znaliśmy się praktycznie od dziecka… I powiem wam… znając siebie, gdyby inaczej podszedł do mnie, na przykład objął, przytulił, pogłaskał po główce, dał jakiegoś kwiatuszka, to z czasem uzyskałby ode mnie dobrowolnie to wszystko, co chciał wziąć siłą, a nawet więcej. Jak sądzę, dałabym mu się nawet rozdziewiczyć – tu pani Jola się zaśmiała. – A tak... – kontynuowała – jego reputacja w moich oczach legła w gruzach – westchnęła, kończąc opowieść.


* * *

– Życie niesie niespodzianki – skomentowała filozoficznie pani Ala.
– A młoda, niedoświadczona dziewczyna nie zawsze jest w stanie sama sobie poradzić z wyzwaniami losu. Dobrze, że miała pani taką przyjaciółkę – westchnęła pani Agnieszka, kończąc niejako myśl pani Ali.
– A miała być krótka historia – zauważyłem, uśmiechając się do pani Joli.
– Ale się starałam – odparowała zarzut.
– Rzeczywiście była odważna ta pani przyjaciółka – odezwała się pani Julia.
– A tak. Przecież taki umięśniony, prawie dorosły chłopak, mógłby bez trudu nie tylko mnie, ale nawet dwóm takim chudym czternastolatkom jak my, przewiercić tyłeczki. Nawet byśmy nie pisnęły – dopowiedziała pani Jola.
– Przewiercić tyłeczki – powtórzyła ze śmiechem pani Ala, najwyraźniej rozbawiona określeniem użytym przez panią Jolę.
– No tak – pani Jola również się uśmiechnęła. – Teraz, z perspektywy lat, to może wydać się zabawne, ale wtedy gdy tak się do mnie dobierał, naprawdę byłam przerażona. A potem dumna z przyjaciółki i pełna podziwu dla niej, że tak sobie poradziła.
– Tak patrzę, drogie panie, że wcześnie rozpoczęłyście przygody z chłopakami. Ja dopiero w wieku siedemnastu, prawie osiemnastu lat zaliczyłam pierwszego swojego chłopaka – odezwała się pani Julia.
– O, zdaje się, że pani Julia się zgłasza – rzucił pan Marcjan, jak zwykle uśmiechając się pod wąsem.
– No to słuchamy, pani Julio – poparła pana Marcjana pani Agnieszka.
Pani Julia z uśmiechem na twarzy wygodniej usadowiła się w fotelu i rozpoczęła swoją historię.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (8/10)

Historia pani Julii

– Moje kłopoty, w cudzysłowie kłopoty, zaczęły się w wieku piętnastu lat, gdy trafiłam do liceum. Poznałam tam Baśkę, koleżankę z klasy, która bardzo przypadła mi do gustu i wzajemnie. Ja byłam taką spokojną dziewczyną. Nie byłam nieśmiała, po prostu nie byłam rozrywkową panienką. Baśka za to okazała się pełna temperamentu i miewała niekiedy naprawdę szalone pomysły, czasami i mnie w te swoje szaleństwa wciągając i szokując. Nawiasem mówiąc, nadal jest moją przyjaciółką. Gdy skończyła się pierwsza klasa, zaprosiła mnie do siebie, na wieś, na wakacje. Pierwszego razu byłam u niej dwa tygodnie, ale w następnych latach spędzałam większość wakacji. Zaglądałam tylko do domu, zwykle raz w tygodniu, gdy przyjeżdżało się do miasta po zakupy, wyłącznie po to, aby rodzice nie zapomnieli, że mają córkę. – Na twarzy pani Julii zagościł szeroki uśmiech. – Baśka mieszkała na wsi niedaleko mojego miasta, jakieś osiem kilometrów. Można było tam dojechać autobusem miejskim, a dokładniej w pobliże. Autobus zatrzymywał się na szosie przy skrzyżowaniu. W prawo była dość spora wieś, natomiast droga w lewo prowadziła do oddalonej o ponad kilometr małej wioski, prawie kolonii. Tam właśnie, zaraz w pierwszym domu z brzegu mieszkała Baśka. Od przystanku miałyśmy do przejścia tą drogą kilometr, podobno dokładnie tysiąc dwieście metrów, ale dla dwóch młodych dziewczyn taki kawałek drogi to pestka. Jak wspomniałam, wieś była malutka, ale za to pięknie położona, nad… jakby to powiedzieć… nad taką małą rzeczką. Wody tam było co najwyżej po kolana. Przepływała może sto metrów od domu Baśki takim zakolem i dalej płynęła prosto obok wsi. Gdy wybierałyśmy się nad rzeczkę, zawsze mówiłyśmy „idziemy na zakole”. Właśnie tam znajdowało się pewne miejsce, niewielkie, akurat dla nas, gdzie trawiasty brzeg schodził dość stromo do rzeki, ale można było tam się położyć i opalać będąc równocześnie niewidocznym z dala. Dookoła rosły krzaki i drzewa, naprzeciwko był praktycznie tylko lasek, więc miejsce dobrze było osłonięte przed wścibskimi oczami. Taka prywatna malutka plaża akurat dla nas dwóch dziewczyn, no jeszcze najwyżej dwie osoby by się zmieściły. Nikt tu nie zaglądał, bo wszyscy, w tym nieliczni letnicy szli na drugi koniec wsi, gdzie była duża w porównaniu z „naszą” plaża z prawdziwym żółtym piaskiem. – Pani Julia przerwała na kilka sekund, wyraźnie zastanawiając się nad dalszym biegiem historii. – Jak mówiłam, po pierwszej klasie zaprosiła mnie i oczywiście moich rodziców też, do siebie. Powiedziała, wyobraźcie sobie, że mogę u niej zostać na całe wakacje! A mnie w to graj, bo u nas się nie przelewało i dotychczas rzadko gdzieś dalej wyjeżdżałam w wakacje. Jednak rodzice odnieśli się sceptycznie do tej propozycji. Uważali, że nie powinni obcych ludzi obciążać kosztami utrzymania mnie i to pomimo że zapewniłam rodziców, iż będę mało jadła. – Pani Julia rozbawiona wspomnieniem rozejrzała się po słuchaczach. – Ostatecznie pojechaliśmy na sobotę i niedzielę. W niedzielę po południu, gdy moi rodzice zdecydowali, że czas wracać, zaczęłam marudzić, aby pozwolili mi dłużej zostać. Poparli mnie rodzice przyjaciółki. Jej mama starała się przekonać moich:
Będzie nam miło gościć taką sympatyczną dziewczynkę jak Julia. No i Basia będzie miała towarzystwo. To mała wieś i jak nie ma szkoły, to jest tu prawie sama i trochę się nudzi. – Uśmiechnęła się ciepło do swojej córki i widząc niezdecydowanie mojej mamy, dodała: – Proszę się nie martwić, zaopiekujemy się państwa córką jak własną.
– Za tydzień moje urodziny, Julka musi być, proszę
– żarliwie odezwała się Baśka.
No dobrze – zmiękła moja mama – ale jak ona sama wróci do domu – zaraz się zaniepokoiła.
Aż zaczerwieniłam się ze wstydu, że mama traktuje mnie jak dziecko. Cóż, byłam jedynaczką. Na szczęście tato pośpieszył mi z odsieczą:
O, Julia jest już duża, poradzi sobie – napotkawszy jednak zatroskany wzrok mamy, dodał: – dobrze, przyjadę po nią za tydzień w niedzielę.

– Rano Baśka miała, jako że nie chodziła do szkoły, pewne obowiązki w gospodarstwie, ale przed obiadem jakieś dwie godziny miałyśmy dla siebie. Początkowo nic nie robiłam, jej rodzice nie chcieli angażować mnie do pracy, ale było mi głupio, że inni pracują, nawet jedenastoletni wówczas brat Baśki, Bartłomiej, czyli Bartek, więc też zaczęłam wdrażać się do pracy. Nawet nauczyłam się doić krowy. Ach, nie ma to, jak świeże, jeszcze ciepłe mleko prosto od krówki – rozmarzyła się pani Julia – w mieście takiego nie ma. Na drugi dzień świeciło pięknie Słońce, Baśka przed południem rzuciła hasło „idziemy na zakole”. Poszliśmy we trójkę, ja, Baśka i Bartek, który, jak tylko doszliśmy na miejsce, zaczął taplać się w rzeczce. My zaczęłyśmy się rozbierać do opalania, ale Baśka nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie wymyśliła.
Rozbieramy się do naga – rzuciła hasło.
No coś ty! – syknęłam zszokowana.
Zawsze tak tu się opalam. Zobaczysz, poczujesz się zupełnie wolna – wyjaśniła.
Ale ktoś może zobaczyć – powiedziałam, patrząc na przyjaciółkę wielkimi oczami, nie mogąc wyjść z osłupienia.
Nikt tu nie przychodzi, mówiłam ci przecież, wszyscy idą na drugi koniec na plażę. To miejsce jest osłonięte ze wszystkich stron. Nie musisz się bać, że ktoś zobaczy. Możesz śmiało się rozebrać. Zresztą jak mówiłam: ja zawsze tak tu się opalam.
– Ale Bartek…
– Zamachałam rękami w kierunku bawiącego się w wodzie chłopaka, patrząc z popłochem w oczach na stojącą przede mną już kompletnie nagą przyjaciółkę.
W tym wieku chłopcy jeszcze nie interesują się dziewczynami – prychnęła przyjaciółka.
Ale jak będzie mi się gapił... – zgłosiłam swoją wątpliwość.
Nie będzie. Znam swojego brata. Zresztą wie, jak wygląda naga dziewczyna.
– Skąd?
– zapytałam niezbyt przytomnie. Mogłam łatwo sama sobie odpowiedzieć na to pytanie, ale byłam tak skołowana sytuacją, że nie pomyślałam.
Widuje mnie często nagą – dla odmiany przyjaciółka się zdziwiła.
Nie wstydzisz się?
– Czemu? Przecież to mój brat.
– Zaraz szybko dodała rozweselona: – Czego się boisz? Masz to samo co ja, nie będzie się gapił.
– Miałam jeszcze jakieś wątpliwości, ale w tym momencie odezwał się Bartek:
Na co czekacie? Właźcie do wody, jest całkiem fajnie.
– Widzisz?
– rzuciła przyjaciółka. Widząc jednak moje niezdecydowanie, po chwili powiedziała: – Jak nie chcesz, nie musisz, ale pomyśl: opalisz się bez białych miejsc.
– Z jednej strony było mi trochę głupio, że tak stoję ubrana naprzeciwko całkiem rozebranej przyjaciółki, z drugiej strony wstydziłam się rozebrać do naga. Nigdy jeszcze nie rozbierałam się przed drugą dziewczyną, o chłopaku nie wspominając. Jednak to, że będę idealnie opalona, chyba przeważyło. Przemogłam wstyd i przewracając oczami, zdjęłam kostium kąpielowy, który najwyraźniej niepotrzebnie założyłam przed wyjściem.
Chodź – zawołała przyjaciółka, łapiąc mnie za rękę i po chwili obie nagie z piskiem wpadłyśmy do wody, chlapiąc naokoło.
Bartek na to odpowiedział fontanną kropel w moją stronę, a my chichocząc, nie pozostawałyśmy mu dłużne. Zabawa była wyśmienita, chociaż może trochę niesprawiedliwie, dwie dziewczyny na jednego chłopaka, dlatego w pewnym momencie zmieniłam front i razem z Bartkiem zaczęłam ochlapywać Baśkę. Ta tylko ze śmiechem zawołała do mnie „ty zdrajczynio, na mnie razem z chłopakiem?!”.

Niby w sumie nic takiego, ale Baśka miała rację. Bartek nie przyglądał się mojej nagości, przynajmniej nie bardziej niż siostrze, i rzeczywiście nieskrępowana niczym, nawet skąpym ubraniem, poczułam się wolna niczym szybujące gdzieś wysoko na błękitnym niebie ptaki. Zaraz po zabawie Bartek gdzieś sobie poszedł, a my oddałyśmy swoje ciała promieniom słonecznym. Przyznam się, aż sama się zdziwiłam, jak łatwo przyzwyczaiłam się do nowej sytuacji. Naprawdę bardzo szybko opuścił mnie wstyd z powodu nagości. Nawet w obecności brata Baśki traktowałam jak coś zupełnie naturalnego, w ogóle nad tym się nie zastanawiając. A i Bartek traktował mnie praktycznie jak drugą siostrę. Mnie z kolei, jedynaczce, też to odpowiadało.
Leżałyśmy tak mile łaskotane promieniami Słońca, gdy uświadomiłam sobie, że żadna z nas nie ma zegarka.
Skąd będziemy wiedziały, kiedy wrócić na obiad? – zapytałam.
Zrobimy się głodne – prychnęła śmiechem Baśka, po paru sekundach dodając: – Bartek po nas przyjdzie.
Taki brat to skarb, pomyślałam wówczas, ponownie oddając się lenistwu. Rzeczywiście po jakimś czasie ponownie zjawił się Bartek.
Ubierać się dziewczyny – zawołał – czas na obiad.
– Zawsze, gdy wołał nas na obiad, my leniwie wstawałyśmy, równie leniwie się ubierałyśmy i szłyśmy za chłopakiem do domu. Czasami, gdy już było późno, wołał „Baśka, Julka, ruszać się szybko, obiad stygnie” lub coś takiego. Wtedy przyspieszałyśmy ruchy, szybko się ubierałyśmy i szłyśmy za nim do domu. Później, jak był starszy, potrafił nawet rzucić: „Ubierać się dziewczyny, dość opalania cipek”, a my bez słowa sprzeciwu wykonywałyśmy polecenie. Wówczas o tym nie myślałam, ale z perspektywy czasu zastanawiam się, jak to się stało, że obie tak podporządkowałyśmy się młodszemu chłopakowi. Może z biegiem czasu stało się to po prostu takim rytuałem.

Po obiedzie Baśka poinformowała mnie:
Zaprosiłam bliźniaków, niedługo przyjdą, musisz ich poznać. Będą na moich urodzinach. To jedyne chłopaki do rzeczy w okolicy.
– Miała rację. Jak ich zobaczyłam, aż nogi pode mną się ugięły. Podobna reakcja już mi się zdarzała na widok chłopaka, który mi się podobał, ale teraz poczułam po raz pierwszy jeszcze coś, niezwykle przyjemne łaskotki w podbrzuszu. Wysocy, umięśnieni, te bicepsy, ach, po prostu stuprocentowi mężczyźni. Prawie jak dwóch identycznych Arnoldów Schwarzeneggerów, tylko o niebo przystojniejszych i młodszych od oryginału. A od nas o dwa lata starszych, czyli akurat dla mnie. Teoretycznie to nawet o trzy, bo mieli po osiemnaście lat, a ja szesnaście dopiero trzydziestego września. Nawiasem mówiąc, urodziny Baśki wypadają siódmego sierpnia. Gdy wyszli, zapytałam przyjaciółki:
Jak ty ich rozróżniasz?! Są identyczni!
– Nie martw się, niedługo i ty zaczniesz ich rozróżniać.
– Niesamowici
– westchnęłam rozmarzona, nadal będąc pod silnym wrażeniem chłopaków.
No, mówiłam. Nie wiem tylko jeszcze, który bardziej mi się podoba. Jak się zdecyduję, to tego drugiego będziesz mogła sobie wziąć – wspaniałomyślnie zaproponowała Baśka, po paru sekundach dodając, chichocząc przy tym: – No, chyba że któryś pierwszy cię weźmie.
– No wiesz?!
– mruknęłam zawstydzona jej uwagą, a Baśka tylko chichotała.

Czas szybko leciał, w sobotę były urodziny Baśki. Zatańczyłam wolny taniec najpierw z jednym, a potem z drugim bliźniakiem. Obojętnie z którym, gdy tylko mnie przytulił do siebie, to zaczynało mi brakować tchu, a po chwili czułam, jak robi mi się wilgotno między nogami, ha, ha – zaśmiała się z nutą zawstydzenia pani Julia. – Teraz lepiej rozumiałam, dlaczego przyjaciółka nie mogła się zdecydować, którego wybrać. Musiałam się też bardzo pilnować. Gdybym została sam na sam z którymś, to wiedziałam, że nie miałabym żadnych szans. Z pewnością zostałabym wymłócona, zanim bym się obejrzała – ponownie zaśmiała się pani Julia. – No co tak patrzycie? Miałam piętnaście lat, naprawdę bałam się, że gdyby zaczął mnie tak dotykać i całować to bym nie dała rady się opanować.
Następnego dnia przyjechał po mnie tata, a ja cała w skowronkach nie chciałam wracać. „Tato, jeszcze tydzień”, pojękiwałam. „Tu jest tak ładnie i są takie fajne kurki”, spojrzałam tęsknie na przechadzające się po podwórku zupełnie nieświadome swoje ważności kury. Tato jednak nie uwierzył w to, co mówiłam i zapytał wprost:
A może jest tu jakiś chłopak, który ci się spodobał i dlatego chcesz dłużej zostać? Co córeczko?
– Nie tato, tylko tu naprawdę jest fajnie
– trochę skłamałam, ale nie mogłam przecież powiedzieć tacie o naszym nagim opalaniu się na zakolu, a o bliźniakach się wstydziłam.
Bo widzisz córeczko – tato jakby nie zauważył moich wyjaśnień – jeśli chodzi o chłopaka, to bądź ostrożna. Chłopak może cię namawiać, abyś mu się oddała, ale pamiętaj: seks to piękna rzecz, ale tylko, gdy tego pragniesz, gdy kochasz i czujesz, że jesteś pewna, że chcesz oddać mężczyźnie swoje ciało. Inaczej nie decyduj się na to. Jeszcze jedno. Ciąża zmieni całe twoje życie, gdyby się zdarzyła, a w tak młodym wieku nie jesteś jeszcze gotowa na takie zmiany więc bądź ostrożna.
– Ależ tato nie o to chodzi!
– jęknęłam ze wstydem w głosie, rumieniąc się.
Byłam skonfundowana takim wykładem, ale zapadł mi on głęboko w pamięci, chociaż, przyznaję, nie za bardzo się do niego w dalszym życiu stosowałam.
Gdyby nie miłość, nie mielibyśmy takiej wspaniałej i pięknej córki – dodał, obejmując mnie za ramię i przytulając.
Ponownie tato zawstydził mnie, tym razem takimi pochlebstwami. Już chciałam zaprotestować, że aż taka wspaniała i piękna to pewnie nie jestem, ale tato nie dał mi dojść do głosu.
Dobrze, zostań jeszcze tydzień.
– A mama?
– zapytałam.
Mamę zostaw mnie – uśmiechnął się tato, dając mi ojcowskiego buziaka.
Byłam niesamowicie szczęśliwa z tego powodu, ale też nieco skołowana odkryciem, że tato jednak wprost nie zabronił mi uprawiania seksu.

I tak lata mijały, a ja co najmniej połowę wakacji spędzałam na wsi u koleżanki. Jak była brzydka pogoda, gotowałyśmy z Baśką obiad dla całej rodziny. A tak, nauczyłam się gotować! Na początku tylko przyglądałam się, jak robi to Baśka, wykonując zaledwie najprostsze rzeczy, bo z trudem odróżniałam kalarepę od kartofla, ha, ha. Jednak z czasem się wdrożyłam. Jak miałam siedemnaście lat, postanowiłam się pochwalić i zrobiłam samodzielnie obiad dla rodziców. Mama początkowo nie dowierzała, że dam radę, ale gdy spróbowała, była, tak samo, jak tata zaskoczona, że tak smacznie potrafię gotować.
Dwa lata później... opowiem wam śmieszną przygodę. Otóż dwa lata później wybrałyśmy się na zakole, pomimo że zanosiło się na deszcz. Słońce jednak jako tako świeciło, więc zaryzykowałyśmy. Jednak przyszła taka czarna chmura. Zanim jeszcze się ubrałyśmy, spadły pierwsze krople deszczu. Pędem ruszyłyśmy do domu, ale dopadła nas ulewa, nawet chyba większa, niż ta teraz za oknem. Po prostu oberwanie chmury. Bartek chyba widział, jak biegniemy przez ulewę i gdy tylko dotarliśmy do domu, otworzył nam drzwi.
Szybko do łazienki – zakomenderował.
Nie zatrzymując się, zrobiłyśmy, co mówił. Zresztą nie mogłyśmy biec do swoich pokoi, bo byłyśmy kompletnie przemoczone. Po prostu ciekło z nas i byśmy naniosły wody do mieszkania. Bartek zaraz przyszedł do nas stojących i kapiących jak dwie sierotki.
Wyglądacie jak dwie zmokłe kury – prychnął śmiechem. Rzeczywiście, musiałyśmy wyglądać jak dwie bidulki. – Tato jest w domu i gada o czymś z sołtysem – poinformował.
Akurat teraz! Jak pech to pech. Gdyby nikogo nie było prócz Bartka, rozebrałybyśmy się i pobiegłybyśmy do pokoi. W takiej sytuacji to było wykluczone.
Przyniosę wam suche ciuchy, a wy wskakujcie pod prysznic – zakomenderował ponownie Bartek. – Julka, co ci przynieść?
– Wstydziłam się, żeby chłopak grzebał w mojej bieliźnie, więc powiedziałam, aby przyniósł tylko spódnicę i bluzkę. Wystarczy, abym dostała się do pokoju i już tam ubrała, jak trzeba. Włosy i tak musiałam umyć. Jak mi wysychają po deszczu, to wyglądają później, jakby piorun strzelił w miotłę.
Zrzuciłyśmy szybko ciuchy, a byłyśmy przemoczone do suchej nitki, nawet majtki miałyśmy mokre, i wskoczyłyśmy pod prysznic. Wkrótce Bartek wrócił z suchymi ciuchami. Siostry nawet nie pytał co przynieść, sam wiedział.
Julka – zawołał mnie, zaglądając za zasłonę prysznicową.
Stałam tyłem, więc odwróciłam się zaraz w kierunku chłopaka.
Co? – zapytałam.
Nic nie mówiłaś, ale na wszelki wypadek przyniosłem ci też biustonosz i majtki – odpowiedział, jakby robił to codziennie.
Dzięki – pisnęłam, trochę się rumieniąc.

Ciekawe — nie wstydziłam się swojej nagości wobec tego chłopaka, przyzwyczaiłam się, nawet nie zwracałam uwagi na to, ale osobista bielizna to było co innego, zawstydziło mnie, że chłopak…
– Kto by tam zrozumiał dziewczyny! – wtrąciła się ze śmiechem pani Ala, machając ręką.
– Prawda! – zachichotała Lenka.
Po krótkiej chwili rozbawienia pani Julia kontynuowała:
– Gdy wyszłyśmy z wanny, zużywając chyba całą ciepłą wodę, cała struchlałam. Zniknęły nasze mokre ubrania. Wiedziałam, co się stało, ale kompletnie o tym nie pamiętałam, myjąc się. Już pierwszego roku u przyjaciółki okazało się, że to Bartek zajmuje się praniem ciuchów siostry. To, że chłopak zajmuje się praniem, jeszcze mieściło mi się w głowie, ale to, że pierze siostrze majtki, już nie. „Nie mam głowy do prania”, skwitowała wówczas przyjaciółka moje osłupienie. Mnie byłoby wstyd, dlatego zwykle pranie robiłam w swoim domu, jak wpadałam na chwilę, a jeśli już u przyjaciółki, to osobiście. Teraz było za późno. Moja najintymniejsza bielizna wpadła w łapy Bartka.
Nie przejmuj się, przecież wiesz, że Bartek umie prać – odezwała się beztrosko Baśka, widząc moją nietęgą minę. – Dobrze mieć w domu taką automatyczną pralkę – zaśmiała się.
Dzięki temu mogłyśmy zająć się czymś ciekawszym niż pranie. Pomyślałam, że to nawet praktyczne. Od tego czasu, jeżeli była potrzeba, Bartek prał również moją bieliznę.

I tak… mijały kolejne wakacje, a Baśka nadal nie mogła zdecydować się, który bliźniak bardziej się jej podoba. Czasami w ich towarzystwie chodziłyśmy na zabawę do tej dużej wsi po przeciwnej stronie szosy. Sama nigdy bym się nie odważyła. Bałabym się, że któryś miejscowy osiłek mógłby mnie złapać i wymłócić, zanim bym się obejrzała. Bliźniakom jednak nikt by nie odważył się podskoczyć, więc w ich towarzystwie czułyśmy się bezpiecznie.
Kolejny szalony pomysł Baśki miał miejsce pod koniec trzeciej klasy liceum. Miałyśmy prawie osiemnaście lat i niespodziewanie przyjaciółka zapytała mnie, czy czasem nie wiem, dlaczego jeszcze jesteśmy dziewicami. Nie wiedziałam, więc zasugerowała, że dobrze byłoby to już zrobić. W ogóle fajnie byłoby, gdybyśmy to zrobiły razem. – Pani Julia zamachała ręką, śmiejąc się do siebie z niefortunnego sformułowania.
– Hi, hi – zaśmiała się Lenka, korzystając, że pani Julia na moment zamilkła. – Na studiach jest taka dziewczyna, która próbowała mnie poderwać, hi, hi, że niby strasznie się jej podobam, hi, hi.
– Tak? I co? – zainteresowałem się.
– Mnie dziewczyny nie kręcą – burknęła Lenka.
– To znaczy nie ze sobą tylko w tym samym dniu, równocześnie – poprawiła się pani Julia. – Przyjaciółka zaraz z tą swoją charakterystyczną pewnością siebie argumentowała:
Powiedz sama, to niesprawiedliwe, że zawsze chłopak zalicza dziewczynę. My zaliczymy swoich chłopaków.
– Mnie do tej pory tak jakoś specjalnie do seksu nie ciągnęło, ale trudno było się oprzeć argumentacji przyjaciółki – zaśmiała się pani Julia. – Nie powiem, żebym czasami o tym nie myślała, ale to było gdzieś na dalszym planie, no, chyba że akurat otarł się o mnie któryś z bliźniaków, ha, ha. Przyjaciółka nie wspomniała o tym przypadkowo w tym czasie. Szykowała się, już nie pamiętam z jakiej okazji, majówka w pobliskim lasku, pełniącym funkcję rekreacyjną dla miasta, można powiedzieć. To była taka majówka klasowa, ale można było zaprosić swojego chłopaka, dziewczynę. W pewnym momencie dałyśmy sobie znak i ja poszłam ze swoim w jedne krzaki, a Baśka ze swoim w drugie. Obie prawie równocześnie straciłyśmy cnotę. Miałyśmy co potem sobie opowiadać. Trochę zazdrościłam Baśce, bo miała nieco lepszy seks. Mój chłopak był bardzo niecierpliwy. Mimo wszystko byłam zadowolona, bo też byłam niecierpliwa, ha, ha. I te emocje, które mną targały. Zaraz jak całą grupą doszliśmy do lasu, byłam tak podekscytowana, że ledwo mogłam skupić się na tym, co się działo. Jak Baśka dała znak, serce tak mi załomotało, czy to z wrażenia, czy ze strachu, aż przez moment nie mogłam złapać tchu. Stanęliśmy z moim chłopakiem z dala od wścibskich oczu. Oparłam się plecami o drzewo, a chłopak zaraz wdarł się językiem do moich ust, a rękami zaczął miętosić piersi. To ja ściągnęłam bluzkę z obawy, aby się nie pogniotła. Chłopak wybałuszył się na moje piersi, to ja, już ledwo przytomna z wrażenia, rozpięłam biustonosz i zdjęłam. Chłopak aż jęknął na ten widok, a ja dostrzegłam, jak robi mu się spore wybrzuszenie w spodniach. Trochę byłam przestraszona, bo nie wiedziałam, jak powinnam się zachować, co robić. Czułam się niepewnie i postępowałam, jak podpowiadał mi instynkt. – Na twarzach wszystkich słuchaczy pojawił się szeroki uśmiech. Lenka nawet nachyliła się bliżej w kierunku opowiadającej, która z nie mniejszym uśmiechem kontynuowała: – Chyba jednak podpowiadał mi dobrze. Na ten widok zabrałam się za rozpinanie spodni chłopaka. Miałam z tym trochę problemów, zwłaszcza z paskiem, pierwszy raz rozbierałam chłopaka, ale po krótkiej szamotaninie udało mi się. Zsunęłam mu spodnie, a że mu członek stał, to jego majtki wyglądały jak namiot co najmniej dwuosobowy, że tak to ujmę, ha, ha. Nie opanowałam się, pokusa była większa, i złapałam ręką za jego członka, obejmując tak dłonią. Mimo że zrobiłam to przez majtki, to aż jęknęłam, bo w tej samej chwili przez moje ciało przemaszerowało stado mrówek i zaraz poczułam w podbrzuszu przyjemnie narastający, ciepły i wilgotny zarazem ucisk. Nieco przestraszona tym, co ze mną zaczęło się dziać, puściłam jego członka. Chłopak wykorzystał tę moją chwilę dezorientacji i przywarł ustami do piersi. Znowu cicho jęknęłam. Nie muszę mówić dlaczego – pani Julia porozumiewawczo spojrzała na przysłuchuјące się opowieści towarzystwo. – Jedną ręką złapał mnie za ramię, przyciskając do drzewa, a drugą bezceremonialnie włożył mi między nogi, aż pisnęłam. Nie zamierzałam mu w tym przeszkadzać, tylko trochę mnie zaskoczył. Nie trwało to niestety długo. Liczyłam na dłuższe takie pieszczoty. Bardzo to było przyjemne, zwłaszcza to dotykanie językiem piersi. Jednak chłopak dość szybko przerwał, co było dla mnie trochę rozczarowujące, ale jak mówiłam, był strasznie napalony. Za to zabrał się za rozpinanie mi dżinsów, a ja cicho chichocząc, zabrałam się za rozpinanie i zdejmowanie mu koszuli. Wkrótce oboje zostaliśmy tylko w majtkach. Ja specjalnie na tę okazję założyłam zielone, aby pasowały do otoczenia. Nie śmiejcie się. Naprawdę. Chłopak raczej nie docenił moich starań. Nie dziwię mu się. Z pewnością o wiele bardziej interesowało go to, co miałam pod nimi. Zaraz potem przewrócił mnie na plecy, kładąc na ziemi i czyniąc ze mnie w ten sposób kobietę upadłą, ha, ha. Prawie zerwał mi majtki, zdjął swoje, a reszty się domyślacie... – Tym razem pani Julia przerwała, aby sięgnąć po szklankę z wodą. – Tylko w trakcie – kontynuowała – nagle wyobraziłam sobie, że zza tych krzaków ktoś obcy nas podgląda. Widzi mnie nagą, leżącą pod chłopakiem. Ta myśl bardzo mi się spodobała, była taka podniecająca, jeszcze bardziej podkręciła moje zmysły. Oczywiście nikt nas nie podglądał.

Może byłam tak nabuzowana, ale nie zabolało, kiedy chłopak wszedł we mnie. Poczułam tylko lekkie ukłucie w momencie defloracji, co przyjęłam z ulgą, bo spodziewałam się, że będzie gorzej.
Po wszystkim chwilkę odpoczywaliśmy, siedząc oparci o to drzewo, trzymając się za ręce, ale nie mogliśmy tak długo. Trzeba było wracać, zanim ktoś z opiekunów zorientowałby się, że zniknęliśmy. Założyłam stanik, ale zaraz poprosiłam chłopaka, aby się odwrócił i nie patrzył, jak się ubieram. Był tym bardzo zdziwiony, ale tak zrobił. To przecież był mój pierwszy raz i musiałam na wszelki wypadek założyć podpaskę. Nie mogłam tego zrobić, jak się gapił, a wstydziłam się wyjaśnić, dlaczego nie może patrzeć.
Byłam bardzo zadowolona z tego, co się stało i to pomimo że nie miałam orgazmu, no może taki malutki pod koniec, ale nic dziwnego, to był przecież mój pierwszy raz. Mimo to byłam jeszcze długo strasznie nabuzowana, czułam, jak rozpiera mnie szczęście i pozytywna energia. Ach ten pierwszy raz… czasami nieudolny, ale wspominany z sentymentem, bo wtedy budzą się w młodej dziewczynie nieznane do tej pory uczucia i pojawiają się nowe doznania. Przyznam się, że od tego momentu seks przesunął się mocno w górę na liście moich priorytetów, ha, ha.
Jeśli chcecie, opowiem wam, co działo się następnego lata u przyjaciółki, a działo się, oj działo...
– Ależ nie ma pośpiechu. Chętnie posłuchamy, jak sądzę – odezwał się pan Marcjan.
– Oczywiście – poparłem, a akceptujące mruknięcia kilku pań, nie pozostawiały wątpliwości.
– Dobrze – odrzekła pani Julia – tylko zaraz, bo muszę na siku – uśmiechnęła się przepraszająco.
Podniosła się z fotela, kierując się w stronę wyjścia z zakątka, ale zanim go opuściła, jeszcze dorzuciła ze zniecierpliwieniem w głosie:
– Czy ten deszcz zamierza nas potopić?
Gdy wróciła, zapytała ponownie:
– Mam kontynuować?
Proszę, proszę bardzo, odezwało się kilka głosów.

– Na czym to ja skończyłam... – zastanowiła się pani Julia – Ach tak… To było w wakacje po zdanych maturach. Miałyśmy po dziewiętnaście lat i jak zwykle spędzałam wolne u przyjaciółki. To było na początku mojego pobytu. Opalałyśmy się oczywiście nago na zakolu i Baśka właśnie wpadła na swój kolejny szalony pomysł.
Może zaprosimy do nas bliźniaków? – zaproponowała.
Wtedy nie będziemy mogły opalać się nago – zauważyłam.
Czemu? – zdziwiła się Baśka. – Myślisz, że chłopaki nie wiedzą, co dziewczyna ma tu i tam? – powiedziała to, tak jakoś lubieżnie wyginając ciało.
Pewnie wiedzą – mruknęłam.
To... czemu nie chcesz?
– Będę się wstydziła
– jęknęłam.
Czego? Jesteśmy całkiem do rzeczy dziewczynami, ładne, zgrabne. Czego tam się wstydzić?
– A jak zaczną się do nas dobierać
– zgłosiłam kolejną wątpliwość.
Jula, no co ty? Przecież to normalne chłopaki, a nie jacyś gwałciciele. Znasz przecież ich. Jeżeli nie będziesz chciała, to nic ci nie zrobią.
I właśnie tego obawiałam się, że mogłabym chcieć…
To co? Muszą pracować, ale dla nas zawsze trochę czasu znajdą – zachichotała.
Nie mogąc doczekać się mojej odpowiedzi, kontynuowała przekonywanie:
Zaliczyłyśmy matury, to teraz możemy zaliczyć bliźniaków – prychnęła śmiechem. – Nie sądzisz, że za zdane matury należy nam się nagroda… trochę przyjemności?
– A jak ktoś nas zobaczy?
– Przecież wiesz, że nikt tu nie przychodzi, a poza tym jesteśmy już dorosłe, zapomniałaś? Możemy robić takie rzeczy.
– Jejciu, co cię tak wzięło na świntuszenie
– burknęłam.
Zdecydowałam się, który bliźniak bardziej mi się podoba!
Aż mnie zatkało od tej nowiny. Po czterech latach, ale się zdecydowała... Ostatecznie pozostałam sceptyczna wobec jej pomysłu, ale też zdecydowanie nie powiedziałam nie.

Następne trzy dni nie nadawały się do niczego. Chmury, deszcz prawie cały czas siąpił, a momentami nawet dość mocno padał. Z nudów zamieniłyśmy się z Baśką w kury domowe. Robiłyśmy wszystkim śniadania, obiady, kolacje. Sprzątnęłyśmy mieszkanie. Nawet odkurzyłam i starłam wszystkie kurze w pokoju Bartka, chociaż Baśka odradzała mi to, mówiąc, że Bartek powinien sam to zrobić. Ja jednak wolałam wszystko, tylko nie nudy. Z nudów imałam się dosłownie wszystkiego. Raz Bartek wpadł do domu i zawołał:
Strasznie zgłodniałem. Julka, zrób mi kanapkę.
– Ło, sam możesz sobie zrobić
– fuknęła siostra.
Jak Julka robi, są smaczniejsze – ripostował.
Zaraz zrobię. – Poderwałam się i pobiegłam do kuchni.
Szybko uwinęłam się i przyniosłam na talerzu kanapkę, podstawiając Bartkowi pod nos.
Fiu – zagwizdała Baśka – obsługa jak w luksusowej restauracji. To może i mnie zrobisz?
Jesteś dziewczyną, sama możesz sobie zrobić – odpowiedziałam.
Dlaczego dziewczyny zawsze mają pod górkę – jęknęła Baśka.
To były jednak tylko takie żarty z nudów.
Jak już nie dało się wysiedzieć, założyłyśmy stroje kąpielowe i z piskiem wybiegłyśmy na deszcz, skacząc. Było całkiem przyjemnie, tylko mokro, ha, ha.
W końcu deszcz przestał padać i wróciło słoneczko. Jednak ziemia była jeszcze mokra, więc dopiero następnego dnia wybrałyśmy się na zakole.

Leżymy sobie, opalając najbardziej skryte części ciała, gdy kątem oka zobaczyłam jakiś ruch. Ktoś przyszedł na naszą plażę. Początkowo myślałam, że to Bartek, ale jak zobaczyłam kto, cała zamarłam. Tylko gwałtownym ruchem rąk zasłoniłam te części ciała, które w oczywisty sposób odróżniały mnie od chłopaka. – Tu pani Julia wywołała kolejny uśmiech na twarzach słuchaczy. – Na górze stali bliźniacy! Widząc moją reakcję, Baśka spojrzała w tym samym kierunku.
A to wy chłopaki – odezwała się – co tak stoicie? Rozbierajcie się i kładźcie. Miejsca starczy dla wszystkich.
Patrzyłam przestraszona z rozdziawioną buzią na przyjaciółkę. Ta jednak wcale nie zamierzała się zasłaniać, wręcz przeciwnie, jakby starała się dyskretnie wyeksponować swoje kobiece walory. Chłopaki zaczęli się rozbierać, a mnie, jak minął pierwszy szok, zrobiło się głupio, że tak kurczowo się zasłaniam. Przełknęłam ślinę, przemogłam się i powoli przestałam zasłaniać, tym samym również eksponując swoje kobiece walory. Zresztą nie miałam wyjścia, musiałyśmy się trochę przesunąć, aby chłopaki zmieścili się między nami. Zanim jednak położyli się, obaj równocześnie rzucili hasło „kąpiemy się”, po czym jeden z nich złapał Baśkę, podnosząc, i wszyscy pobiegli do rzeki. Mnie nikt nie złapał, ale nie chcąc być gorsza, też poczłapałam do wody. Początkowo byłam spięta, nie wiedziałam, co się stanie. Trochę obawiałam się, że gdybym straciła na moment czujność, to któryś z nich mógłby zajść mnie od tyłu i zanim bym się obejrzała, wymłócić. Wkrótce jednak zapomniałam o czujności. Zabawa, śmiech, wzajemne ochlapywanie się, pochłonęły mnie. Nigdy bym nie przypuszczała, aż byłam zdziwiona, że dwie nagie dziewczyny i dwóch nagich chłopaków mogą się pluskać i bawić nie myśląc w ogóle o seksie. Odprężająca zabawa w czystej postaci!

Wyszliśmy z wody całkowicie mokrzy i zaraz klapnęliśmy obok siebie. Chłopaki w środku. Czułam się tak przyjemnie, tak lekko, całkowicie zrelaksowana, że zaraz zamknęłam oczy i zaczęłam schnąć. Po paru minutach, jak mi się zdaje, usłyszałam jakieś ciche, dziwne odgłosy. Ni to westchnienia, ni to sapnięcia. Otworzyłam oczy, ale moja połowa bliźniaków leżała na boku, tyłem do mnie więc musiałam trochę się unieść, aby coś zobaczyć i aż zdębiałam! Baśka leżała na plecach z rozwalonymi nogami a na niej ten, na którego zdecydowała się po czterech latach. Członek chłopaka przesuwał się miarowo w tę i we w tę w pochwie przyjaciółki. I tak było gorąco, ale mnie zrobiło się jeszcze bardziej. W dodatku poczułam, że między nogami robi mi się wodospad, ha, ha. Zupełnie zafascynował mnie ten widok, nie mogłam oderwać oczu od tego spektaklu. Sama byłam uczestniczką takiego wydarzenia, ale nigdy jeszcze nie miałam okazji obserwować tego z zewnątrz.
W minutę tak się podnieciłam, że nie zdołałam się opanować. Najpierw położyłam rękę na biodrze tego „mojego” chłopaka i zaraz zjechałam w dół, łapiąc go najpierw za jądra, by po chwili przesunąć dłoń po jego prawie jak stal twardym członku. W tym momencie ciche „ach” westchnienia wyrwało mi się, bo tak jak wtedy, gdy pierwszy raz złapałam chłopaka za członka, poczułam ciarki, które na chwilę wprawiły w drżenie całe moje ciało. Wtedy chłopak odwrócił się do mnie, a ja odruchowo przewróciłam się na plecy, zachęcająco rozchylając uda. Nie za bardzo, żebym nie wyszła na dziwkę, ha, ha, ale wystarczająco, by chłopak zorientował się, czego od niego oczekuję. Zaczął mnie całować, wsuwając język w usta, a dłonią omiatał mi piersi. Po chwili zaczęłam już wić się z rozkoszy. Wtedy przeniósł się z ustami na moje piersi, a rękę zaraz wsunął mi między nogi. Aż jęknęłam na głos, tak byłam już rozpalona, a dochodzące do mnie jęki, choć ciche, od strony Baśki jeszcze bardziej dolewały oliwy do ognia. Chłopak cały czas zabawiał się moim ciałem, a ja już nie wyrabiałam z podniecenia. Gotowa byłam prosić go, by wreszcie wszedł we mnie, gdyby nadal zwlekał. W końcu ułożył się na mnie między moimi tak samo, jak Baśki rozwalonymi nogami, chociaż teraz ta świntucha założyła nogi na plecy swojego chłopaka. Obie niemal równocześnie głośniej jęknęłyśmy. Ja, bo poczułam, jak chłopak mnie wypełnia swoim członkiem, a Baśka, szczytując. W pewnym momencie łypnęłam w kierunku Baśki, bo zapadła cisza z jej strony i zaraz zorientowałam się, że teraz ona ze swoim gachem obserwują, jak mój robi mi dobrze. I tak już ledwo zipałam z podniecenia, a tu jeszcze świadomość, że jestem obserwowana podczas tak intymnych działań, podkręciła moje podniecenie na jeszcze wyższy poziom. Już nie dałam rady być cicho i zaczęłam na głos pojękiwać, aż silny orgazm dosłownie rozłożył mnie na łopatki. Dyszałam tylko i nie miałam siły się ruszyć, gdy chłopak skończył. Za to było mi cudownie błogo jeszcze przez długi czas. Niestety chłopaki wkrótce opuścili nas. Wyrwali się tylko na chwilę z pracy w gospodarstwie.

Bliźniaki nie mogli odwiedzać nas codziennie; gdy tylko się pojawiali, zaczynało się szaleństwo. Często we czwórkę przechodziliśmy na drugą stronę rzeczki i spacerowaliśmy po lasku. Bardzo przyjemnie mi się rozmawiało z moją połówką bliźniaków, którą to tak wspaniałomyślnie odstąpiła mi przyjaciółka. Czułam, że mogę być przy nim całkowicie sobą, że nie muszę mieć przed nim tajemnic. Czasami jak zboczyliśmy z utartej ścieżki, gdzieś w krzaki, lądowałam na plecach z podwiniętą spódnicą, a wtedy las zaczynały wypełniać nie tylko odgłosy dzikiej przyrody. Szybko obie zorientowałyśmy się, że na takie wypady do lasu, spódniczki są o niebo praktyczniejsze niż spodnie czy nawet krótkie spodenki. Raz jeden, gdy jeszcze się ubierałyśmy, a chłopaki czekali na nas w rzeczce, aby pójść do lasu, widząc, jak przyjaciółka męczy się z zakładaniem majtek, wpadłam na pomysł.
Po co zakładasz – szepnęłam do niej – i tak będziesz musiała zdjąć – cicho zachichotałam.
Racja! – Baśka też prychnęła śmiechem, ponownie ściągając majtki z nóg.
Co wy tam dziewczyny tak szepczecie, chodźcie już – odezwali się zniecierpliwieni naszym grzebaniem się bliźniacy, pierwszą część wypowiadając razem, jak to im się zdarzało.
Nie chcemy wam utrudniać – zawołała Baśka. Obie zaraz zaczęłyśmy chichotać, widząc po minach chłopaków, że nic nie rozumieją.
Od tego momentu na wypady do lasu z chłopakami, nie zakładałyśmy majtek. Za pierwszym takim wypadem byłam tak rozkojarzona, że nie mogłam na niczym się skupić. Podniecała mnie myśl, że chłopak mógłby wsadzić rękę pod spódniczkę i wsunąć palec w dziurkę, bo nic nie broniło dostępu do mojego skarbu, nawet ja sama, ha, ha. Potem się przyzwyczaiłam – uśmiechnęła się znacząco pani Julia. – Czasami udawałam niedostępną. Chłopak mnie łapał, a ja się wyrywałam i uciekałam, do momentu, w którym nieopatrznie stanęłam przy jakimś drzewie, o co w lesie nietrudno, ha, ha. Wtedy chłopak przyciskał mnie do drzewa, obejmując, a ja zaraz się poddawałam. Był przecież silniejszy – mrugnęła okiem pani Julia – a z powodu drzewa za mną nie mogłam już uciec. Najpierw całował mnie w usta, z języczkiem a jego dłonie delikatnie zaczynały błądzić po moich piersiach. Bardzo lubiłam taki delikatny masaż, jest tak podniecająco przyjemny – rozmarzyła się pani Julia. – Później zsuwał się w dół po mnie i albo gwałtownie zadzierał spódniczkę, albo powoli odsłaniał moją tajemnicę. Jakiś czas patrzył na to, co odkrył, zerkając przy tym na mnie. Ja w tym czasie patrzyłam na niego z góry, lubieżnie się uśmiechając, czasami przestępując z nogi na nogę, aby zasugerować chłopakowi, że już nie mogę się doczekać. Wtedy zatapiał usta i język w moim skarbie, a wówczas przez moje ciało przechodził nieodmiennie dreszcz podniecenia zawsze zakończony wyrywającym się z ust jękiem akceptacji dla poczynań chłopaka. Czasami to ja klękałam przed chłopakiem, szybko rozpinałam i ściągałam mu spodnie z majtkami. Nabrałam w tym wprawy – uśmiechnęła się pani Julia. – Na widok wyskakującego członka i jąder poniżej zawsze robiło mi się gorąco. Ha, ha, niby nic takiego, a jak potrafi zniewolić dziewczynę – zaśmiała się pani Julia. – Brałam członka do ust i także wówczas las wypełniały dźwięki nie tylko dzikiej przyrody, ale bardziej basowe.

O! – przypomniała sobie pani Julia – raz zrobiłam to w wodzie. Nie uwierzycie, ale przeżyłam wtedy najsilniejszy orgazm w moim życiu. Nie sądziłam nawet, że coś takiego jest możliwe. Weszliśmy do wody, on usiadł na dnie, a ja na nim i zaczęłam go ujeżdżać. Baśka ze swoim siedziała na brzegu i patrzyła, jak się gimnastykuję, ha, ha. Opływająca, ciepła jak na rzekę woda, bardzo przyjemnie, rozluźniająco, łaskotała moje ciało od zewnątrz, a członek chłopaka przyjemnie łaskotał mnie od środka. Zatrzymałam się na moment, aby przeżyć nieodmiennie przyjemny dla mnie wytrysk, po czy wznowiłam akcję. Parę sekund potem poczułam, jak nadchodzi orgazm. Jęknęłam głośniej, ale krótko, bo po chwili nie mogłam już z siebie wydobyć żadnego głosu, tak silne było uderzenie orgazmu. Mocno oparłam się o chłopaka, bo czułam, że zaraz mogę stracić przytomność i się podtopić. Chyba z pół minuty trwało, zanim odzyskałam świadomość, tego, co dzieje się wokół mnie. Po tym wszystkim nie mogłam ustać na nogach. Moja połówka bliźniaków złapała mnie na ręce jak piórko i wyniosła na koc na brzeg. Jeszcze przez dłuższy czas byłam półprzytomna, można powiedzieć, ale niezwykle szczęśliwa i cicha, tuląc się do swojego chłopaka.
Ale cię trafiło – skomentowała Baśka, patrząc na mnie, z niedowierzaniem kręcąc głową.
Mimo wyjątkowej przyjemności zrobiłam tak tylko raz. Zawsze bałam się wody. Podchodząc do jeziora czy morza, stając na pomoście, zawsze, od dziecka, odczuwałam niewielki lęk. Im bliżej głębokiej wody, tym większy. Nie mam pojęcia, skąd mi to się wzięło. Tu była mała rzeczka, więc nie bałam się, ale czułam lęk przed utratą przytomności. Mogłabym się wtedy podtopić. Wiedziałam oczywiście, że chłopak by nie dopuścił, aby coś mi się stało, ale lęk był. Poza tym nie miałam pewności czy taki seks jest dla mnie bezpieczny, czy przy okazji czegoś nie złapię.
Może dwadzieścia minut po tym, jak chłopaki zniknęli, zjawił się Bartek jak zwykle ze swoim komentarzem:
No dziewczyny, dość wietrzenia cipek, ruszać się, obiad stygnie.
– Wstałyśmy jak zwykle leniwie, ja chyba nawet bardziej niż zwykle. Byłam tak rozmarzona, że nawet nie chciało mi się ubierać. Najchętniej widziałabym, aby ktoś to za mnie zrobił, niestety musiałam sama. Co prawda, gdybym poprosiła Bartka, aby mnie ubrał, pewnie by nie odmówił, ale nie wpadłam wówczas na taki pomysł. Po zebraniu klamotów poszłyśmy, również jak zwykle, za Bartkiem do domu. Gdzieś w połowie drogi jęknęłam:
Bartek, wolniej, nie mam siły.
Ten odwracając się, odpowiedział:
Nie trzeba było tyle się rucһać.
Spojrzałam z rozdziawioną buzią na przyjaciółkę, ale żadna z nas się nie odezwała. Cóż. Miał rację. Jednak nieco zwolnił.

Wszystko, co dobre kiedyś jednak się kończy. W sobotę, dzień przed moim powrotem, miałyśmy jeszcze iść na zabawę, ale zrezygnowałyśmy, tak byłyśmy wymęczone. Chłopaki mogli zostać dłużej z nami, tym razem po południu. Niekiedy o tej porze też się spotykaliśmy. Ponieważ był to praktycznie ostatni dzień pobytu, puściłam się na całego. Pięć razy bisowałam z moim chłopakiem! Baśka też coś tak, ha, ha. Szczerze mówiąc, chyba wtedy wzajemnie się nakręcałyśmy. Jedna nie chciała być gorsza od drugiej, ha, ha.
Pierwszy raz w lesie. Przycisnął mnie do drzewa i zaczął jak zwykle całować i pieścić. Potem jednak przerwał. Rozebrał się, a zaraz potem ściągnął mi całkowicie spódniczkę i bluzkę, tak że też byłam już całkowicie naga. Stanika nie miałam. W lesie okazał się równie nieprzydatny, jak majtki, ha, ha. Złapał mnie za biodra i podniósł, aż głośno pisnęłam. Objęłam go nogami, a rękami za szyję i tak zawisłam na nim. Początkowo bałam się, że mnie upuści, ale trzymał pewnie. W tej pozycji wszedł we mnie. Pierwszy i jedyny raz tak się kochałam. Nadzwyczajne wrażenia. Tak wisieć i być… wykorzystywaną, ha, ha. Każdej dziewczynie życzę choć raz takiego seksu. Aż w głowie mi się kręciło, gdy ponownie delikatnie postawił mnie na ziemi. Zawsze wydawało mi się, że nie wypada dziękować chłopakowi za takie rzeczy, ale wtedy nachyliłam się do jego ucha i szepnęłam „dziękuję za cudowny seks”.
Naprawdę tak ci się podobało – zapytał, jak już się ubraliśmy.
Nawet nie wiesz jak bardzo – szczerze odpowiedziałam z ogromnym zadowoleniem w głosie.
Przytulił mnie do siebie i pocałował, a jego ręka powędrowała pod spódniczkę. Domyślacie się, po tym wszystkim nie mogłam odmówić mu tej przyjemności, a sobie w szczególności, ha, ha. Naprawdę byłam mu bardzo wdzięczna za tą niespodziankę i niezwykłe wrażenia.
Drugi raz na naszej plaży, kiedy zaskoczył mnie od tyłu, gdy leżałam na boku i co ja biedna mogłam na to poradzić. Wykorzystał mnie, nie pytając – pani Julia z szerokim uśmiechem rozłożyła dłonie w geście bezradności.
Dwa razy językiem zostałam doprowadzona do szału, raz jeszcze w lesie. A potem ja też się zrewanżowałam, biorąc do ust, a nawet głębiej do buzi, równocześnie bezwstydnie zerkając na Baśkę.
Ostatni raz, gdy już całkowicie zadowolona, że chyba bardziej nie mogłam, leżałam na brzuchu. Chłopak gładził mnie po plecach i tyłeczku a ja tylko pomrukiwałam z rozkoszy. W pewnym momencie wsunął dłoń między uda, próbując wedrzeć się palcami do mojej dziurki. Pisnęłam zaskoczona, no ale jakże mogłabym odmówić… szczególnie sobie kolejnej przyjemności – pani Julia się zaśmiała. – Słuchając moich bezwstydnych jęków, powodowanych przez palce mojego chłopaka buszujące we mnie, Baśka ze swoim nie wytrzymali. Ku mojemu zaskoczeniu stanęła na czworaka, a jej chłopak wziął ją na pieska. Żałowałam, że też tak nie spróbowałam, ale to, co było w lesie, wynagrodziło mi tę stratę. Potem z kwadrans pogadałyśmy jeszcze z chłopakami, zanim opuścili nas. Obu dałam po buziaku na pożegnanie, „swojego” mocno przytuliłam, szepcząc do ucha „dzięki za wszystkie przyjemne chwile”. Nikt jeszcze nigdy nie dał mi tyle przyjemności... I zostałyśmy same. Zrobiło się jakoś pusto i smutno. Nawet Słońce już jakoś nie cieszyło.

Dobrze, że jesteśmy dziewczynami – odezwałam się.
Czemu? – Baśka odwróciła się, wystawiając teraz tak jak ja tyłek do Słońca.
Wystarczy, że zakręcimy tyłeczkami i mamy co chcemy – zachichotałam. – Chłopaki mają gorzej, muszą się namęczyć, by nas zdobyć.
– Ci nie musieli
– trafnie zauważyła przyjaciółka.
No nie – potwierdziłam i obie przez dłuższą chwilę się śmiałyśmy. Potem dodałam: – Szkoda, że już sobie poszli.
– Jak ci mało, to po powrocie możesz jeszcze sobie ulżyć z Bartkiem
– ponownie zachichotała.
Nie dałabym rady – mruknęłam.
Dałabyś – zapewniła mnie.
Cipkа mnie boli – jęknęłam.
Mnie też, ale co z tego – prychnęła rozbawiona – to jeszcze przyjemniej – już nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
Mów za siebie – mruknęłam z wyrzutem w głosie, obolała na samą myśl, że mogłabym jeszcze...
Czemu nie chcesz z moim bratem? Nie podoba ci się? – prowokowała po minucie, gdy już zdołała się uspokoić.
Nieee, jest fajny, też chciałabym mieć takiego brata. – Westchnęłam. – Gdyby był starszy, to kto wie… – uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
Rozmawiałyśmy tak jeszcze jakiś czas, gdy po ciszy, która zapadła w pewnym momencie, Baśka powiedziała:
Chodź, popluskamy się jeszcze trochę i wracamy.

Późnym wieczorem, gdy oglądałyśmy jakiś film w telewizji, a emocje z zakola opadły, Baśka szepnęła:
Jejku, aż mi wstyd, gdy sobie pomyślę, co my tam wyprawiałyśmy, sama nie wierzę.
Też odczuwałam lekki wstyd, ale do Baśki powiedziałam:
Raz w życiu można zaszaleć.
Mówiąc te słowa, wtedy jeszcze nie wiedziałam, obie jeszcze nawet nie przeczuwałyśmy, jak bardzo są prawdziwe. Były to jedyne tak szalone moje wakacje i ostatnie takie beztroskie.

Na drugi dzień po śniadaniu spakowałam się, pożegnałam z gospodarzami, wdzięczna za tak cudowny pobyt i gościnę, po czym w towarzystwie Baśki i Bartka udałam się na przystanek. Bartek oczywiście po rycersku niósł mój bagaż.
Na przystanku byliśmy tylko my. O tej porze w niedzielę mało kto jechał. Do odjazdu miałam jeszcze jakieś piętnaście minut. Staliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Kilka minut przed odjazdem powiedziałam:
Pożegnam się z wami teraz, bo potem nie będzie czasu.
Wyściskałam i obcałowałam przyjaciółkę, a potem przytuliłam się do Bartka i daliśmy sobie po buziaku na do widzenia.
I, taki pocałunek – zawiedziona odezwała się Baśka – pocałujcie się, jak należy.
– Jak?
– zapytałam i oboje spojrzeliśmy na Baśkę.
No, jak należy, w usta – odrzekła.
Spojrzałam, na jak mi się wydało zdezorientowanego Bartka. Nim jednak coś się wydarzyło, siostra dodała rozbawiona:
On jeszcze nie całował się z dziewczyną.
Spojrzałam ponownie na Bartka, który wyraźnie się zarumienił.
Nie całowałeś się jeszcze? – zapytałam niedowierzająco, czym wywołałam jeszcze większe zmieszanie na twarzy chłopaka. Niewiele myśląc, zbliżyłam się i złożyłam na ustach Bartka namiętny pocałunek. Bez języczka, ale namiętny.
Uuu… – znowu odezwała się Baśka – teraz to co innego. – Po krótkiej przerwie uzupełniając: – Cały tydzień pewnie teraz będzie o tym gadał.
– Autobus już jedzie
– powiedział Bartek, chyba chcąc odwrócić uwagę od siebie.
Rzeczywiście, pojazd widoczny w oddali leniwie zbliżał się do przystanku, tak wolno, iż wydawać by się mogło, że zupełnie nie ma na to ochoty. Ten widok wywołał we mnie takie jakieś nieokreślone uczucie smutku, jakby coś właśnie się kończyło, coś, co więcej już się nie powtórzy.

Obie załapałyśmy się na uniwerek, ale na inne kierunki. Studia chyba spowodowały, że obie spoważniałyśmy, nieco wydoroślałyśmy. Studia, choć bezpłatne, to jednak powodowały „koszty uboczne”. Ponieważ, jak mówiłam, u nas w domu się nie przelewało, to po pierwszym roku zdecydowałam się na pracę w wakacje, aby chociaż częściowo odciążyć rodziców. Tu, jeśli chodzi o pracę, niespodziewanie przydała mi się umiejętność gotowania nabyta przez te kilka lat u przyjaciółki. Oczywiście w wakacje odwiedzałam Baśkę, ale z powodu pracy były to tylko jednodniowe, najwyżej kilkudniowe wypady.
Wiecie co? Ten moment, gdy stoimy we trójkę na przystanku, rozmawiamy, śmiejemy się, wrył mi się tak w pamięć, że gdy o tym pomyślę, to wydaje mi się, jakby było to wczoraj. Pamiętam niemal każde słowo, każdy gest, ciepło przygrzewającego Słońca, już z pewną nutką jesieni. To pożegnanie tam było zarazem takim symbolicznym pożegnaniem dzieciństwa. Ach, żeby tak znowu mieć dziewiętnaście lat... – westchnęła pani Julia.


* * *

– To rzeczywiście miała pani udane wakacje – zaśmiała się pani Ala.
– I pozazdrościć takiej przyjaciółki – z uśmiechem dorzucił pan Marcjan.
– Aż sama sobie dziwię się, że wtedy mogłyśmy być do tego stopnia szalone. Teraz to nie do pomyślenia. Szkoda. – Pani Julia udała zasmuconą.
– Czemu nie do pomyślenia – wtrąciłem.
– A, teraz to mąż, dzieci i już nie jestem tak młoda i ładna...
– A gdzież tam – wtrącił pan Marcjan.
W odpowiedzi pani Julia tylko machnęła ręką z szerokim uśmiechem na twarzy.
– To teraz Lenka nam się nie wywiniesz – zwróciłem się do naszej 22-latki, gdy zapadła cisza.
– Chyba nie… – odpowiedziała niepewnie.
– To słuchamy, słuchamy – odezwała się pani Agnieszka.
Lenka nabrała powietrza i tak zastygła na dłuższą chwilę, aż zaczynałem mieć obawy czy się nie udusi. Na szczęście się odezwała:
– Dobrze, ale musicie mi coś obiecać. – Tu zrobiła pauzę, rozglądając się po towarzystwie z wyraźnym przestrachem w oczach. – Moja mama nie może się o tym, co powiem, dowiedzieć.
– Aż tak źle? – zaśmiała się pani Ala.
– Może nie tak… ale mama mogłaby zmienić o mnie zdanie…
– Wydaje się nam, że znamy swoje dzieci, a tu nagle zdarza się coś i okazuje się, że wcale ich nie znamy – wygłosiła sentencję pani Marysia.
– Może nie zmieniłaby zdania – zaczęła wycofywać się Lenka – ale gdyby dowiedziała się, spaliłabym się ze wstydu.
Jednak jest coś, czego ta dziewczyna się wstydzi, ponownie się zdumiałem, ale głośno powiedziałem:
– Myślę, że możemy obiecać, iż cokolwiek zostało lub zostanie powiedziane, nie wyjdzie poza ten stolik.
Lenka brak sprzeciwu przyjęła za zgodę i zaczęła ciągnąć swoją historię.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (9/10)

Historia Lenki

– Opowiem wam, co mi się przytrafiło, gdy miałam piętnaście lat.
– Czyli całkiem niedawno – zauważył pan Marcjan.
Lenka zamiast odpowiedzi posłała swój cudowny uśmiech, niestety nie mnie, tylko panu Marcjanowi i mówiła dalej:
– Chociaż najpierw powiem, co działo się, gdy miałam czternaście lat. Trochę się tego wstydzę. Otóż chyba po rodzicach odziedziczyłam wadliwy gen seksu – powiedziała to przez śmiech – bo strasznie ciągnęło mnie do seksu. Właściwie, gdy miałam trzynaście to już troszeczkę… nieważne… po prostu musiałam robić sobie dobrze, bo inaczej chyba bym wybuchła – zachichotała. – Nie robiłam tego aż tak często, jakieś trzy razy w tygodniu, ale bywało codziennie... Chociaż gdy zbliżałam się powoli do piętnastki, to gdzieś tak przez kilka tygodni brałam do szkoły zapasowe majtki. Na przerwie szłam do łazienki, robiłam sobie dobrze, aby się uspokoić i zakładałam nowe majtki. No wiecie, jak siedziałam na lekcji cały czas podniecona, to zaczynały przesiąkać. Jej, jak to dobrze, że wtedy żaden chłopak się nie zorientował, w jakim byłam stanie, bo miałby na mnie używanie… Mógłby mnie przelecieć, jak stałam, nie dałabym rady się oprzeć. Na szczęście dość szybko mi przeszło, bo już się bałam, że coś ze mną nie tak... Pewnego dnia, ale wcześniej, zanim dostałam takiej chcicy, hi, hi, tak zawzięcie robiłam sobie dobrze, że niechcący się rozdziewiczyłam. Początkowo się przestraszyłam i przez prawie tydzień tego nie robiłam, ale potem uznałam, że to nawet lepiej, bo nie muszę już się hamować, no i mogę używać bez obaw różnych przedmiotów, no wiecie… eh… – westchnęła – jakby tego wszystkiego było mało, bo nie dość, że jak każda w tym wieku borykałam się z różnymi dziewczyńskimi problemami, nie dość, że musiałam walczyć ze swoimi hormonami, to jeszcze miałam jeden problem. Prawdę mówiąc, nie tylko ja, inne dziewczyny też, hi, hi. Był w naszej szkole pewien wuefista. Młody piękny, te bary, klata – rozmarzyła się Lenka przy tych słowach – po prostu młody bóg, supermen albo po prostu, jak go nazywałyśmy, trener. Bo trenował drużynę szkolną. Wszyscy się zastanawiali, dlaczego na jego zajęciach WF-u z dziewczętami zawsze był komplet. Żadna nie opuszczała zajęć z trenerem, no, chyba że naprawdę musiała, a i wszystkie osiągały najwyższe oceny. Potrafił z nas wycisnąć siódme poty, a my zziajane, spocone, niemiłosiernie „przeczołgane” byłyśmy jeszcze szczęśliwe, bo uśmiechnął się do nas z wyrazem aprobaty. Czasami miałam wrażenie, że specjalnie dodatkowo nas gania, widząc, jak ochoczo to robimy. Wobec trenera wszystkie byłyśmy uległe. – Zadowolona z dwuznaczności wypowiedzi Lenka zachichotała. – No po prostu leciałyśmy na niego. Kilka dziewczyn nawet było gotowych wskoczyć mu do łóżka, gdyby tylko kiwnął palcem. Problem w tym, że nie kiwał. Trochę wstyd się przyznać, ale ja też byłam gotowa wskoczyć. Jednak w odróżnieniu od większości z tych, które tylko gadały, że dałyby mu się przelecieć, ja byłam zdecydowana naprawdę to zrobić. Widzicie? Tak byłam nim zauroczona! Próbowałam, jak mogłam, dając znaki, wykorzystując cały swój arsenał, ale on zupełnie tego nie zauważał. W ogóle nie zauważał, jak dziewczyny na niego lecą. Krążyły różne plotki. Że ma piękną młodą żonę, którą bardzo kocha. Niektórzy mówili, że jest gejem. Ja tę drugą plotkę odrzucałam, bo przecież taki facet nie może być gejem! Niemożliwe. Stawiałam na romantyczną miłość. Niestety rok szkolny się skończył i mój pobyt w szkole, skończyłam ósmą klasę. Pochwalę się, że z WF-u miałam pięć plus, ten plus oczywiście nieoficjalnie, ale to o czymś świadczy. Kilka dni po tym, jak zaczęły się wakacje, przechodziłam obok swojej starej szkoły. Postanowiłam jeszcze raz zajrzeć na stare śmieci, w końcu spędziłam tam osiem lat… Szczerze mówiąc, oszukiwałam sama siebie. Miałam nadzieję zobaczyć jeszcze raz trenera. Wiedziałam, że nauczyciele, przynajmniej niektórzy, nie mają od razu wakacji, tylko muszą jeszcze jakieś tam sprawy pozamykać. Spróbowałam zajrzeć na salę gimnastyczną, ale była zamknięta. Podeszłam z bijącym sercem do pokoju w którym „urzędował”. Nigdy nie byłam strachliwa, ale teraz naprawdę… serce mi waliło... Właściwie to nie był pokój, ale raczej pakamera, z takim niskim stolikiem i dwoma taboretami, no i z takimi tam różnymi rupieciami. Z tej pakamery przechodziło się do magazynku sportowego. Nacisnęłam klamkę i nieznacznie uchyliłam drzwi. Był! – Lenka położyła rozwartą dłoń na piersi, prostując ciało i robiąc wielkie oczy, jakby działo się to w tym momencie. – Teraz to naprawdę myślałam, że serce mi wyskoczy… Weszłam do środka, oczywiście się przywitałam.

Lenka, moja najlepsza uczennica – uśmiechnął się do mnie – ale co ty tu robisz? Zdaje się, że skończyłaś już szkołę?
– No tak…
– odpowiedziałam, też się uśmiechając – wpadłam tak… zobaczyć… – nie bardzo wiedziałam z tego wrażenia co powiedzieć.
Jeszcze raz popatrzeć na stare śmieci – dokończył za mnie, a ja z ulgą kiwnęłam potakująco głową. – Rzeczywiście spędziłaś tu całe osiem lat życia. Przyszłaś jako mała dziewczynka, a teraz proszę bardzo, jaka wyrosła z ciebie śliczna pannica.
– Nie cierpiałam określenia „pannica”, moja ciocia tak do mnie mówi, ale z jego ust łyknęłabym każdy komplement. Trochę o czymś rozmawialiśmy, nawet dokładnie tego teraz nie pamiętam, rozmowa niezbyt się kleiła, ale nieważne… trener robił jakieś porządki… ja próbowałam go czarować, już chyba bez nadziei, bo jak zwykle tego nie zauważał albo nie chciał zauważyć… W pewnej chwili stanął, coś porządkując przy stoliku. Ja za nim, przyklejając się cycuszkami do jego pleców – w tym momencie Lenka dotknęła koniuszkami palców swoich piersi – udając, że patrzę, co robi. Trwało to dłuższą chwilę, gdy odwrócił się do mnie i powiedział, wskazując ręką przeciwległy kąt pomieszczenia:
Lenka, możesz mi podać tamto pudło?
– Ochoczo pognałam we wskazanym kierunku i zaraz wróciłam z naprawdę ciężkim pudłem, ale cała w skowronkach, szeroko się uśmiechając, że mogłam mu pomóc. Wziął pudełko, odstawiając je na bok. Wtedy obciął mnie wzrokiem dokładnie od góry do dołu i z powrotem, aż ciarki po mnie przeszły. Spojrzał uważnie w oczy. Dłuższą chwilę tak mi się przyglądał, ja nawet nie drgnęłam z tego wrażenia, że tak mi się przygląda, też patrząc mu w oczy. W pewnej chwili sięgnął po klucz i podając mi go na otwartej dłoni, powiedział:
Zamknij drzwi, jeśli chcesz.
– Dobitnie zaakcentował „jeśli chcesz”, aby nie było wątpliwości. Ja w lot pojęłam, o co chodzi. Złapałam klucz i dosłownie podbiegłam do drzwi, szybko przekręcając go w zamku. Gdy wróciłam, byłam już tak podniecona, że z pewnością było to po mnie widać. Nie miałam jednak pojęcia co dalej. Stanęłam, opierając się rękami i tyłeczkiem o ten nieszczęsny stolik. On podszedł, położył ręce mi po bokach, złapał w talii, i przesunął kilkakrotnie w górę i w dół zjeżdżając na biodra i lekko, bardzo przyjemnie, ugniatając przy tym tyłeczek. To było tak podniecające, że aż mrużyłam oczy. No i cała drżałam od tego dotyku. – W tym miejscu Lenka pewnie przypominając sobie ten moment z jej życia, na chwilę przerwała, zamykając oczy, by zaraz w jednej chwili je otworzyć, kontynuując emocjonalnie: – Nagle gwałtownie szarpnął mną; niczym szmacianą lalkę odwrócił tyłem do siebie, aż pisnęłam zaskoczona. Złapał za włosy, znowu pisnęłam, tym razem z bólu, tak mocno to zrobił, nacisnął ręką na plecy, tak że opadłam rękami na stolik, tym samym wypinając tyłeczek. Jejku! Jak mi się podobało to wszystko, co ze mną wyprawiał! Prawie mdlałam z podniecenia! Drugą ręką, od tyłu, sięgnął do zameczka moich spodenek, zręcznie rozpiął je i zaraz ściągnął. A ja już od tego rozbierania o mało co nie dostałam orgazmu! Wyobrażacie to sobie? Ostatnią moją linią obrony były już tylko majtki. Domyślacie się oczywiście, że nie zamierzałam się bronić, więc i one zaraz zniknęły z mojej pupy i nie tylko z pupy, hi, hi. Byłam już całkowicie dostępna – wygłaszając to ostatnie zdanie, zapewne dla lepszego efektu ściszyła głos, ponownie robiąc wielkie oczy i krótką pauzę. Oglądałem ten spektakl gestykulacji, mimiki i modulowanego głosu z uśmiechem na twarzy, podobnie jak pozostali zgromadzeni. Co jak co, ale do opowiadania to Lenka talent miała, choć może robiła to nieco chaotycznie.

– Wtedy – kontynuowała – ściągnął mi jeszcze przez głowę bluzkę, po drodze energicznie łapiąc za cycki, tak od spodu, lekko unosząc i kilkukrotnie ściskając. Przez stanik, ale i tak było to dla mnie niewyobrażalnie cudowne przeżycie, aż nie dałam rady, aby chociaż cicho nie pisnąć z wrażenia. Żaden facet jeszcze mnie tak nie złapał. I to nie byle kto, sam trener! Wyobrażacie sobie, co przeżywałam? – Lenka zrobiła krótką przerwę na złapanie oddechu.
– Zaraz potem, jak moja bluzka poszła gdzieś w kąt – ciągnęła spokojniej, ale nie na długo – wsunął mi rękę między nogi, nie wiem, może chciał sprawdzić, czy jestem już wystarczająco podniecona, a może czy jeszcze jestem dziewicą, bo zaraz wsunął palec a może dwa, z tego podniecenia już nie pamiętam, prosto do pochwy – tajemniczo ściszyła głos przy ostatnich słowach, zawieszając go na moment – aż jęknęłam z podniecenia. No naprawdę, nawet nie byłam wilgotna, tylko po prostu mokra, aż prawie ze mnie kapało. A może i kapało, hi, hi. Chwilkę jego paluszki, a właściwie paluchy, bo miał duże, rozrabiały w mojej pochwie, a ja już prawie nie wyrabiałam z tego podniecenia no i wrażenia, że trener mi to robi. Byłam tak napalona, że mógłby mnie obracać, jak tylko by chciał, a ja nawet bym nie pomyślała, aby w jakikolwiek sposób mu się przeciwstawić. Pod tak silnym wrażeniem trenera byłam! Dał mi krótką chwilę wytchnienia, gdy wyjął je ze mnie, ale niezadługo poczułam, jak wsuwa się we mnie swoim członkiem. Aż nie mogłam się powstrzymać, aby głośniej nie jęknąć. Omal w tym momencie, gdy tak się zagłębiał w mojej pochwie, znowu nie dostałam orgazmu, takie to było przyjemne! Pierwszy raz w życiu czułam, jak facet wchodzi we mnie. Co prawda wcześniej zabawiałam się podobnie sama ze sobą, ale wierzcie mi, to nie to samo! – Zaakcentowała to w sposób, wykonując adekwatny ruch ręką z wyciągniętym palcem wskazującym, jakby był to wykład dla początkujących kochanków. – Najpierw zaczął przesuwać się ostrożnie, powoli, może badał moją reakcję, ale szybko przyspieszył i robił to dość mocno. Strasznie mi się spodobało, że tak dopadł mnie od tyłu i w ogóle podobało mi się wszystko, co ze mną wyprawiał. To, że nie pytał, tylko robił, co trzeba, hi, hi. Nie trwało to długo, byłam tak mocno podniecona, że chyba już po minucie, a może wcześniej dostałam orgazmu. On jednak nie przestawał, nawet zaczął jeszcze mocniej mnie rż… mmm… posuwać. Najgorsze w tym wszystkim było, że nie mogłam się wydzierać. Byliśmy przecież w szkole i ktoś mógłby usłyszeć. Mogłam tylko cicho pojękiwać, ale to było trochę za mało jak na mnie. Cóż, nie można mieć wszystkiego – uśmiechnęła się do zgromadzonych jak zwykle uroczo. – Ale to i tak był najcudowniejszy seks w moim życiu – rozmarzyła się, biorąc głęboki wdech. Przy okazji zauważyłem, iż po raz pierwszy zaciskała nogi. „Oj chyba ją samą ta opowieść mocno podkręciła”, pomyślałem, patrząc na jej bardziej niż zwykle zaróżowioną twarz. Hm, nic dziwnego. Nie miałem jednak czasu na dalsze dywagacje, bo po wspomnianym głębokim oddechu Lenka kontynuowała swoją historię:

– Ja już z tej rozkoszy nie dawałam rady, a on nie przestawał! Robił to tak mocno i szybko, że byłam już pewna, iż z mojego tyłka lecą już iskry – zaśmiała się. – W pewnym momencie zatrzymał się, a ja poczułam, jak jego członek drży i niemal równocześnie tak przyjemne ciepło zrobiło mi się tam, między nogami, a nawet gorąco. Po raz pierwszy poczułam, jak wygląda prawdziwy wytrysk i gdy to dotarło do mnie, przyszła druga fala orgazmu, znacznie potężniejsza. Nawet gdybym chciała, to pewnie nie dałabym rady wydobyć z siebie głosu. Zrobiło mi się ciemno w oczach, gdyby trener mnie nie podtrzymywał, to pewnie padłabym na podłogę jak kawka. Nie miałam pojęcia, że może to być aż tak przyjemne. Gdy sama sobie robiłam dobrze, to miałam orgazmy, ale wypadały blado w porównaniu do tego, co przeżywałam z trenerem, tak stojąc, w cudownie przyjemny sposób z nim złączona – ponownie się rozmarzyła.
– Nie pamiętam, jak długo tak staliśmy, pewnie kilkanaście sekund, może minutę, a dla mnie, a ja prócz przeżywania tego niesamowitego orgazmu... były to jeszcze długie sekundy dodatkowej równoległej przyjemności, jaką czerpałam, z tego, że czułam w sobie jego członka, że był we mnie. – Ostatnie słowa wypowiedziała niemal szeptem z dłońmi splecionymi na piersi, zawieszając na koniec głos.

Gdyby nie hałas padającego deszczu ciszę w tym momencie przerywałby tylko bardziej intensywny niż zwykle oddech Lenki, której twarz z całą pewnością nabrała mocniejszych rumieńców. Szybkim ruchem sięgnęła po szklankę z mineralną, wypijając prawie całą zawartość duszkiem. Z lekkim uśmiechem, ocierając usta, omiotła spojrzeniem całe towarzystwo, sprawdzając chyba, jaki efekt wywarła jej historia, po czym już spokojniej kontynuowała:
– Gdy tylko się rozłączyliśmy, ja opadłam, dysząc, na taboret przy stoliku, świecąc gołą cipką. I to chyba dosłownie świecąc. Moja cała cipkа i uda, szczególnie od wewnątrz były upaćkane śluzem, tak obficie go wydzielałam! Musiałam wyglądać okropnie, bo trener zapytał, czy dobrze się czuję. Spojrzałam na niego, pewnie maślanymi oczami, bo przeżywałam jeszcze niedawne wydarzenie, które mnie spotkało i którego wcześniej nie miałam nadziei już przeżyć. Nadal ledwo mogłam w to uwierzyć. Spełniło się moje marzenie. Zrobiłam to z trenerem! Sapnęłam tylko cichutko:
Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak dobrze…
– I to była prawda!
Cieszę się – odpowiedział z uśmiechem, który natychmiast słabo odwzajemniłam, bo zupełnie opadłam z sił, i rzucając domyślnie mi duży ręcznik, zaraz dodał – nie śpiesz się.
– Byłam cała mokra, spocona, a upał, jaki panował, też swoje zrobił. W pierwszym odruchu chciałam iść pod prysznic, ale przypomniałam sobie, że w czasie wakacji, jeśli nie ma jakieś imprezy sportowej, to prysznice są nieczynne. Byłam wdzięczna trenerowi za to zdjęcie mi bluzeczki na początku, teraz na pewno można byłoby ją wyżymać. Ściągnęłam stanik i zaczęłam się wycierać. Trochę się wstydziłam, gdy tak gapił się na mnie, jak się wycieram. To znaczy, nie wstydziłam się nagości, nawet specjalnie zdjęłam stanik, by mógł obejrzeć cycuszki, ale tego, że byłam cała spocona i pewnie w kompletnym nieładzie. Przeszło mi, gdy powiedział:
Teraz, taka wilgotna – tu mrugnął okiem – wyglądasz jeszcze bardziej seksownie.
– Oczywiście domyśliłam się, o jaką wilgoć prócz mojego spoconego ciała jeszcze mu chodziło. W końcu jakoś się pozbierałam, ubrałam i jeszcze przy drzwiach powiedziałam „dziękuję”, a miałam za co, cmoknęłam w policzek i wybiegłam cała niesamowicie szczęśliwa. Po drodze zahaczyłam jeszcze o łazienkę, no tak, włosy miałam w nieładzie, ale to i kilka innych drobiazgów dało się szybko naprawić. Gdy wychodziłam ze szkoły, jeszcze nogi mi drżały – zakończyła opowieść Lenka, wzdychając i delikatnie pokręcając głową zapewne ze zdziwienia nad swoją przygodą.


* * *

– Cóż za efektowne zakończenie nauki – skomentował, uśmiechając się pod wąsem, pan Marcjan.
– Opłaciło się być najlepszą uczennicą – dodałem żartem.
– No tak… – odezwała się pani Jola – na tak młodej i niedoświadczonej dziewczynie musiało to zrobić ogromne wrażenie.
– Żebyście wiedzieli! I to jakie! – ponownie odezwała się emocjonalnie Lenka. Złożyła dłonie w piąstkę i lekko uderzając się w piersi, powiedziała: – Do dziś, gdy o tym pomyślę, robi mi się dobrze, tak mnie wtedy wyłomotał!
Przed słowem „wyłomotał” nieco się zawahała. Być może zamierzała użyć bardziej dosadnego określenia i w ostatniej chwili złagodziła swoją wypowiedź, a może po prostu szukała słowa, które najlepiej oddałoby towarzyszące jej w tej chwili emocje. Myślałem, że to już koniec, ale niespodziewanie Lenka jeszcze coś dopowiedziała.
– Rozmawiając kiedyś w szkole z dziewczynami, byłyśmy pewne, że nie ma takiej możliwości, aby chłopak zajeździł dziewczynę „na śmierć”. Po tym wydarzeniu nie byłam już tego pewna – jak zwykle uroczo zachichotała na koniec.

Gdyby nie deszcz, w tym momencie zapadłaby kamienna cisza.
– Czy wiecie która godzina?! – Z przerażeniem w głosie odezwała się pani Ala. – Za osiem minut kolacja!
Rzeczywiście, dochodziła osiemnasta, czas było się zbierać.
– To dziękuję wszystkim za fascynujące popołudnie – powiedział pan Marcjan, tajemniczo się uśmiechając, a może było to tylko moje wrażenie.
– Dziękujemy – odezwało się kilka damskich głosów.
Powoli wszyscy wstali, udając się czy to do stołówki, czy do swoich pokoi, tylko Lenka podeszła do drzwi wyjściowych i patrzyła w dal, jakby chciała przebić się przez ścianę wody.
– Chyba powoli przestaje padać – odezwałem się do Lenki, stając obok.
Rzeczywiście, deszcz wydawał się mniej rzęsisty, wyraźnie się przerzedził.
– Tak, na to wygląda, przecież niedługo wracają – zażartowała Lenka, mając na myśli wycieczkę autokarową.
– W sumie odważna jesteś – kontynuowałem rozmowę.
– Czemu? – zdziwiła się.
– Tak uprawiać seks z żonatym facetem i to jeszcze w wieku piętnastu lat…
– Byłam szalona, prawda? – Uśmiechnęła się. – Ale nie żałuję. To był jeden z najlepszych moich „numerków”, jaki przeżyłam. Tylko… tylko trochę się wstydzę… ze względu na okoliczności, dlatego nie chciałam, aby to dotarło do mojej mamy.
– Kochasz mamę? – To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
– Bardzo – potwierdziła, to co już praktycznie i tak wiedziałem.
– Zauważyłem, że podnieciłaś się tą swoją opowieścią, prawda?
– To było widać? – z lekkim przestrachem odpowiedziała.
– Może nie aż tak bardzo, ale było…
– To było siedem lat temu, a, nie będę ukrywać, nadal na mnie mocno działa.
– Idziesz na kolację Lenka? – zachęciłem dziewczynę.
– Nieee… jeszcze chwilę zaczekam, może zaraz mama wróci. Już niedługo powinni być… poza tym muszę trochę ochłonąć – spojrzała na mnie porozumiewawczo.
Odpowiedziałem uśmiechem, na moment unosząc brwi w geście zrozumienia i udałem się w kierunku jadalni, zostawiając Lenkę sam na sam z deszczem. Nie ma co ukrywać, byłem już mocno głodny.

Przez te kilka dni do końca turnusu nic szczególnego już się nie wydarzyło, może poza tym, że następnego ranka deszcz przestał padać, a przed południem nawet wyjrzało słońce.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
Deszczowe historie (10/10)

Epilog

Właściwie nie planowałem żadnego epilogu. Uznałem jednak, że moja własna historia bez niego byłaby niepełna.

Od mojego pamiętnego pobytu w ośrodku wczasowym minęło niemal dokładnie osiemnaście lat. Cóż, czas biegnie szybciej, niż byśmy tego sobie życzyli. Był długi majowy weekend. Tak się złożyło, z powodu mojej pracy, że zostałem na te kilka dni sam w domu. Być może to wywołało we mnie nastrój nostalgii i falę wspomnień z naszych spotkań z kuzynką w czasach beztroskiej młodości. A może to ta pogoda. Chmurzyło się, z rzadka wyglądało słońce i choć cały czas zanosiło się na deszcz, to zdawało się, że w ostatniej chwili ów rozmyślał się z padania i zaraz ponownie na moment przez chmury przebijało się słońce. Na kolację zjadłem sobie chleb z masłem i miodem Tupelo. Nie przez przypadek. To dzięki kuzyneczce poznałem jego smak. Któregoś razu przysłała go w paczce z USA. Czasami robiła mi takie prezenty-niespodzianki. W pierwszej chwili nie przypadł mi do gustu, teraz jednak ani ja, ani moja rodzina, nie wyobrażamy sobie innego miodu. To prawda, że drogi, to jego wada, ale chyba wart swojej ceny. Po kolacji, gdy umyłem naczynia, spojrzałem przez okno, zastanawiając nad resztą wieczoru. Ze zdumieniem zauważyłem drobne krople padającego deszczu. „Wreszcie się zdecydował” — pomyślałem, a na mojej twarzy zagościł uśmiech wywołany wspomnieniem, wydawałoby się niedawnych, naszych „deszczowych historii”, które to opowiadaliśmy sobie w niepogodę w ośrodku wczasowym. Wtedy jednak lało, teraz to tylko niewinny deszczyk. Wspomniałem bohaterów spotkania, ich opowieści i... I nagle w mojej głowie pojawiła się jeszcze jedna myśl, wydawałoby się już zapomniana. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni i wyciągnąłem pęk kluczy. Przyjrzałem się im. Był. Wśród kilku różnych typowych rozmiarów kluczy był taki jeden malutki. Właściwie nie wiedziałem, dlaczego nadal go noszę. Nie był używany od ładnych paru lat. Już wiele razy zamierzałem go odczepić i gdzieś schować, ale za każdym razem coś, jakaś siła wewnętrzna powstrzymywała mnie od tego. Zajrzałem do górnej szafki w przedpokoju, w której znajdowały się różne niepotrzebne od lat rzeczy, ale z którymi z jakiegoś powodu trudno było się rozstać. Musiałem dostawić stołek, aby sięgnąć w głąb i wyciągnąć szkatułkę, o którą mi chodziło. Nie mam pojęcia, dlaczego zamykałem ją na ten kluczyk. Wystarczyło przecież mocniej pociągnąć za wieczko, a delikatny zameczek puszczał. Może był w tym jakiś rytuał, może jakaś magia? Przechowywałem tam listy od kuzyneczki, które wysyłała do mnie po wyjeździe do USA. Początkowo rzeczywiście pisała co miesiąc, później rzadziej, ale i tak dostawałem pięć listów, plus minus jeden, rocznie. Miałem tam też kopie większości swoich listów do kuzyneczki, bo wpadłem na pomysł, by pisać przez kalkę. Gdy nastała era Internetu zaczęliśmy do siebie mejlować, ale nie było to już to samo. Aby wysłać list, trzeba napisać chociaż dwie, trzy strony, coś więcej o sobie i od siebie. W przypadku mejla można napisać jedno, dwa, trzy okrągłe zdania, które tak naprawdę nic nie mówią o piszącym. Ciekawe, że nie pomyślałem nawet o archiwizowaniu mejli, tak jak listów, dopiero później… ale nie o tym chciałem. Po prostu nasze kontakty stawały się coraz rzadsze, aż stały się niemal wyłącznie okazjonalne. Imieniny, urodziny, święta... Nigdy jednak całkowicie nie straciliśmy ze sobą kontaktu. Pierwszy raz spotkaliśmy się ze sobą twarzą w twarz czternaście lat później po jej ostatnich odwiedzinach, gdy miałem osiemnaście lat, a ona jeszcze nie miała nawet szesnastu. Kuzynka Julia, bo już jakoś nie wypadało nazywać jej „kuzyneczką”, wychodziła za mąż i znaczna część polskiej odnogi rodziny, w tym ja, udała się do USA na jej ślub. Od tego czasu obiecaliśmy sobie częściej wzajemnie się odwiedzać. Obecnie kuzyneczka ma dwójkę wspaniałych bliźniaków. Ech, czas płynie i robi swoje.

Wróciłem do pokoju, siadając na kanapie, i tym małym kluczykiem ostrożnie otworzyłem zamek. Uniosłem wieczko, jednak nie o znajdujące się tam listy mi chodziło. Postawiłem obok siebie szkatułkę i sięgnąłem po to, co leżało na wierzchu. Uniosłem i delikatnie rozłożyłem, ujmując po obu stronach w dwa palce, śliczne różowe dziewczęce majteczki.
 
Mężczyzna

Indragor

Podrywacz
@Rene93, niestety, turnus się skończył, towarzystwo się rozjechało i kontakt z osobami wydarzeń został utracony, jak w życiu... Chociaż kończąc pisanie, też żal było mi rozstawać się z bohaterami, ale cóż, wszystko kiedyś się kończy ;)
Dziękuję za komentarz i przeczytanie bądź co bądź długiego opowiadania :)
 

Ktostor

Cichy Podglądacz
Kilka razy tutaj zaglądałem - nie komentowałem bo było by to nietaktem z mojej strony. Szkoda, że koniec. Ładnie, spokojnie, nie wulgarnie napisane, budzi nostalgię i jeszcze ten fragment :
"Gdy nastała era Internetu zaczęliśmy do siebie mejlować, ale nie było to już to samo. Aby wysłać list, trzeba napisać chociaż dwie, trzy strony, coś więcej o sobie i od siebie. W przypadku mejla można napisać jedno, dwa, trzy okrągłe zdania, które tak naprawdę nic nie mówią o piszącym." Gratuluję polotu, wyobraźni, smaku :)
 
A

Anika

Guest
Indragor, marnujesz się tutaj ;) Mam nadzieję, że publikujesz też w innych miejscach w sieci, gdzie więcej osób komentuje :)
 

Podobne tematy

Prywatne rozmowy
Pomoc Użytkownicy
    Nie dołączyłeś do żadnego pokoju.
    Do góry